Jestem gotowa złamać prawo i ujawnić akta, by pokazać jak było naprawdę - deklaruje Małgorzata Wassermann

fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell


-Jestem bliska tego, że złamię prawo i pokażę państwu akta, którymi dysponuję - oświadczyła Małgorzata Wassermann na antenie TVN 24. Jej zdaniem przeprosiny premiera w Sejmie były nieszczere, a informacje o przebiegu wydarzeń w Moskwie – nieprawdziwe.


Córka Zbigniewa Wassermana przyznała, że jej reakcją na słowa szefa rządu wygłoszone wczoraj z sejmowej mównicy były po prostu łzy.


Przyjęłam je z ogromnym smutkiem i żalem. Nawet dość mocno mi się popłakało nad tym nieszczerym słowem "przepraszam", a potem szeregiem oskarżeń w stosunku do rodzin

– powiedziała Wassermann. I tak wyjaśniała swoje wątpliwości:

Jak te słowa mogły być szczere, jeśli rozumiem, że Sejm zebrał się po to, żeby zapytać Ewę Kopacz jak mogła uczestniczyć w czynnościach lekarzy, kiedy tych czynności nigdy nie było. Zamiast odpowiedzi na to pytanie usłyszeliśmy jak bardzo pan premier się starał. My o to nie pytaliśmy i nie takiej odpowiedzi oczekiwaliśmy. Pytaliśmy, w jaki sposób ci państwo wykonywali swoje obowiązki

- tłumaczyła Wassermann. Córka posła zdementowała też informacje przekazane wczoraj przez premiera, w sprawie uczestnictwa polskich specjalistów i urzędników w pracach wokół katastrofy w Rosji.


Gdzie było tych 2 tys. urzędników? Przecież po wystąpieniu premiera wystąpił prokurator generalny i wymieniał te liczby - czterech prokuratorów, trzech lekarzy, trzech kryminalistyków, i tak było

– zauważyła córka Zbigniewa Wassermanna.

Ja wiem, co dzisiaj przykrywa premier PR-em i nieszczerym przepraszam

- powiedziała deklarując, ze rozważa ujawnienie akt śledztwa, mimo że byłoby to złamanie prawa.

Wassermann przyznała też, że nie odnalazła rodziny, której rzekomo pomogli polscy specjaliści, o czym opowiadał prokurator Seremet.


Mówił o pomocy polskich lekarzy, nie odnalazłam tej rodziny, której pomagali. Z tego co wiem, to identyfikacja (zwłok - red.) wyglądała w ten sposób, że ze strony polskiej były jakieś pojedyncze, przypadkowe i niezwykle zmęczone osoby. Natomiast strona rosyjska była reprezentowana przez kilka osób do tego przygotowanych

- oceniła Małgorzata Wassermann.


Gdyby pan, panie redaktorze, był prokuratorem, ministrem, czy lekarzem i przyjechał 11 kwietnia na miejsce w siłach cztery osoby na 96 ciał i usłyszał, że od wczoraj wydobyto w Smoleńsku wszystkie ciała, przewieziono do Moskwy i zdążono wykonać sekcję, uwierzyłby pan w taką informację?

- pytała Wassermann.

Jej zdaniem w Rosji zabrakło koordynacji działań polskich urzędników, których było za mało.

Małgorzata Wassermann powiedziała też, że chciałaby zobaczyć dokument, potwierdzający w których czynnościach procesowych uczestniczyli polscy lekarze i prokuratorzy.

Wasserman odniosła się też do słów minister Kopacz, która tłumaczyła wczoraj w Sejmie, że w Moskwie uczestniczyła nie w sekcji zwłok ofiar, ale w przygotowaniu do identyfikacji.

To dlaczego wcześniej mówiła - uczestniczyliśmy ramię w ramię? Czy chciała sobie przypisać zasługi, w których nie brała udziału? Wypowiedzi pani minister idą w ten sposób - uczestniczyliśmy ramię w ramię, potem było stwierdzenie, że to było przejęzyczenie i mówiła - uczestniczyliśmy w identyfikacjach. Z kolei zdanie sprzed dwóch dni brzmi, że my uczestniczyliśmy w przygotowywaniu zwłok do identyfikacji

- podkreśliła Małgorzata Wasssermann.

ansa/TVN 24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych