Jadwiga Staniszkis: podczas jednego ze spotkań na Foksal sama byłam świadkiem, kiedy ktoś wyciągnął nóż. Ochroniarz Kaczyńskiego go powstrzymał

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Prof. Jadwiga Staniszkis w wywiadzie dla „Polski The Times” odpowiadając na pytanie, czy Jarosław Kaczyński chce jeszcze rządzić, zdradziła niepokojący fakt, który miał miejsce na spotkaniu z prezesem PiS.

Jak ostatnio z nim rozmawiałam - robił wrażenie, że tak. Ale u niego występuje huśtawka nastrojów. Wciąż bardzo cierpi po stracie brata, my tego elementu bliźniactwa nie rozumiemy. Potrzebuje ciepła, dlatego otacza się ludźmi z dawnego PC. I nikomu nie ufa. Pewnie nie powinien mieć aż takiej ochrony. Ale podczas jednego spotkań na Foksal sama byłam świadkiem, kiedy ktoś wyciągnął nóż. Ochroniarz Kaczyńskiego go powstrzymał.

Najwyraźniej Ryszard Cyba nie był jedynym szaleńcem, którego medialna nagonka na byłego premiera mogła skłonić do politycznie motywowanej przemocy.

Socjolog w obszernej rozmowie mówi też m.in. o zarządzaniu przez Platformę kryzysem, w jaki wpadła po wybuchu afery Amber Gold:

Poza krótkim okresem, kiedy nawet przyjazne Tuskowi media mówiły o kryzysie państwa - Platformie szybko udało się wypracować skuteczną strategię komunikacyjną. Sprowadzili wszystko do konkretu: konkretny kurator, konkretny prokurator, konkretna procedura. A w czasie wystąpienia w Sejmie Tusk dodał do tego abstrakcję: wolność i ryzyko w demokracji. Brak było kwestii jego odpowiedzialności - jako szefa PO - za układ, który ma monopol władzy w Gdańsku. A przede wszystkim - instytucjonalnej analizy państwa.

Zdaniem profesor, wobec takiej strategii władzy, opozycja powinna sprawę uogólniać.

Podkreślać, że Amber Gold to tylko jeden z objawów tego samego kryzysu państwa, o którym główna partia opozycyjna mówi od dawna. Powinien znaleźć wspólny mianownik sprawy Amber Gold z innymi konkretami, jak choćby zaniechaniem (i bezkarnością) otoczenia premiera w związku z tragedią smoleńską - na co zwróciła uwagę prokuratura, zamykając jednak wątek karny tej sprawy. Wspólnym mianownikiem mogłoby się też stać pokazanie stosunku do prawa jako sposobu ucieczki przez państwo od odpowiedzialności - choćby w kwestii niepłacenia podwykonawcom inwestycji drogowych. Uświadomienie ludziom, że brak godności państwa, jego niska jakość - w połączeniu z brakiem strategii rozwojowej - uderza właśnie w nich.

Należało narrację nie tylko uogólnić, ale też powiązać z sytuacją jednostek. Obawa, żeby się nie pogorszyło, utrzymuje notowania PO. Należało zatem pokazać, że kryzys państwa jest kryzysem ludzi i spokój tu nie wystarczy. Właśnie spokój zagraża. A potem pójść o krok dalej. Przedstawić instytucjonalną alternatywę.

Jadwiga Staniszkis tak analizuje, kto rozgrywa sprawy publiczne, m.in. w mediach:

Rozgrywającym jest zaplecze polityczne - szeroko rozumiana klasa polityczna. Ludzie, którzy obsadzają instytucje skomercjalizowanego państwa. Fundusze, agencje. Mówimy też o sektorze finansowym i służbach. To jest układ ludzi, którzy zrobili interes na zawłaszczaniu państwa. Do pewnego momentu pozwalało im to budować kapitał krajowy - także ze środków publicznych. To budowanie nazywam kapitalizmem sektora publicznego.

(…) to bardziej masowa formuła - sięga do poziomu samorządu. Beneficjentom tego systemu dryfowanie państwa w jakimś sensie pomaga, ale już zaczyna być zagrożeniem.

Dlatego właśnie to zaplecze pokazało Tuskowi - w sprawie Amber Gold za pomocą syna - że ma narzędzia, żeby w niego uderzyć. Na razie jednak w pełni ich nie wykorzysta. Amber Gold to było uderzenie kontrolowane.

Dopytywana, kto uderzał, mówi:

Być może zaplecze Pawlaka, który bardzo dobrze wiedział o Amber Gold, a przy okazji taśm Serafina został bardzo upokorzony. Może nie zdawał sobie sprawy, jak poważna to sprawa. Ale może przyjść czas na drugą rundę. I w drugim rozdaniu cios może zaboleć jeszcze bardziej.

Według profesor, Tusk przestał tym grupom się podobać, bo wykonał sporo ruchów „ważnych z punktu widzenia własnej kariery, ale niekoniecznie korzystnych z punktu widzenia beneficjentów kapitalizmu sfery publicznej”.

I podejmuje arbitralne decyzje w polityce europejskiej. Do tego trzeba mieć wiedzę i kompetencje. Ktoś słabo zorientowany łatwo popełnia błąd. A wypowiedzi Tuska - w tym deklaracje o przystąpieniu do strefy euro - są niesamowicie ryzykowne.

Ludzi, którzy mają miliony, bardzo to niepokoi.

Wiedzą, że w obecnym kryzysie wystarczy jedna informacja, by giełda padła. Nieodpowiedzialny premier grasujący w przestrzeni finansów europejskich budzi strach.

W puencie rozmowy, badaczka stwierdza:

Jeśli przez rządzenie rozumie się systematyczne rozwiązywanie problemów, a nie ukrywanie ich, większość z tego, co robi ekipa Tuska, dla mnie nie jest rządzeniem. To trwanie przy władzy.

Cała rozmowa w „Polsce The Times”

znp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych