Walentynowicz dla Stefczyk.info: biegli chcieli jak najszybciej otworzyć trumnę. Jakby chcieli odwalić robotę szybko

PAP/Adam Warżawa
PAP/Adam Warżawa

W rozmowie z portalem Stefczyk.info wnuk śp. Anny Walentynowicz Piotr Walentynowicz opisuje ekshumację ciała swojej babci. Z jego słów wyłania się niepokojący obraz:

Panuje tutaj spory chaos. Po przewiezieniu ciała do Bydgoszczy biegli chcieli otworzyć trumnę bez obecności prokuratora. Odnoszę wrażenie, że biegłym się bardzo spieszy. Być może mają inne ekshumacje do przeprowadzenia. Chcieli jak najszybciej otworzyć trumnę. Jakby chcieli odwalić robotę szybko. Ich zapędy dopiero ostudził nasz mecenas, który ich wstrzymał i zadzwonił do prokuratora, który przybył na miejsce. Jednak wciąż panuje tu spory bałagan. Już po odczytaniu listy obecności ludzie sobie wychodzą, rozmawiają sobie, żartują. Panuje tu harmider, niczym w szkole na przerwie. To kolejny dowód na to, że wskazana byłaby obecność niezależnego specjalisty, który mógłby ocenić profesjonalizm tej procedury. Ja nie jestem specjalistą, ale w mojej ocenie nie wygląda to profesjonalnie.

Walentynowicz opisuje również okoliczności rozpoczęcia prac związanych z ekshumacją. Wskazuje, że procedura opóźniła się o ponad dwie godziny:

Opóźnienie było spowodowane tym, że na miejsce nie przybyły pracownice Sanepidu. Jak się później okazało, one były obecne już kilkanaście minut po 2:00, ale nie zostały wpuszczone na cmentarz. Żandarmeria Wojskowa nie wpuściła ich, ponieważ nie było ich nazwisk na liście uprawnionych do udziału w ekshumacji. ŻW nie miała personaliów osób z Sanepidu, a tylko informację, że będą od nich dwie osoby.

Walentynowicz dodaje, że dopiero po kilku godzinach udało się znaleźć pracownice Sanepidu, które zniknęły, gdy ich nie wpuszczono na cmentarz.

Więcej o okolicznościach i procedurach związanych z ekshumacją Piotr Walentynowicz mówi w rozmowie z portalem Stefczyk.info.

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych