NASZ WYWIAD: Kontynuowanie polityki prorodzinnej w obecnym kształcie musi oznaczać zgodę na likwidację kraju - uważa Cezary Mech

Fot. Sxc.hu
Fot. Sxc.hu

wPolityce.pl: Podczas debaty ekonomistów zorganizowanej przez PiS wszyscy państwo zgodzili się, że polityka prorodzinna jest wielką piętą achillesową Polski. Powiedział pan, że Polska zajmuje 209 pozycję na świecie pod względem przyrostu naturalnego oraz, że będziemy starzejącym się społeczeństwem, więc nie będziemy mogli generować wzrostu gospodarczego czy innowacyjności. Jakie działania można podjąć już, żeby zaradzić temu negatywnemu trendowi?

Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego: Faktycznie należy działać już teraz. Tak naprawdę mamy rok, góra dwa lata czasu na to, żeby ten tak zwany wyż solidarnościowy mógł mieć dzieci. Po upływie tego czasu, biologia będzie nieubłagana, okres najwyższej płodności minie i dojdziemy do takiej sytuacji, w której następne kohorty będą znacznie mniej liczne. Wówczas aby Polska się nie zwijała, a jednak wciąż rozwijała, każda rodzina będzie musiała mieć przeciętnie czwórkę dzieci, a nie dwójkę.  A to będzie oznaczało znacznie większe wyzwanie, któremu nasze społeczeństwo może nie sprostać.

 

Jakie więc miałby pan zalecenia dla rządzących, by do takiej sytuacji nie doszło?

Wydaje się, że trafne rozwiązania były zawarte w programie PiS z 2005 roku i należałoby do niego wrócić. Jednak ze względu na to że sytuacja się pogorszyła, należałoby je nieco zmodyfikować, ale generalnie ujmując zarówno zaprezentowana na debacie diagnoza jak i rozwiązania idą we właściwym kierunku. W tej chwili polskie rodziny są opodatkowane w kwocie około tysiąca złotych na osobę miesięcznie. To co należałoby zrobić natychmiast, to ryczałtowo zwrócić ok. 500 złotych miesięcznie z tych podatków na każde wychowywane dziecko. Gdy analizujemy czynniki wzrostu gospodarczego, to przeciętne wydatki na dzieci w całości są wydatkami inwestycyjnymi. W ten sposób utrzymuje się i kształci przyszłych podatników. Ta inwestycja się zwraca w postaci wyższych podatków, świadczeń emerytalnych i zdrowotnych. Dlatego w naszym wspólnym interesie jest aby aktualny tragiczny trend jak najwcześniej odwrócić. Równocześnie jeżeli nie zrobimy nic lub nie dopilnujemy, aby rodziny wielodzietne miały za co kształcić dzieci, wówczas dochody tych dzieci będą niższe w przyszłości, a co za tym idzie niższe będą dochody państwa. Ze względu na bezdzietne starzenie się wyżu solidarnościowego jest to zadanie na już. W przyszłości straty będzie znacznie trudniej odrobić i będzie się to odbywało znacznie wyższym kosztem. Oceniając propozycje PiS, trzeba otwarcie powiedzieć, że dobrze, że problem został właściwie zdiagnozowany. Jednak proponowane wsparcie, jest moim zdaniem, zbyt niskie aby przyniosło oczekiwany skutek. Ponadto odpisy poszerzone i uwzględniające podatki płacone przez rolników są nadal powiązane jedynie z częścią dochodów podatkowych jakie płacą rodziny, nie uwzględniając innych podatków takich jak np.VAT i akcyza. W efekcie mimo możliwości odliczenia w kolejnych latach rodziny, które mają więcej dzieci nadal nie będą uzyskać przyznanego zwrotu z powodu braku wystarczającej bazy podatkowej, czyli najubożsi nie skorzystają ze wsparcia. A propozycje, które wiążą się z odpisami na ubezpieczenia społeczne  mogą okazać się dyskusyjne. Pamiętajmy bowiem, że w obecnym systemie emerytalnym mogłoby to oznaczać, że rodziny dostałyby więcej środków teraz, ale mniej zgromadziłyby na rachunku emerytalnym i miałyby niższą emeryturę. Niezależnie od tych uwag należy uznać że debata w tym względzie była bardzo owocna, gdyż nie było ani jednego eksperta który nie zgadzałby się z zaprezentowaną diagnozą.

 

Pana propozycje brzmią świetnie, ale skąd wziąć pieniądze na realizację tych postulatów?

Powyższe propozycje są neutralne finansowo, gdyż oznaczają że w polskich rodzinach pozostanie taki sam strumień dochodów. I jedynie ich redystrybucja się zmieni, przestaniemy traktować dzieci jako przedmioty luksusowej konsumpcji którą należy opodatkowywać. Z przyczyn technicznych aby nie zawyżać opodatkowania ludzi nie mających dzieci, lub tylko jedno dziecko właściwym byłoby jednoczesny powrót do 40%-owej stawki podatku dla najbogatszych, oraz podwyższenie, a nie obniżenie składki rentowej aby ograniczyć deficyt ZUS-u z tego tytułu.

 

Czy pana zdaniem obecny rząd realizuje politykę prorodzinną?

Przez całe ostatnie dwudziestolecie prowadzimy politykę antyrodzinną i rolą mediów jest zidentyfikowanie dlaczego było to możliwe. Jesteśmy na miejscu 209 w kwestii dzietności w świecie, czyli na 13 od końca, to znaczy, że zgodnie z definicją tego wskaźnika utrzymywanie go na tak niskim poziomie prowadzi do redukcji ludnościowej państwa. Obecnie na 13 miejscu na świecie od końca w klasyfikacji klasyfikacji ludnościowej jest Nauru, mikro-państewko na Pacyfiku. Z tym że my jesteśmy w Europie, nie na wyspach Pacyfiku więc kontynuowanie tej polityki musi oznaczać zgodę na likwidację kraju i to z bolesnym okresem przejściowym. Dlatego dobrze, że diagnoza sytuacji została zaprezentowana, teraz należy podjąć działania.

 

Ma poczucie, że debata ekonomistów była taką diagnozą, przynajmniej w kwestii polityki prorodzinnej?

Niewątpliwie tak. Wszyscy, jak tam siedzieliśmy zgadzaliśmy się, że zapaść demograficzna oraz wynikające z niej konsekwencje dla gospodarki są gigantyczne. Teraz pytanie brzmi: jakie zastosować metody? Ponieważ jeśli zastosujemy metody bardzo kosztowne, czyli np. bony na przedszkola czy żłobki, to doprowadzimy do tego, że może i uda nam się wypchnąć młode matki do pracy, ale efektu demograficznego z tego wielkiego nie będzie.

 

Rozmawiała DLOS

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.