NASZ WYWIAD. Dr Tomasz Żukowski: jeśli utrzymają się tendencje z ostatnich dwóch miesięcy, już niedługo PiS zacznie wyprzedzać PO w sondażach

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: kolejne sondaże pokazują coraz gorsze notowania rządu oraz premiera Tuska. Jednocześnie w sondażach pokazujących poparcie dla partii politycznych, Platforma owszem, traci, ale jednak wciąż prowadzi. I co ważne - opozycja zyskuje niewiele.

Dr Tomasz Żukowski, socjolog i politolog: Wszystkie te procesy razem wzięte oznaczają jakościową zmianę układu sił na widowni politycznej, który znamy z kilku ostatnich lat. Kończy się czas przewagi PO nad jej prawicowym rywalem. Przypomnę, że jeszcze trzy kwartały temu Platforma zbierała w niektórych sondażach nawet ponad 20 punktów więcej niż PiS, co wynikało nie tylko z jej realnej przewagi, potwierdzonej w zeszłorocznych wyborach (9 punktów dystansu), ale także z presji "poprawności politycznej".

Z pogłębionych badań wynikało przy tym, że Platformę popiera całkiem sporo ludzi bliskich kulturowo i ekonomicznie prosolidarnościowej prawicy. Uogólnione sympatie (a w jeszcze większym stopniu – antypatie) powstrzymywały ich jednak przed przeniesieniem swego głosu na Prawo i Sprawiedliwość. Można powiedzieć, że obozowisko Platformy oddzielały od obozu PiS głębokie "okopy emocji", głównie tych negatywnych.

Nieprzypadkowo strategia PR-owa rządu polegała głównie na ich stałym odświeżaniu, w czym pomagała większość mediów.

 

Piotr Zaremba nazwał to "przemysłem pogardy"…

To trafne określenie. Budowane przez kilka lat "okopy emocji" utrudniały opozycji pozyskiwanie nowych zwolenników bliskich jej programowo.

 

Dziś ta dominacja się kończy?

Tak. Z jednej strony – przy wszystkich sondażowych fluktuacjach – stopniowo tracą Platforma i Ruch Palikota (od wyborów – łącznie nawet 10 punktów). Z drugiej - wzmacnia się Prawo i Sprawiedliwość. Gdy porównamy notowania tej partii z sierpnia i września z tymi z końca ubiegłego roku – wzrost wynosi dobrych parę punktów. Ludzie wycofują swe poparcie dla obozu władzy a część z nich zaczyna przenosić się do PiS.

Dynamikę tego przepływu osłabiała dotąd wizerunkowa przewaga Platformy. Ona jednak zanika. Odsetki osób deklarujących poparcie dla rządu i premiera spadają. Wskaźniki sympatii do PO i PiS oraz do ich liderów wyrównują się. Wyznaczające linię politycznych podziałów "okopy emocji" są coraz płytsze i łatwiejsze do przekroczenia, zaś Prawo i Sprawiedliwość, zaczyna przejmować polityczną inicjatywę.

Oprócz starych linii podziałów pojawiają się nowe pęknięcia przebiegające także poprzez obecne obozowisko Platformy i PSL. Nie sprzyja rządzącym zła koniunktura gospodarcza. Kryzys zaczyna docierać do stanowisk pracy i portfeli  rosnącej części Polaków, także "młodych, wykształconych z dużych miast". Duże, społeczne emocje budzi też seria afer.

Można się spodziewać, że w takiej sytuacji kolejne grupy dotychczasowych stronników PO i rządu wycofają swe poparcie dla obozu władzy i zaczną rozglądać się za alternatywą. Jedni po lewej, inni - po prawej. W tym drugim przypadku chodzi zwłaszcza o ludzi, którzy kiedyś – w wyborach z 2005 i 2010 roku – głosowali na braci Kaczyńskich, a dziś mówią dobrze o prezydenturze śp. Lecha Kaczyńskiego.

 

Kiedy nastąpi zmiana?

O tempie zmian rozstrzygną wydarzenia najbliższych dni i tygodni. Jeśli utrzymają się tendencje z ostatnich dwóch miesięcy, już niedługo PiS zacznie wyprzedzać w sondażach PO. A to z kolei może uruchomić zupełnie nową dynamikę, w tym – ogromne, wewnętrzne napięcia w "obozie antyPiSu". Warto przypomnieć sobie polityczne konsekwencje dogonienia SLD przez Platformę przed niespełna dziesięcioma laty.

 

Władza też to wie.

Bez wątpienia. Stąd zapowiedzi nowego expose premiera Tuska i wieści o możliwej rekonstrukcji jego rządu. Stąd, głęboko za kulisami politycznej sceny, poszukuje się alternatywnych strategii, które miałyby przeciwdziałać trwałemu przejęciu inicjatywy przez PiS. Przypomnę niedawne plotki (przecieki?) o planach "reaktywacji" na lewicy Aleksandra Kwaśniewskiego, czy o mających "domykać" erodujący obóz władzy "nowych prawicach" (prorosyjskiej?, proniemieckiej?).

Solidarna Polska może odegrać rolę partii, która przejmie niezadowolonych wyborców Platformy, szukających alternatywy na prawicy?

Twórcy Solidarnej Polski ogłosili na początku swą inicjatywę "nowym, lepszym modelem" dla dotychczasowych wyborców PiS. Jak się zdaje, oczekiwali słabnięcia tej partii i zamierzali stopniowo przejmować jej elektorat. Grali więc na "bessę" na prawicy. Dziś, gdy Prawo i Sprawiedliwość się umacnia, staje się beneficjentem "prawicowej hossy", taka strategia SP nie może być skuteczna. Po co wyborcy prawicy mieliby zamieniać "sprawdzony, ciągle dobry model" na coś dużo mniejszego i niekoniecznie lepszego? W takiej sytuacji nie pomaga nawet intensywne reklamowanie Solidarnej Polski przez sprzyjające obozowi władzy media głównego nurtu zainteresowane dzieleniem opozycji.

Liderom SP pozostaje – poza dryfowaniem – albo Canossa albo wejście w jakiś nowy, szykowany za kulisami, projekt. Oznaczałoby to rezygnację z partyjnej podmiotowości, zaś w ostatnim ze scenariuszy – także groźbę przyspieszonego zużycia kapitału osobistej popularności.

Dlaczego Palikot nie tylko nie zyskuje, ale wręcz tonie?

Przypomnijmy, skąd się wziął sukces wyborczy Ruchu Palikota. Ta, niszowa inicjatywa dostała w trakcie kampanii bardzo silne poparcie ze strony części mediów głównego nurtu oraz autorytetów o bardzo różnych barwach. Wygląda na to, że gdy za kulisami polityki zorientowano się, iż PiSowski obóz zmiany ma szanse na sukces w starciu z platformerskim obozem "status quo", spora część establishmentu postanowiła wykreować nową, alternatywną ofertę "lewicowej zmiany". Jak pamiętamy, ów plan przyniósł spory sukces. Ruch Palikota uaktywnił ponownie grupę rozczarowanych zwolenników Platformy, a także przejął część elektoratu SLD.

Już jako "trzecia siła" Palikot zyskiwał nadal, już po wyborach, kosztem PO. Impet jego partii skończył się jednak po nieudanej próbie usunięcia krzyża z sali Sejmu. Napotkało to na tak silny opór opinii publicznej, że wymarzony przez sporą część establishmentu projekt "skokowej sekularyzacji" został odłożony.

Później Palikot wszedł w rolę jednego ze stabilizatorów obozu władzy, takiej lewicowo-liberalnej półopozycji w ramach obozu "antyPiSu". W takim właśnie charakterze funkcjonował do chwili, gdy – wbrew większości swoich wyborców – poparł rządowy projekt podniesienia wieku emerytalnego. Spowodowało to silny odpływ wyborców od Ruchu. Jedni z nich powędrowali ku SLD, inni – znów do PO. Nie widząc różnicy między Palikotem a Tuskiem wybierali silniejszego. Ruch Palikota stał się "politycznym by-passem" kierującym wyborców odpływających od obozu władzy ponownie do prorządowego centrum. Spala się w oczach swych potencjalnych zwolenników.


Skaj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych