Nie pomogły protesty, apele, petycje. Dziennikarzom nadal będzie groził proces karny za zniesławienie.

fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

Artykuł 212 kodeksu karnego, który umożliwia karanie więzieniem za zniesławienie nie zostanie wykreślony. Nie pomogły liczne apele i protesty środowisk dziennikarskich - informuje "Rzeczpospolita".

Jak przypomina dziennik, co roku polskie sądy skazują za zniesławienia ok. 150 osób, a 1/3 z nich to dziennikarze. Odpowiedzialność karna w sprawach o zniesławienie od lat oburza wydawców, dziennikarzy, redaktorów naczelnych, Helsińską Fundację Praw Człowieka czy Stowarzyszenie Gazet Lokalnych. W marcu tego roku głos w sprawie art. 212 k.k. zabrała też prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, zachęcając ministra sprawiedliwości do podjęcia dyskusji nad wyeliminowaniem przepisu z kodeksu karnego.


Dyskusja dotycząca art. 212 k.k. ma się odbyć dziś: minister sprawiedliwości zaprosił do siebie przedstawicieli przeciwników tego przepisu. Jarosław Gowin liczy na kompromis, ale jak twierdzi "Rz", wszystko wskazuje jednak na to, że art. 212 nie zniknie z kodeksu karnego.

Sporny przepis pozwala karać za zniesławienie. Gdy dojdzie do niego za pośrednictwem środków masowego przekazu, sprawcy grozić  będzie nawet do roku więzienia.

Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego opowiada się za pozostawieniem art. 212 k.k.

– mówi „Rz" Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości. I przekonuje, że ochrona wolności słowa jest równie ważna jak prawo do godności. Nie ma też żadnych powodów, by tej pierwszej nadawać prymat.

Jedyne, na co mogą liczyć przeciwnicy przepisu, to rezygnacja z kary pozbawienia wolności. Opowiada się za tym prof. Andrzej Zoll, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej. Zapowiada też, że komisja, przygotowując nowelę k.k., pójdzie w kierunku ograniczenia działania 212.


Miałby on zastosowanie tylko do umyślnego podawania nieprawdy, stawiania nieprawdziwych zarzutów. Tam, gdzie w grę wchodziłaby ocena czy opinia: krytyka artystyczna, naukowa czy działalności politycznej, właściwa byłaby droga cywilna

– mówi „Rz". Profesor uważa, że droga cywilna jednak nie wystarczy. – Nie można bezkarnie szkalować ludzi – argumentuje i wylicza mankamenty postępowania cywilnego: trwają zbyt długo i są kosztowne.

Zupełnie innego zdania są przeciwnicy 212.

Droga cywilna byłaby wystarczająca. Kiedy w grę wchodziłyby wysokie odszkodowania, dziennikarze musieliby uważać, ale nie groziłby im wyrok karny. Dziś właśnie przy użyciu art.  212 k. k. dochodzi do najrozmaitszych porachunków. I tak, autor krytycznej recenzji pracy naukowej po skazaniu staje się przestępcą

– przekonuje „Rz" Marek Frąckowiak, zastępca dyrektora generalnego Izby Wydawców Prasy.

Problem dostrzega też Strasburg. Jak przypomina "Rzeczpospolita" na ławie oskarżonych za zniesławienie zasiadali już: dziennikarze, nauczyciele, naukowcy, dyrektorzy szkół.

ansa/pap

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych