Nasz wywiad. Red. Paweł Lisicki: Esej Łysiaka to próba przywrócenia śmiałości duchowego spojrzenia na Polskę i polskość

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: "Uważam Rze" znowu zaskakuje. Tym razem, na rozpoczęcie wakacji, fascynujący esej ("manifest surrealistyczny") Waldemara Łysiaka "Polska od morza do morza". Zapytamy żartobliwie - to program tygodnika?

Red. PAWEŁ LISICKI, redaktor naczelny tygodnika "Uważam Rze": Różne media mają różne pomysły na wakacje, my proponujemy rozszerzenie granic do Morza Czarnego. A na poważnie, to oczywiście nie chodzi o fizyczne, geograficzne, materialne rozszerzenie granic, ale o przywrócenie śmiałości duchowego spojrzenia na Polskę i polskość. To szczególnie ważne współcześnie, kiedy jedynym punktem odniesienia dla polskich elit jest pytanie o to jak być dobrym członkiem Unii Europejskiej. Dla wielu prowadzi to niemal do wyrzeczenia się polskości, która ma być rzekomo garbem lub obciążeniem. Łysiak doskonale pokazuje, że polskość to był wieki projekt, wielkie kulturowe i cywilizacyjne przedsięwzięcie, że Polska od morza do morza, choć nie jest programem politycznym, to przecież może być programem metafizycznym. Polacy nie pojawili się znikąd, nie wolno też sprowadzać ich roli do grzecznych wykonawców brukselskich dyrektyw.


Wielu czytelników z podziwem dostrzega, że można redagować tygodnik ambitny, który nie odwołuje się do taniej, wulgarnej sensacji, ale poważnie podejmuje polskie problemy, zajmuje się historią, kulturą, choć nie nudzi. Czy konkurencja prowadząca wyścig na wywiady z Dodą, na epatowanie wulgarnością a'la Wojewódzki nie zmusi "Uważam Rze" do zmiany tej linii?

Wielokrotnie powtarzałem, że nie przewidujemy takich zmian. Oczywiście, każdy redaktor odczuwa czasem pokusę, żeby pójść na skróty, żeby wybrać to co łatwiejsze. Nic prostszego niż wywołać skandal, a, czy nam się to podoba czy nie, skandal przynosi wyższą sprzedaż. Przynajmniej jednorazowo. W dłuższym czasie jednak wierzę, że w Polsce zachowało się wystarczająco wielu ludzi, którzy potrafią odróżnić opinię od krzyku, skandal od ciekawego sądu. Wierzę w polskiego inteligenta, wierzę, że nie został całkiem zglajszachtowany, że niezależnie od swoich poglądów politycznych - prawicowych czy lewicowych - wciąż chce mu się myśleć, a nie tylko emocjonować.

Że jego potrzeby intelektualne przekraczają oglądanie obrazków. Redaktorzy niektórych tygodników zachowują się, mam wrażenie, jak torreadorzy: traktują czytelników jak stado byków, któremu trzeba pomachać przed oczami czerwonym skrawkiem sukna i to wystarczy, żeby ich zaspokoić. Nie na tym polega, sądzę, redagowanie.


Jak wygląda dziś sytuacja ekonomiczno-sprzedażowa redagowanego przez pana tygodnika?

Samego tygodnika wyjątkowo dobrze. Każdy sam może sobie policzyć jakie są przychody tygodnika mającego średnia sprzedaż na poziomie 130 tysięcy po cenie 3.90. Jestem też pewien, że jeśli nic się nie zmieni, przychody reklamowe "Uważam Rze" będą co najmniej dwa razy wyższe w tym roku niż w zeszłym. Wszystko to jest osiągane  przy bardzo oszczędnych wydatkach na redakcję.

Nie zamierzam oczywiście podawać dokładnych danych, ale idę o zakład, że koszty redakcji "Uważam Rze" są znacznie niższe niż trzech pozostałych głównych konkurentów: "Polityki", "Newsweeka" i "Wprostu". Jedynym problemem jaki dostrzegam to sytuacja na całym rynku prasowym.


Prasa lewicowa sporo ostatnio pisze o rzekomych wojnach na prawicy. To oczywiście śmieszne, bo gdyby nie było sporów nazywaliby publicystów konserwatywnych żołnierzami bez własnego zdania. Ale jednak zapytamy" ile jest prawdy w tym, że "Uważam Rze" jest jakoś strasznie skonfliktowane ze środowiskiem "Gazety Polskiej"?

Łatwo można sprawdzić ile uwagi publicyści "Uważam Rze" poświęcają "Gazecie Polskiej" i na odwrót. Różnice wrażliwości to rzecz naturalna. Nic dziwnego, że różne pisma ze sobą polemizują. Ważne, żeby we wzajemnych polemikach nie przypisywać sobie niskich pobudek, nie szafować oskarżeniami i podejrzeniami. Różne osoby w oparciu o podobne wartości dochodzą do różnych wniosków na temat tego co jest pożyteczne, co leży w interesie publicznym . Tak zawsze było i będzie.


Na koniec proszę o kilka zdań pana prognozy polityczno-społecznej. Czy obecny rozkład sił jest ostateczny? Czy władza Platformy będzie tylko większa i większa? Czy jest szansa na większy pluralizm w mediach?

Och, prorokowanie to bardzo trudna sztuka. Ileż to już razy okazywało się, że rzekomo oparte na faktach analizy są tynfa warte? Obecny układ na pewno do perfekcji opanował sztukę utrzymywania się u władzy. Częściowo wynika to ze sprytu rządzących, częściowo z dobrze zdefiniowanych słabości opozycji. Jednak sytuacja gospodarcza w całej Unii może się pogarszać, liczba niezadowolonych z rządu, jego nieudolności i niekompetencji będzie wzrastać.

Bardzo ważne, żeby w takiej sytuacji opozycja potrafiła pokazać, że będzie bardziej kompetentna, że lepiej niż PO poradzi sobie w tych trudnych czasach. Jest to oczywiście dodatkowo trudne ze względu na brak pluralizmu w mediach elektronicznych, bo opozycji bardzo trudno przebić się ze swymi pomysłami. Bywa szybko ośmieszana lub przemilczana.

Niestety, wniosek jaki stąd płynie jest dość pesymistyczny: opozycja może sobie pozwalać na znacznie mniej błędów niż rządzący. Wiem, że to niesprawiedliwe, że to rządzący powinni być na cenzurowanym. Tak by było w normalnej demokracji. W Polsce jednak jest odwrotnie, wiele mediów zachowuje się tak, jakby to PiS a nie PO sprawowało rządy. Można przeciw temu protestować, ale można też, na co liczę, narzucić sobie większą dyscyplinę.

rozm wu-ka

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.