Komisja Millera utrudnia śledztwo smoleńskie. Wojskowi śledczy bezradni. Liczą na pomoc sądu

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Komisja Jerzego Millera wciąż nie przekazała swoich materiałów prokuraturze, która prowadzi śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej. Śledczy po wielokrotnych monitach postanowili skierować sprawę do sądu.

W "Gazecie Polskiej Codziennie" czytamy, że płk Ireneusz Szeląg ponaglał kilkakrotnie przewodniczącego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), by materiały wykorzystywane przez nią w czasie badania tragedii smoleńskiej trafiły do prokuratury wojskowej.

W dokumencie z 23 lipca 2011 r. znajduje się prośba śledczego o „spowodowanie przekazania do prokuratury (Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie – przyp. red.) wszelkich dokumentów, tj. materiałów zebranych lub wytworzonych przez komisję w trakcie prowadzonych prac nad wypadkiem nr 192/2010/11.”

– czytamy w gazecie.

Pułkownik Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej przyznaje, że śledczy wciąż nie otrzymali materiałów o charakterze roboczym. Chodzi o materiały zebrane podczas pras komisji.

Komisja BWLLP nie przekazała Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie określonych dokumentów o charakterze roboczym ze swoich prac

– przyznał płk Rzepa.

Jak wskazuje gazeta, dla śledczych z NPW istotne były nie tylko ustalenia komisji, ale również materiały zgromadzone przez nią w czasie pracy. Śledczy wnosili o przekazanie dokumentacji, która posłużyła do formułowania wniosków komisji Jerzego Millera.

W związku z problemami śledczy postanowili skierować sprawę do sądu.

Zwróciliśmy się w zakresie tych dokumentów, zgodnie z art. 134 ust. 1a ustawy Prawo lotnicze, do Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu o możliwość ich wykorzystania w toku śledztwa

– powiedział płk Rzepa. NPW liczy, że w ten sposób uda się te materiały wyegzekwować od komisji.

Zaskoczenia zaistniałą sytuacją nie kryje poseł PiS Antoni Macierewicz, który kilka dni temu skierował do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez członków komisji. Obecnie przyznaje, że być może komisja nie przekazuje śledczym materiałów ze strachu.

Zaskakujące, że śledczy nie znają jeszcze materiałów z tych prac. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, gdy się zastanawiam nad przyczyną, to obawy członków komisji. Obawy związane z tym, że byli cały czas świadomi matactwa. Ujawnienie dowodów, które zebrali, może bowiem zaprzeczyć tezom, które zamieścili w raporcie

– mówi "GPC" poseł Macierewicz.

Komisja Millera staje się państwem w państwie? Takie wnioski mogą płynąć z artykułu "Gazety Polskiej Codziennie". Nawet śledczych członkowie komisji ignorują. Do dziś natomiast mogą się cieszyć osłoną ze świata polityki.

Jak informuje "Nasz Dziennik", w czasie wtorkowego Święta Lotnictwa Polskiego odznaczenie państwowe otrzymał m.in. Rober Benedict. To były członek komisji Millera. Został uhonorowany statuetką Ikara. To odznaczenie trafia do "najwybitniejszych członków personelu latającego Sił Powietrznych".

Wydaje się, że Benedict za swoją działalność w komisji Millera zasługuje na zdecydowanie co innego niż pochwały i wyróżnienia. Przecież to ten człowiek odpowiada za przypisanie gen. Błasikowi słów wypowiadanych na stenogramach z rozmów w kokpicie Tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku. Decyzję o przypisaniu słów dowódcy Sił Powietrznych podjął osobiście Benedict. Umożliwił tym samym skonstruowanie kłamliwej tezy o naciskach na pilotów i obecności Błasika w kokpicie. Jak się później okazało, słowa przypisywane Błasikowi wypowiadał drugi pilot ppłk. Robert Grzywna. Mimo podjęcia fatalnej decyzji Benedict nie poniósł żadnych konsekwencji swojego zachowania. Co więcej, obecnie jest nagradzany...

KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.