NASZ WYWIAD. Grzybowska: Nie sztuką jest nagradzać starych wyjadaczy, którzy piszą świetne felietony. Sztuką jest budzić do twórczości młodych

Fot. Blogpress.pl
Fot. Blogpress.pl

wPolityce.pl: Nasza redakcyjna koleżanka Dorota Łosiewicz została nominowana do Nagrody Złotej Ryby. Czy może Pani zdradzić, czym urzekła kapitułę?

Krystyna Grzybowska: Dorota Łosiewicz od jakiegoś czasu, jeszcze gdy pracowała w "Fakcie", ma swoją kolumnę. Na tej kolumnie wykazywała się talentami felietoniarskimi. To u kobiet nie zdarza się tak często. Jej kolumna stawała się coraz lepsza. Tam znajdowały się kawałki, które były prawdziwymi felietonami. Złota Ryba to nagroda dla młodych felietonistów, takich, którzy być może nie osiągnęli jeszcze poziomu Macieja Rybińskiego, ale idą w tym kierunku. Wszyscy tegoroczni nominaci związani byli z "Faktem". Pracowali w nim w tym samym czasie, co Maciej Rybiński. Być może ma to jakieś znaczenie. Może wywarł on na nich jakiś wpływ.

 

Dorota Łosiewicz jest pierwszą kobietą nominowaną do nagrody?

Tak. Wydaję mi się, że to jest dobry sygnał. Felieton jest specjalnością męską, taka jest prawda. Jednak my, kobiety też coś w tym obszarze potrafimy. Jednak być może nas się nie dostrzega.

 

Ma Pani poczucie, że dorasta nowe pokolenie, które będzie w stanie pisać felietony w równie mistrzowski sposób, co Maciej Rybiński?

Tacy ludzie, jak Maciej Rybiński, czy Antoni Słonimski rodzą się raz na jakiś czas. Trudno mówić, że osoby, które nominujemy, będą takie jak Maciej Rybiński. Jednak zarówno nasi laureaci jak i tegoroczni nominaci wyróżniają się talentem felietoniarskim. To jest specyficzna dziedzina działalności dziennikarskiej. Ona wymaga dobrej obserwacji świata zewnętrznego, poczucia humoru, zacięcia satyrycznego, tworzenia logicznych tekstów z puentą, która jest niesłychanie ważna dla odbiorcy.

 

Łatwo dziś wybrać nominatów do takiej nagrody?

Co roku przychodzi do nas kilkadziesiąt zgłoszeń. Przysyłają je zarówno sami autorzy, jak i czytelnicy. To znaczy, że felieton dociera do ludzi. Gdy tworzyliśmy Nagrodę Złotej Ryby nie byliśmy przekonani, czy to się nam uda. Ograniczyliśmy bowiem wiek laureatów do 40. roku życia. To był mój pomysł. Nie sztuką jest nagradzać starych wyjadaczy, którzy piszą świetne felietony. Sztuką jest budzić do twórczości młodych dziennikarzy, którzy są niezauważani. Oni często są gdzieś ukryci, a mają to coś. Ja byłam żoną felietonisty, więc mam zamiłowanie do felietonów. Myślę, że Maciej byłby zadowolony z tej nagrody. On również zaczynał jako bardzo młody człowiek. Wyróżnienie młodych ludzi jest zachętą do tego, by ten gatunek uprawiać. On jest bardzo polski, o czym wielokrotnie mówiłam. Polski felieton różni się od tego, co zna świat. U nas on jest formą małą i bardzo mocną. On musi trafiać do każdego, do chłopa i inteligenta. Równocześnie czytelnik musi mieć poczucie, że to jest jego własne. Popularność Nagrody pokazuje, że mieliśmy rację. Nasi laureaci są czytani. To bardzo ważne. Dziennikarz pisze dla czytelników, grafoman pisze dla sławy.

Rozmawiał KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych