Rafał Ziemkiewicz o 11 listopada: „Z panem prezydentem nie świętuję”

Fot. PAP / Radek Pietruszka
Fot. PAP / Radek Pietruszka

„Z panem prezydentem nie świętuję” – pisze w „Rzeczpospolitej” Rafał Ziemkiewicz o zbliżającym się Marszu Niepodległości.

Publicysta przypomina, że ubiegłoroczny marsz 11.11 był sukcesem jego uczestników i kompromitacją sił „blokujących". Kompromitacją tych, którym – jak dodaje – ton nadają aktywiści odpychającej dla każdego normalnego Polaka „nowej lewicy".

Lewicy, którą mimo całej kasy wydanej ze środków publicznych na intelektualne przedsięwzięcia „Krytyki Politycznej”, uosabiają nie żadni intelektualiści, tylko półgołe ukraińskie dziwki, ścinające przed kamerami krzyże, nawet jeśli upamiętniały one ofiary stalinowskich zbrodni, jako „wrzody na skórze cywilizacji”, oraz niemieccy troglodyci, rzucający się ze zwierzęcą agresją na „faszystowski” polski mundur, nawet ten z epoki napoleońskiej.

Ziemkiewicz obawia się, że na tegorocznym marszu tez nie będzie spokojnie. W tym celu, jak analizuje, „strona oficjalna sięga w tym roku po swój ostatni i największy atut”.

Do gry przeciwko marszowi przystąpił pan prezydent Komorowski. Pod z pozoru zdroworozsądkowym i dla ludzi niezorientowanych zapewne przekonującym zawołaniem, iż takie święto powinno łączyć, a nie dzielić, i że powinien być tylko jeden marsz, wspólny dla wszystkich Polaków, od narodowo-radykalnych po trockistowsko-tęczowych, a na jego czele on, jako prezydent, obstawiony, dla przydania sobie autorytetu, kombatantami.

Jest to celowe mieszanie pojęć, demagogia i obłuda.

Zdaniem publicysty głowa państwa powinna przewodzić oficjalnym obchodom, w których Polacy by uczestniczyli, gdyby się z nim i establishmentem, który on reprezentuje identyfikowali. Nie organizowaliby natomiast własnych. To, że jest inaczej, oznacza że się nie identyfikują.

Bronisław Komorowski tymczasem usiłuje się bezceremonialnie wepchnąć na społeczne obchody, by z wykorzystaniem przewagi, jaką daje mu stanowisko, policyjna ochrona i lizusowskie oddanie oficjalnych mediów, przyćmić i stłamsić niezadowolonych, odepchnąć ich od pomników, zasłonić, i w ten sposób stworzyć propagandowy pozór „jedności moralno-politycznej Polaków" skupionych wokół jedynie słusznej władzy.

Ziemkiewicz przypomina również, że niewielu jest polityków, którzy bardziej niż Bronisław Komorowski podzielili Polaków – przede wszystkim zapowiadając usunięcie krzyża z Krakowskiego Przedmieścia, a zatem inicjując „operację socjotechniczną, mającą na celu zniszczenie poczucia wspólnoty, jakie narodziło się na chwilę po smoleńskiej tragedii”.

Do czczenia ramię w ramię ze mną (bo tylko za siebie mówię, choć myślę, że podpisze się pod moimi słowami wielu) pcha się prezydent, za którym, jak za Wałęsą kłamstwa bolkowe, ciągnie się odór niejasnych kontaktów z WSI i oczywistego kłamstwa, jakiego się w tej sprawie dopuścił. Kłamstwa, które zamiast wyjaśnić − przydeptał i ukrył pod zmową milczenia. Który nigdy nie wyjaśnił, co zrobił z ekspresowo po tragedii smoleńskiej przejętymi archiwami, znajdującymi się wcześniej w gestii jego poprzednika. Który stawiając sprawy na głowie chciał rocznicę Bitwy Warszawskiej uczynić okazją do czczenia bolszewickich najeźdźców. A obchody Święta Niepodległości, na czele których chce dziś stawać, najpierw usiłował zablokować łamiącą wszelkie normy przyzwoitości, oprotestowaną zgodnie przez wszystkie organizację broniące praw obywatelskich ustawą, i zmienił taktykę dopiero gdy okazało się, że jego nieudolnie rządzące ugrupowanie nie zdołało tej ustawy „przeprocedować" w odpowiednim czasie.

Publicysta „Uważam Rze” stwierdza, że nie obchody Święta Niepodległości nas dzielą:

Dzieli nas to, że jedni dziedzictwo tego święta rozumieją jako wezwanie do kierowania się polskim interesem państwowym i narodowym, a inni do tego stopnia uważają samą niepodległość za przeżytek, niepotrzebny we współczesnym świecie anachronizm i przeszkodę w postulowanym roztopieniu się Polaków w jakiejś wyższej, „europejskiej" tożsamości, że odzierają święto 11 listopada z jego historycznego sensu i promują „nową świecką tradycję" fetowania tego dnia jakiejś enigmatycznie pojmowanej „kolorowości" i „nie podlegania nienawiści".

Cały komentarz w „Rzeczpospolitej”.

znp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych