NASZ WYWIAD. Robert Frycz, Antykomor.pl: Nie zamierzam się poddawać. Nie chcę, żeby prezydent cokolwiek ugrał na tej sprawie

Fot. Antykomor.pl / PAP/Grzegorz Michałowski
Fot. Antykomor.pl / PAP/Grzegorz Michałowski

wPolityce.pl: Zacznijmy od dosyć ogólnego pytania – co pan czuł, gdy usłyszał wyrok? Ulgę, że nie dostał więzienia czy złość, że w ogóle uznano pana za winnego?

Na pewno nie spodziewałem się uniewinnienia z części zarzutów dotyczących znieważenia głowy państwa. Chodziło o kilka fotografii (i dwie gry), co do których prokuratura miała wątpliwości. Nie spodziewałem się jednak tak dotkliwego wyroku. Uważam, że zasługuję na karę, ale jedynie za występki związane z fałszowaniem dokumentów. W tym przypadku kajam się i jest mi wstyd. Jeżeli chodzi o zaświadczenia i skierowania na leczenie sanatoryjne, to zrobiłem to tylko po to, aby przedłużyć sobie sesję poprawkową na studiach i zapobiec wykreśleniu mnie z listy studentów. Wyraziłem skruchę, poczuwam się za to do winy i zasługuję na karę, ale tylko w tym przypadku. Na pewno nie czuję się winny w sprawie obrażenia głowy państwa.

 

Proszę opisać przebieg rozprawy.

Na początku prokurator zademonstrował zdjęcia, które były dostępne na stronie i chodziło głównie o sześć czy siedem fotomontaży. One były różne: prezydent w szlafroku, który wisi na wieszaku w szafie, prezydent z dużym brzuchem przytulający kobietę czy prezydent z wiertarką przyłożoną do głowy. Każdy z tych obrazków był osobno analizowany przez sędziego, który pytał mnie, co myślę o tym obrazku, dlaczego go opublikowałem i jaki jest ich kontekst. Pan prokurator bardzo intensywnie zaznaczał, że są to zdjęcia, które nie mają związku z bieżącymi wydarzeniami politycznymi i które miały na celu obrazić głowę państwa. Odpowiadałem, że uważam Antykomor.pl za stronę działającą w konwencji satyry amerykańskiej. W Stanach Zjednoczonych tego typu strony internetowe i fotomontaże z najwyższymi urzędnikami państwowymi są normą. Wystarczy zobaczyć, co się dzieje na stronie freakingnews.com, gdzie ludzie prowadzą wielki, niekończący się konkurs na fotomontaże. Tam obrywa się każdemu znaczącemu na świecie: prezydentowi Obamie, kanclerz Merkel, premierowi Berlusconiemu czy koreańskim przywódcom. Co prawda nie ma tam postaci naszych rządzących, ale wynika to tylko z tego powodu, że nikt nie liczy się z ich zdaniem.

 

Podsumowując – kara dotyczy dwóch spraw: z jednej strony znieważenia głowy państwa, z drugiej fałszowania podpisów?

Tak. Prokurator żądając dla mnie kary wymieniał poszczególne paragrafy, mówiąc, jaka jest za nie możliwa kara. W pewnym momencie, gdy tego słuchałem, to pomyślałem, że wychodzi łącznie ze sześć lat. (śmiech) Siedziałem lekko przerażony, w końcu padło żądanie kary łącznej roku i ośmiu miesięcy. Wtedy trochę mi ulżyło. (śmiech)

 

Będzie się pan odwoływał od decyzji sądu?

Tak, w poniedziałek lub we wtorek złożymy dokumenty do Sądu Apelacyjnego w Łodzi. Jeżeli sąd dalej będzie mnie uznawał za winnego, to będziemy próbować albo zwrócenia się o kasację wyroku, albo pójścia dalej – do Strasburga, gdzie ta sprawa najpewniej się skończy, bo wątpię, żeby w Polsce sądy mnie uniewinniły. Nie jestem prawnikiem, więc nie wiem jak to precyzyjnie wygląda, ale nie zamierzam się poddawać.

 

Napisał pan na swoim facebookowym profilu, że nie chce łaski ze strony prezydenta. Dlaczego?

Nie chcę niczego zawdzięczać temu człowiekowi. Nie chcę, żeby Bronisław Komorowski wykorzystał tę sytuację. On mnie ułaskawi, a ludzie pomyślą: „Patrzcie, jaki to jest dobry prezydent, ułaskawił tego Antykomora!”. Nie chcę, żeby prezydent cokolwiek ugrał na tej sprawie. Skoro kancelaria prezydenta nie chce tego komentować, a jeden z portali pytał ich o tę sprawę, to niech nie komentuje, niech sobie dadzą święty spokój, a sprawa się skończy i tyle. Ja przedstawiłem w sądzie dowody na popełnienie innych przestępstw, gdzie internauci pisali komentarze w stylu „Zastrzelę Kaczora!” i nikt z tym nic nie zrobił. Jak więc mogę mówić, że obywateli traktuje się w naszym kraju równo?

 

W komentarzach na naszym portalu pojawiają się propozycje internautów, którzy chcą solidaryzując się z panem, pomóc wykonywać te prace społeczne. Jak pan ocenia takie gesty? Chciałby mieć towarzystwo, jeśli będzie trzeba wykonać ten wyrok?

Pewnie, że tak. Zawsze człowiekowi milej i cieplej na sercu, że są ludzie, którzy solidaryzują się ze mną i deklarują pomoc. To jest coś, co sprawia, że nie czuję się opuszczony. Bardzo mnie to cieszy.

 

Jaka jest przyszłość strony Antykomor.pl? Obawia się pan jeszcze jakichś ataków czy nieprzyjemności w postaci porannych wizyt ABW?

Serwer jest teraz w Stanach Zjednoczonych. Poza tym w najbliższym czasie domena zostanie przerejestrowana na obywatela USA, a w związku z tym polskie służby nie będą miały żadnych podstaw do ścigania mnie, bo nigdzie nie będę widniał oficjalnie jako człowiek związany z tym portalem. Muszę podejmować takie kroki, aby odciągnąć ode mnie służby, które na dziwne widzimisię prokuratury czy kogoś innego – bo nie wiem, kto tę akcję rozpoczął – ścigają internautów.

 

Pozostaje też kwestia tego, że będzie pan figurował jako karany, co może utrudnić panu życie, na przykład w formie zdobycia pracy. Obawia się pan, że będzie to panu jakoś ciążyć?

Myślę, że tak. To nie jest nic pozytywnego. Ale mam nadzieję, że trafię na pracodawcę, który podziela moje poglądy i któremu nie będzie przeszkadzało, że jego pracownik został skazany za domniemane znieważenie prezydenta. Jest też możliwość, że trafię na pracodawcę, który będzie negatywnie nastawiony do tego, co robiłem i mnie nie zatrudni.

 

Czy można w jakiś sposób porównać pana dowcipy z przemysłem pogardy, jaki stosowano wobec Lecha Kaczyńskiego? Część komentatorów podobnie traktuje pana działalność, tyle, że z drugiej strony barykady.

Najpierw wypadałoby spojrzeć, jakie były tworzone materiały za rządów PiS i prezydenta Kaczyńskiego. Warto też porównać społeczne nastawienie do tego typu rzeczy. Kiedyś była to po prostu moda na „jeżdżenie po Kaczyńskim”. W dobrym tonie było powiedzieć głupi żart o Kaczyńskim czy wulgarnie na jego temat się wypowiedzieć. W Internecie były setki filmików, na których ludzie niejednokrotnie w sposób bardzo wulgarny szydzili z prezydenta. Do dzisiaj można obejrzeć stronę spieprzajdziadu.com, na Facebooku znaleźć grupę „Jarku, wyp…”, gdzie zamieszczane są żarty zarówno ze zmarłego prezydenta, jak i jego rodziny. Na blogu Antykomor.pl nie ma treści, które można zestawić z tym, co tam się działo i dzieje dalej. Używanie wulgaryzmów jest po tamtej stronie na porządku dziennym. Nigdy nie publikowałem zdjęć z wulgarnymi i prostackimi podpisami, a to była i jest norma w działaniu przeciwników prezydenta Kaczyńskiego. Nie ma czego porównywać, to zupełnie inny poziom satyry. Za czasów prezydentury Kaczyńskiego istniał zalew szamba, w którym się kąpali wszyscy, łącznie z mainstreamowymi mediami, które podżegały ludzi do takich zachowań. Jakoś wtedy nikt czegoś takiego nie uważał za niestosowne. Gdy zmieniła się władza, nagle okazuje się, że z prezydenta nie wolno sobie robić żartów. Rozumiem, że każdy ma prawo do swojego zdania, ale warto czasem zastanowić się i nie powielać jedynie tego, co się przeczyta w jedynie słusznych mediach.

not. maf

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.