Kuriozalna decyzja Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Śledczy umorzyli postępowanie smoleńskie w tzw. wątku organizacyjnym. Powód? „Brak znamion przestępstwa.”
Tyle, że jednocześnie prokuratorzy wskazali cały szereg nieprawidłowości popełnionych przez urzędników kancelarii premiera, MSZ i polskiej ambasady w Moskwie. Od tej decyzji nie ma odwołania!
Śledztwo dotyczyło niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie w związku z przygotowaniami w 2010 r. lotów do Smoleńska - premiera z 7 kwietnia i prezydenta z 10 kwietnia. Czyli przygotowań w okresie od września 2009 r. do 10 kwietnia 2010 r.
Jeśli uważnie posłuchać rzecznik prokuratury przedstawiającej na konferencji prasowej decyzję o umorzeniu, wyraźnie widać, że kancelaria prezydenta była przy organizowaniu wizyt pomijana przez urzędników rządowych.
Renata Mazur podkreśliła, że już od grudnia 2009 roku było wiadomo, że prezydent będzie chciał wziąć udział w uroczystościach katyńskich. W styczniu 2010 r. – o czym pisaliśmy wielokrotnie – na wielu spotkaniach były tworzone warianty wizyt premiera i prezydenta – również scenariusz wspólnych obchodów.
Jak powiedziała,
pomimo, że kancelaria prezydenta dawała sygnały o chęci uczestnictwa w tych spotkaniach, nikt z kancelarii prezydenta nie był na nie zapraszany.
Mazur dodała, że pierwszy etap przygotowań zakończył się, gdy premier Władimir Putin oficjalnie zaprosił do Katynia premiera Donalda Tuska:
Od tego momentu było wiadomo, że będą oddzielne wizyty.
W kolejnym etapie – do końca lutego – kancelaria prezydenta oficjalnie poinformowała MSZ o chęci i gotowości wzięcia udziału w uroczystościach prezydenta i gotowości stania na czele delegacji.
Pomimo wyrażenia tej gotowości oficjalnie na piśmie, MSZ nie podjęło kroków do notyfikowania wizyty prezydenta stronie rosyjskiej. Stało się to dopiero 16 marca.
Jak powiedziała Mazur, skutkowało to m.in. informacjami w mediach, jakoby strona rosyjska nic nie wiedziała o planach uczestniczenia prezydenta w uroczystościach.
Kolejną wskazaną przez prokuraturę nieprawidłowością w działaniu MSZ i polskiej ambasady był sposób przeprowadzenia wizyty przygotowawczej w Rosji. Nie dopuszczono wówczas do rozmów między przedstawicielami kancelarii prezydenta a stroną rosyjską.
Rozmowy toczyły się tylko w kwestii organizacji wizyty w dniu 7 kwietnia, z pominięciem przedstawicieli Kancelarii Prezydenta RP.
Z tych ustaleń prokuratury widać wyraźnie, że kancelarię prezydenta pozbawiono możliwości uczestniczenia w przygotowaniach do wizyt na równych prawach do kancelarii premiera. Nie ulega też wątpliwości, że wizyty rozdzielono bez pytania o zgodę głowy państwa. Jak od dawna wiemy – na życzenie strony rosyjskiej. Wyłania się też obraz niezrozumiałej gry prowadzonej przez polski rząd – nieinformowanie strony rosyjskiej o planach Pierwszego Obywatela RP.
Prokuratorzy doszli do wniosku, że nie istniał jeden zbiór przepisów, który regulowałby organizację takich wizyt, ale wskazali na dwa dokumenty, których zapisy złamano - porozumienie z 2004 roku między KPRP, KPRM, Senatem, Sejmem i MON ws. organizacji lotów najważniejszych osób w państwie oraz tzw. instrukcję HEAD.
Jak stwierdziła Renat Mazur, postępowanie wykazało nieprawidłowości w stosowaniu tych dokumentów.
Przypomniała, że instrukcja HEAD wskazywała m.in., jakie lotniska mogą być brane pod uwagę przy organizacji takich przelotów. Smoleńsk kryteriów nie spełniał.
