Czy to prawda, że szef ABW zbiera "haki" na premiera? Dlaczego ochłodziły się relacje na linii Bondaryk - Tusk?

fot. PAP
fot. PAP

Nad szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Krzysztofem Bondarykiem zbierają się czarne chmury. Powodem jest nie tylko afera Amber Gold, ale także postępowania prowadzone przez ABW, w których pojawiają się nazwiska osób z najbliższego otoczenia premiera Donalda Tuska - pisze Gazeta Polska Codziennie.

Jak ustaliła GPC postępowania dotyczą branży energetycznej, a chodzi o nieprawidłowości sięgające milionów złotych. W sektorze energetycznym działają intensywnie tacy ludzie, jak np. Jan Krzysztof Bielecki, szef Rady Gospodarczej przy premierze, czy Krzysztof Kilian, zaufany człowiek Tuska, szef Polskiej Grupy Energetycznej. W śledztwie prowadzonym przez ABW ws. planowanej budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej można napotkać na nazwiska ludzi związanych z tzw. "starymi służbami", m.in. Janusza Luksa, byłego funkcjonariusza wywiadu PRL, współpracownika gen. Sławomira Petelickiego i przyjaciela gdańskich biznesmenów, czy np. Pawła Olechnowicza, szefa Lotosu.

To właśnie intensywne działania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w obszarze energetyki stały się początkiem ochłodzenia na linii Kancelaria Premiera–ABW - czytamy w GPC. Kolejnym, poważnym ogniskiem zapalnym na linii Bondaryk - Tusk jest oczywiście afera Amber Gold i kwestia współpracy syna premiera Michała Tuska z OLT Express, o której ABW wiedziała od samego początku.

Działania prewencyjne ABW w sprawie Amber Gold budzą zastrzeżenia

- mówił premier z trybuny sejmowej podczas debaty o Amber Gold.

Według Janusza Palikota premier postąpił nieetycznie ostrzegając przed Marcinem P. tylko swojego syna.

Premier wtedy miał prawo uprzedzić swojego syna, ludzie mu to wybaczą. Ale nie miał prawa trzymać tego w tajemnicy. Natomiast jeżeli jest prawda, że ta notatka jest od maja, to od maja aż do ostatnich kilku tygodni pan premier milczał w tej sprawie, nie uprzedzał opinii publicznej

- mówił Palikot w TVN24.

Palikot stwierdził także, że współpraca premiera Donalda Tuska z szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego to układ wymuszony przez kompromitujące materiały zbierane przez Krzysztofa Bondaryka.

Zawsze szef ABW ma haki na premiera. Nie żartuję, no przecież Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego musi mieć całą masę informacji. (…) Na logikę sytuacji, każdy taki szef, żeby nie być z dnia na dzień wyrzuconym, gromadzi pewną informację na temat władzy i mając te informacje może bezpiecznie przez lata kierować instytucją

- stwierdził Janusz Palikot.

źródło: gpcodziennie.pl/tvn24.pl/Wuj

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.