W czasie konferencji berlińskiej Fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie” zajmującej się dokumentowaniem wysiedleń, głównie niemieckich, po drugiej wojnie światowej, pojawiła się teza uznania powojennych wysiedleń Niemców za ludobójstwo.
Równie daleko poszedł Rudi Pawelka, znany z szefowania spółce „Powiernictwo Pruskie”, która zasłynęła zażądaniem od Polski zapłaty za utracone mienie przez wysiedlonych po 1945 r. Niemców. Stwierdził, że należy oddzielić krzywdy Niemców po wojnie od zbrodni nazistowskich.
Czas pokaże, czy te poglądy zwyciężą w polityce historycznej naszego zachodniego sąsiada.
Fundacja „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie” zebrała się, aby ocenić przygotowania do wystawy prezentującą dorobek naukowy w kwestii powojennych wysiedleń Niemców. Konferencja zorganizowała frakcja CDU/ CSU, która obecnie w koalicji z Wolnymi Demokratami rządzi RFN.
Zaproszony na konferencję amerykański historyk Norman Naimark, profesor historii w Instytucie Studiów Wschodnioeuropejskich na Uniwersytecie Stanforda, który zasiada w międzynarodowej radzie naukowej niemieckiej Fundacji uznał co prawda, że żądania niemieckie, aby uznać powojenne wysiedlenia za ludobójstwa są zbyt daleko idące, bo „nie była planowana zagłada Niemców”. Dodał jednak, że deportacje były czystkami etnicznymi i nosiły znamiona ludobójstwa ze względu na liczne przypadki śmierci wśród wysiedlanych.
Naimark bronił też tezy, że to nie Wielka Trójka zadecydowała na konferencji w Poczdamie o losie Niemców z dzisiejszych ziem zachodnich Polski i z byłej Czechosłowacji, lecz rządy tych dwóch krajów.
Trzeba zachować tu równowagę. To nie międzynarodowa polityka dokonała wypędzeń, ale władze poszczególnych państw, np. Czechosłowacji i Polski. Polityka międzynarodowa tylko otworzyła furtkę.
Podkreślmy, że sformułowanie "wypędzenie" to niemiecki zabieg propagandowy, la Polaków były to przesiedlenia, dokonane decyzją wielkich mocarstw po II Wojnie Światowej.
Manfred Kittel, dyrektor Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" powiedział, że zgodnie z koncepcją na wystawie pokazana zostanie historia wysiedleń ludności w XX wieku, osadzona nie tylko kontekście II wojny światowej i nazizmu, ale i w historii europejskiej.
Decydujące jest, by ukazać całą genezę wysiedleń, w tym ideę państwa narodowego - fatalną utopię pochodzącą z XIX wieku, I wojnę światową, Traktat Wersalski, problemy okresu międzywojennego. To wszystko jest ważne, by poznać prehistorię problemu.
Wychodzi więc na to, że do historiografii naszego sąsiada wracają, przysłowiowymi „kuchennymi drzwiami” tezy, które zdawałoby się, zostały wyparte ze względu na uznanie ich za „rewizjonistyczne”, i to nie w Polsce, ale na Zachodzie. Chodzi właśnie o traktat Wersalski, jako jedną z przyczyn wybuchu wojny i całego łańcuch nieszczęść.
Był to do tej pory temat politycznego tabu w RFN. Gdy Władimir Putin prowokacyjnie podczas uroczystości rocznicowych na Wessterplatte 1 września 2009 r. przywołał Wersal jako praprzyczynę drugiej wojny światowej, obecna na uroczystościach kanclerz Angela Merkel zbyła to milczeniem i nigdy się do tego nie odniosła.
Najostrzejsze wystąpienie miał Rudi Pawelka, szef Pruskiego Powiernictwa. Kategorycznie zaoponowął przeciwko tezom, że wysiedlenia Niemców były konskwencją za zbrodniczą politykę Niemiec hitlerowskich. Wyjaśnił, że:
Inne narody też były wypędzane, choć nie miały Hitlera. Wypędzenie jest zawsze konsekwencją nacjonalizmu i rasizmu.
Rząd RFN przeznaczył na projekt wystawy, która powstanie za kilka lat, 29 mln euro.
PAP/ slaw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/142414-w-rfn-pojawily-sie-oficjalne-sugestie-aby-wysiedlenie-niemcow-uznac-za-zbrodnie-ludobojstwa