Wiadomo było w toku przygotowań – strona polska z całą pewnością tę wiedzę uzyskała – że lotnisko w Smoleńsku jest zamknięte.
Z tego powodu nie było możliwe lądowanie na nim delegacji wizyty przygotowawczej. Urzędnikom polskiego rządu wystarczyło zapewnienie, że 7 kwietnia lotnisko będzie czynne ze względu na lądowanie Władimira Putina. Nie było w tej sprawie jednak żadnego pisemnego zapewnienia.
Z powodu niewpisania Siewiernego na specjalną listę, o której mówi instrukcja HEAD, ten lot – jak powiedziała Mazur – nie powinien się odbyć.
Tyle, że według prokuratorów żaden z urzędników nie miał obowiązku zweryfikowania tego.
Były to kompetencje należące do przewoźnika i zarządcy lotniska.
Czyli do polskich wojskowych i do strony rosyjskiej.
Renata Mazur dodała, że „jeśli chodzi o urzędników kancelarii prezydenta, wszystkie ich działania były prawidłowe”. Podobna ocena odnosi się do ministerstwa kultury i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Śledczy stwierdzili, że żaden funkcjonariusz cywilny MON nie brał udziału w przygotowaniach do wizyt.
Wszelkie działania podejmowane były przez żołnierzy, więc nie podlegały ocenie w tym postępowaniu.
Prokuratura stwierdziła natomiast nieprawidłowości w kancelarii premiera polegające na „nieprzestrzeganiu zasad wynikających z porozumienia z 2004 r., ale i na niewiedzy funkcjonariuszy o przepisach”.
Wytknięto zbyt późne złożenie zamówienia na loty w przypadku wizyty premiera, a w sprawie podróży prezydenta w ogóle nie sporządzono wniosku o zapotrzebowanie na samolot. Śledczy tłumaczą urzędników KPRM praktyką, która pokazywała, że zamówienie z KPRP automatycznie były przesyłane m.in. do 36. pułku.
Wśród innych zaniedbań – w tym przypadku szefa KPRM Tomasza Arabskiego – Mazur wymieniła m.in. nieprawidłową koordynację, nieustalenie i niepowiadamianie osób uprawnionych o wysokości limitów do dysponowania transportem specjalnym, a także bezpodstawną odmowę przyznania transportu.
Jak powiedziała Mazur, nie ulega wątpliwości, że szef KPRM pełni nadzór nad funkcjonariuszami wykonującymi obowiązki w kancelarii.
Nie ulega wątpliwości, że miał świadomość nieprawidłowości praktyki, jaka wytworzyła się w kancelarii
- mówiła rzecznik.
Usłyszeliśmy m.in. o opieszałości w funkcjonowaniu MSZ – późnym notyfikowaniu stronie rosyjskiej wizyty pana prezydenta (dopiero 16 marca), mimo że już grudniu było wiadomo, że głowa państwa wybiera się do Katynia. Kolejnym zaniedbaniem był brak reakcji na brak odpowiedzi ze strony rosyjskiej dotyczącej tej wizyty, brak reakcji na brak zgody na klot (otrzymano ją dopiero 9 kwietnia) i kompletne zignorowanie braku wyjaśnień Rosjan odnośnie nieaktualnych kart podejścia do smoleńskiego lotniska.
Jak jednak stwierdziła Mazur, nieprawidłowości naruszające przepisy, nie wyczerpują znamion art. 231 kodeksu karnego.
Stanowi on, iż:
Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Krótko mówiąc, dobro publiczne nie zostało naruszone!
Co gorsza, decyzji o umorzeniu postępowania nie można zaskarżyć, bo rodziny ofiar nie zostały w tym śledztwie uznane za strony.
Nie ma pokrzywdzonych – nie ma problemu.
Wszyscy urzędnicy zdali egzamin! Nie naruszyli interesu Polski!
znp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/135483-nieprawidlowosci-i-to-powazne-byly-ale-to-nie-przestepstwa-prokuratura-oczyszcza-urzednikow-i-zamyka-smolenskie-sledztwo