Jak działa TVN? Ojciec Rydzyk powiedział "oszukany". Zrobili z tego "oszusta". I "wmontowują oklaski" gdzie trzeba!

Graffiti na warszawskiej ulicy. Fot. wPolityce.pl
Graffiti na warszawskiej ulicy. Fot. wPolityce.pl

O tej sprawie już pisaliśmy: "Nasz Dziennik" opublikował w środę przeprosiny za określenie stacji TVN24 mianem "paszkwilanckiej" i dopuszczającej się "antypatriotycznych wystąpień" oraz będącej "wrogiem polskiego patriotyzmu". To efekt przegranego, ostatecznie w maju ubiegłego roku, procesu sądowego przed Sądem Okręgowym.

Jednak wraz z napływającymi szczegółami wyrok na mocy którego wykonano przeprosiny wydaje się coraz dziwniejszy. Ale co ważniejsze, wychodzą na jaw kolejne manipulacje, równie poważne jak słynne wymyślenie wypowiedzi o "prawdziwych Polakach", które włożono w usta Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Oto bowiem jak podaje PAP zdaniem sądu okręgowego, co potwierdził apelacyjny, przypisanie o. Rydzykowi zwrotu "oszust" wobec L. Kaczyńskiego nie usprawiedliwia napiętnowania TVN24 zarzutem "paszkwilanctwa" - podobnie jak wmontowanie przez nią oklasków po wypowiedzi lekarza na spotkaniu ze stroną rządową podczas protestów służby zdrowia w 2007 r. Zarazem SO uznał, że dóbr powoda nie narusza zwrot, że redaktorzy "Szkła kontaktowego" dopuszczają się "grubiańskich ataków", bo krytyka konkretnych osób nie obraża całej stacji.

Przypomnijmy, że przyczyną procesu były artykuły "NDz" z 2007 r., gdy rządziła koalicja PiS-LPR-Samoobrona. Pisano w nich m.in., że TVN24 to "telewizja paszkwilancka"; że dopuszcza się "grubiańskich ataków narządzącą koalicję czy Radio Maryja": "kłamstw", "manipulacji", "oszczerstw", "ordynarnych zafałszowań", "antypatriotycznych wystąpień" oraz "jest wrogiem polskiego patriotyzmu". W pozwie o ochronę dóbr osobistych TVN zażądała przeprosin w kilku gazetach i wpłaty 200 tys. zł.

Pozwani wnosili o oddalenie pozwu, powołując się na wolność słowa.

Pojęcie patriotyzmu jest przez obie strony inaczej postrzegane

- mówiła w czasie procesu mec. Krystyna Kosińska, pełnomocnik "NDz". Jej zdaniem nawet ostre sformułowania są dopuszczalne, a "NDz" działał w interesie społecznym. Uznała, że zwroty "NDz", które należy oceniać w ich kontekście, nie są obraźliwe i pozostają w ścisłym związku z faktami; powołała się m.in. na "fałszywe oskarżenie" o. Rydzyka, że nazwał prezydenta Lecha Kaczyńskiego "oszustem" (a mówił tylko, że czuje się przezeń oszukany - PAP) czy słynny program TVN, w którym ujawniono "taśmy Beger".

Krytyka - tak; krytyka znieważająca - nie

- mówił pełnomocnik TVN mec. Jerzy Naumann. Za niedopuszczalne uznał wchodzenie w licytację, kto jest lepszym, a kto gorszym patriotą. Zwroty "NDz" uznał nie za dopuszczalne oceny, ale za inwektywy. W trakcie procesu adwokat zmodyfikował pozew, cofając roszczenia za zwroty "NDz", by stacja dopuszczała się "kłamstw, oszczerstw, manipulacji, ordynarnych zafałszowań".

Sygnowane przez naczelną gazety Ewę Sołowiej i jej wydawcę - spółkę Spes przeprosiny za publikacje "Naszego Dziennika" z lipca 2007 r. ukazały się na piątej stronie środowego wydania gazety. Pozwani oświadczyli, że wycofują inkryminowane sformułowania, które naruszyły dobre imię spółki TVN.

Prawomocny wyrok nakazujący "Naszemu Dziennikowi" przeproszenie TVN zapadł w maju zeszłego roku w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. Sąd ten utrzymał wyrok warszawskiego sądu okręgowego z 2010 r., który nakazał przeprosiny i zmniejszył żądaną przez TVN kwotę zadośćuczynienia na Fundację Opatrzności Bożej z 200 tys. zł do 40 tys. zł.

W 2010 r. SO podkreślał, że "wolność słowa jest zasadą, ale trzeba jednocześnie szanować dobra innych". Według sądu doszło do oczywistego i zawinionego naruszenia dóbr osobistych powoda oraz zasady rzetelnej i rzeczowej krytyki, a celem publikacji było "jak najdotkliwsze napiętnowanie" i "poniżenie" TVN24. Ponadto SO zakazał "NDz" rozpowszechniania tych zwrotów w przyszłości.

CZYTAJ TEŻ: Media na manowcach. Widomym znakiem upadku mediów jest udział w świadomym fałszowaniu rzeczywistości

Komentarze

Liczba komentarzy: 0