Kolejne złote wytłumaczenie premiera. Nie uczestniczymy w ważnych europejskich naradach, bo… „Polska nie jest nadgorliwa”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Mimo wszystko humory kierownictwu polskiej delegacji dopisywały. Fot. PAP / Paweł Supernak
Mimo wszystko humory kierownictwu polskiej delegacji dopisywały. Fot. PAP / Paweł Supernak

Polska nie jest nadgorliwa, by uczestniczyć we wszystkich spotkaniach strefy euro – powiedział Donald Tusk, podkreślając, że kraje te muszą "dzielić się poważnymi kłopotami".

Muszę powiedzieć bardzo otwarcie, że nie było jakimś przedmiotem naszej szczególnej ambicji, aby uczestniczyć w dyskusji, ile pieniędzy ze strefy euro ma wpłynąć do banków czy na konta rządów dwóch innych państw strefy euro

– powiedział Tusk na zakończenie dwudniowego szczytu UE w Brukseli.

Już pierwszego dnia szczyt "27" przekształcił się około godziny pierwszej w nocy w szczyt eurolandu, by podjąć decyzje ws. antykryzysowych środków dla Hiszpanii i Włoch, które borykają się z ogromnymi kosztami obsługi długu.

Nie chodzi o to, że mieliśmy dwie godziny więcej snu. Ale nie oszukujmy się:  (...) nie wiem czy ktokolwiek z państwa byłby zainteresowany tym, aby Polska aktywnie uczestniczyła w dzieleniu się poważnymi kłopotami. Dlatego nie jesteśmy nadgorliwi w tym domaganiu się ciągłej obecności w takich spotkaniach

- powiedział Tusk.

Po pierwsze: dotychczas Polsce bardzo zależało, by uczestniczyć w spotkaniach strefy euro – także tych dotyczących kryzysu euro i Grecji. Wszak ma to wpływ na powiązaną z eurolandem gospodarkę krajów spoza strefy – bo wszyscy razem jesteśmy unijnym rynkiem wewnętrznym.

Po drugie: skoro nie jesteśmy zainteresowani „dzieleniem się poważnym kłopotami”, co oznacza członkostwo w strefie euro, to dlaczego tak bardzo chcemy do tej strefy wejść? W tym tygodniu rząd powołał specjalnego pełnomocnika ds. wprowadzenia europejskiej waluty.

Po trzecie: spotkanie nie dotyczyło tylko pomocy finansowej dla krajów zagrożonych. Podjęto na nim również decyzję o tworzeniu europejskiego nadzoru bankowego z udziałem Europejskiego Banku Centralnego w trybie "pilnym", co zostało zapisane w przyjętej przez euroland deklaracji. To pierwszy element tzw. unii bankowej, na którym bardzo zależało Berlinowi. Donald Tusk co prawda opowiada, że unia bankowa dotyczy tylko państw strefy euro, ale fakty sa takie, że jest otwarta dla wszystkich państw Wspólnoty i – jeśli się zrealizuje – zapewne pojawią się naciski, by wciągać do niej kolejne kraje.

Po czwarte: tłumaczenie swojej mało istotnej roli w Europie unikaniem "nadgorliwości" jest oznaką tego, że pan premier traktuje słuchających go dziennikarzy, a za ich pośrednictwem rodaków, bez jakiejkolwiek powagi.

mtp, PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych