NASZ WYWIAD. Andrzej Gwiazda: Czuję się w obowiązku nieść przesłanie Anny Walentynowicz na własnych barkach

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Czy to, co dzieje się taz wokół Anny Walentynowicz jest dobrym epilogiem jej życia?

Mnie się przypomina pieśń konfederatów barskich Słowackiego. "Bo kto zaufał Chrystusowi Panu, I szedł na święte kraju werbowanie; Ten, de profundis, z ciemnego kurhanu, Na trąbę wstanie." To pasuje do Ani. Bo chcieli ją zbezcześcić, naigrywali się z pamięci, a to obróciło się przeciwko nim. Tak, jak w tej pieśni napisanej 250 lat temu, Ania Walentynowicz po śmierci też stanęła w szeregach walki o prawdę i kłamcom zadała cios, jakiego za życia nie potrafiła.


Jakie świadectwo państwu polskiemu wystawia to, co się dzieje jeszcze po śmierci takich osób jak Ryszard Kaczorowski, czy właśnie Anna Walentynowicz?

No cóż... Państwo przechodzi różne koleje, obywatele tego państwa przechodzą różne koleje. To są niekiedy koleje tragiczne, spowodowane złymi wyborami, których obywatele dokonywali. Mieliśmy okresy narodowego szaleństwa wybierając do władzy najgorsze rozwiązania z możliwych. Ale to się zdarza wszystkim. Rosjanie dokonali złego wyboru w 1918 roku, Niemcy w 1933, Włosi w 1926. No i jakoś się po tym otrząsają. Myślę, że dla nas to wydarzenie, powtórny pogrzeb Ani i wszystko, co się z nim wiąże, będzie sprzyjać odrzuceniu szaleństwa przez nas.


Czy wypada się zatem zgodzić ze słowami Sławomira Cenckiewicza, że od Anny Walentynowicz znów coś się zaczyna?

Być może. Ale to zależy od nas. Ania Walentynowicz w tej chwili może kontynuować swoją walkę naszymi ustami, naszymi rękami, naszymi piórami. Ja się czuję w obowiązku jej posłanie nieść na własnych barkach. Bo to jest jeszcze zza grobu poświadczeniem prawdy, obaleniem kłamstwa i, można powiedzieć - sygnałem. I świadectwem, że śmierć nie przekreśla całego życia. I ten sygnał musimy właściwie odczytać. Co tydzień mówimy na mszy, że wierzymy w świętych obcowanie... Musimy się stać organem wykonawczym duszy Ani, która niewątpliwie będzie nam z góry sprzyjać.

A czy wypowiedziane przez premiera słowa "przepraszam, to był błąd", są do na miejscu i są do przyjęcia w takim momencie?

Pewnie na miejscu są, ale w kontekście całego wystąpienia brzmią raczej chyba ironicznie.

Ironicznie? Przecież to była bardzo poważna wypowiedź szefa rządu z mównicy sejmowej...

Trudno. Każdy ma tyle rozumu, ile mu Duch Święty przydzielił. A jeszcze, niestety, większość z tych darów nie chce korzystać. Moja żona często mówi, że nie jest ważne, czy ktoś ma rozum wielki, czy mały, tylko, czy go używa.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Marcin Wikło

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.