Szczyty ignorancji. Wg Protasiewicza w Smoleńsku nie było rządowej delegacji. Wg Nałęcza Kopacz pojechała do Moskwy jako lekarka

Fot. prezydent.pl
Fot. prezydent.pl

Europoseł PO Jacek Protasiewicz dopytywany w radiu Zet, czy Ewa Kopacz i Tomasz Arabski pojechali po katastrofie smoleńskiej do Moskwy w imieniu rządu wypalił:

Nie było oficjalnej delegacji rządowej, przecież to wiemy.

Kto więc pojechał tam konstytucyjnie? Zdaniem polityka Platformy – prokuratorzy. Co oznacza kompletną niewiedzę, a wręcz krańcową ignorancję Protasiewicza. Wszak prokuratura jest niezależna od rządu, o czym euro deputowanemu przypomniała prowadząca Monika Olejnik.

Jacek Kurski drwił:

Niech to zdanie przejdzie do historii. Pani redaktor, ma pani newsa. W katastrofie ginie prezydent i duża część elity państwowej, a na miejscu nie ma przedstawicieli rządu.

Protasiewicz indagowany, na jakiej podstawie minister Kopacz rozmawiała z premierem Putinem milczał.

Jeszcze bardziej absurdalnie i nieudolnie brzmiał prezydencki doradca Tomasz Nałęcz. Profesor stwierdził:

Nie rozumiem, jak można pani minister Kopacz, czynić zarzuty, skoro ona pojechała tam jako lekarka po to, żeby pomagać ludziom.

Na uwagę Adama Hofmana, że „ona tam nie była żadną lekarką, tylko konstytucyjnym ministrem” Nałęcz rzucił:

Gdyby premier Tusk chciał tam posłać kogoś do reprezentowania polskiego rządu w relacjach z rządem rosyjskim, to posłałby szefa MSZ.

Nawet Monika Olejnik nie była w stanie tego wybronić i musiała zauważyć, że to Ewa Kopacz rozmawiała z premierem Putinem nie jako "doktor Ewa, tylko jako minister, przedstawiciel polskiego rządu”.

Niech mówią, niech się kompromitują, niech kłamią. Dużo gorzej już nie będzie. Z tego może wyjść tylko coś dobrego.

znp, dziennik.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych