Dr Tomasz Żukowski w "Uważam Rze": Tak, może być Budapeszt w Warszawie czyli zwycięstwo opozycji na miarę triumfu Orbana

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Co tak naprawdę dzieje się na scenie politycznej ale i w głowach Polaków? Czy pojawia się szansa na przełom? Na pewno fakt, że Prawo i Sprawiedliwość przebiło szklany sufit poparcia, który w oczach wielu komentatorów był sufitem nie do przebicia, oznacza nowe otwarcie. Ale co dalej? Czy Polskę można zmienić? O tym m.in. w najnowszym tygodniku "Uważam Rze" Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z doktorem Tomaszem Żukowskim, socjologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, jednym z niewielu ekspertów, który prognozował wzrost poparcia dla opozycji.

 

Zapytany czy rozśmieszyła go afera z dachem stadionu narodowego, na który poszło setki milionów złotych, a którego nie zdołano zamknąć przed meczem Polska-Anglia, doktor Żukowski odpowiada:

Uczucia miałem mieszane. (...) Rychło przyszła refleksja, że zalana zielona murawa na Narodowym to swoisty symbol sposobu zarządzania dzisiejszą Polską.

Z kolei na temat granicy poparcia dla PiS mówi tak:

Doświadczenie wielu krajów, w tym Polski, uczy, że w systemie z czterema-pięcioma liczącymi się partiami, zwycięska formacja może uzyskać ponad 30 procent  głosów (jak AWS w 1997 r.), zaś przy silnej polaryzacji - około 40 (jak SLD w 2001 oraz PO w 2007 i 2011). Taki pułap można uznać – w odniesieniu do następnych wyborów - za najzupełniej naturalny dla PiS. Chyba, że będziemy mieli do czynienia z sytuacją nadzwyczajną, głębszym krachem gospodarczym czy kompromitacją obozu władzy. Wtedy poparcie dla wygrywającego obozu zmiany może sięgnąć 53 procent (jak to się stało przed dwoma laty na Węgrzech) albo nawet  i więcej (jak w Polsce w wyborach samorządowych z roku 1990). Ale to rzadkie przypadki.

U nas to możliwe? Może być Budapeszt w Warszawie?

Może. To jeden z kilku możliwych scenariuszy. Jeżeli obecne tempo zmiany nastrojów społecznych zostanie utrzymane, możemy mieć w Warszawie Budapeszt, czyli zwycięstwo opozycji na miarę triumfu Orbana na Węgrzech. Kiedy rok temu mówił o tym Jarosław Kaczyński śmiano się powszechnie. Dziś jestem przekonany, że taka wizja zaczyna spędzać sen z oczu politykom obozu władzy i jej medialnego zaplecza

- stwierdza rozmówca "Uważam Rze".

Cały wywiad w niepokornym tygodniku, już w kioskach:

gim

 

22.10.2012

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych