Macierewicz: Komisja Millera sfałszowała raport. Jeśli Tusk nie powoła nowej komisji, czeka go akt oskarżenia

Dzięki zespołowi Macierewicza opinia publiczna w Polsce poznaje dowody na kolejne kłamstwa smoleńskie, Fot. PAP/Tomasz Gzell
Dzięki zespołowi Macierewicza opinia publiczna w Polsce poznaje dowody na kolejne kłamstwa smoleńskie, Fot. PAP/Tomasz Gzell

- wPolityce.pl Stefczyk.info: Z nowej analizy przygotowanej przez prof. Kazimierza Nowaczyka współpracującego z kierowanym przez Pana zespołem wynika, że komisja Jerzego Millera celowo sfałszowała raport dotyczący przyczyn katastrofy smoleńskiej. Co to oznacza?

Antoni Macierewicz: Dotąd wydawało się, że Komisja Millera przyjmowała pewne wyliczenia wyłącznie na wiarę, że popełniła liczne błędy. Jednak nikt nie przypuszczał, że mieliśmy do czynienia z fałszerstwem. Tymczasem analiza raportu Millera przygotowana przez prof. Nowaczyka wykazuje, że mamy do czynienia ze świadomym fałszerstwem. To będzie musiało pociągnąć za sobą doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa.

 

- Co świadczy o kłamstwie?

Dane, które zostały pobrane ze skrzynki parametrów lotu, które pokazują rzeczywiste wysokości i położenie samolotu, są odwzorowane na prezentacji Millera w postaci liczb na zegarach barometrycznym i wysokościowym. One odzwierciedlają wysokość samolotu, ale nie zgadzają się w sposób zasadniczy z obrazami pokazującymi lot Tupolewa. W momencie, gdy samolot na obrazku uderza w brzozę, liczby prezentowane na zegarach pokazują, że maszyna znajduje się nie na 5 metrach, ale na blisko 20 metrach nad poziomem gruntu. To w sposób oczywisty oznacza, że samolot nie może uderzyć w drzewo oraz, że na wizualizacji mamy do czynienia z daleko inną wersją przebiegu wydarzeń niż rzeczywista. Wnioski mówiące, że przyczyną katastrofy było uderzenie w brzozę, odwrócenie się samolotu na plecy, są nieprawdziwe. To wszystko, co udowodnił prof. Binienda dokonując symulacji komputerowej, uzyskuje natomiast pełne potwierdzenie poprzez porównanie liczb, które zostały użyte przez pana Millera z obrazami, jakie przedstawia prof. Binienda. Wywód Millera jest nieprawdziwy, a dokumentacja, w tym wizualizacja lotu Tupolewa, jest sfałszowana.

 

- Rodzi się pytanie o to, kto był świadomy tego kłamstwa. Czy premier Tusk mógł o nim nie wiedzieć?

Dopuszczam możliwość pewnej niewiedzy, czy niechlujstwa premier, wynikającego z zawierzenia obrazom przedstawionym przez komisję Millera. Pamiętajmy, że do czasu publikacji minął rok od katastrofy, a w opinii publicznej ten wywód nie był nigdy podważany w oparciu o dane tego wywodu. Myśmy kwestionowali wnioski komisji Miller. Odwoływaliśmy się do prac i analiz prof. Biniendy, który kwestionował skutki uderzenia samolotu w brzozę. Jednak jak dotychczas nikt z nas nie zwrócił uwagi, że liczby przywoływane przez komisję przeczą jej wnioskom. Jeśli tak powszechnie nie zauważono tej oczywistej nieprawdy, mogę sobie wyobrazić, że również Donald Tusk nie dopełnił obowiązków i nie sprawdził dokładnie tej analizy, zawierzając swojemu ministrowi i jego ekspertom. Było na rękę rządowi, że wnioski komisji Millera są zgodne z wnioskami MAK, że nie trzeba się spierać z Rosją. Premier mógł więc nie wnikać w to, jak do tych wniosków doszła komisja. Oczywiście to prokuratura będzie oceniała odpowiedzialność w tej sprawie. Ja nie wiem, jak było w rzeczywistości, ale mogę sobie wyobrazić, że Tusk mógł nie sprawdzać, co komisja ustaliła. To szło w parze z zawierzeniem Rosjanom ws. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Skoro usłyszał od swojego ministra, że wszystko jest ok, mógł nie sprawdzać.

 

- Coraz bardziej oczywista zdaje się konieczność rozpoczęcia od nowa państwowego śledztwa dotyczącego przyczyn katastrofy smoleńskiej. Czy to jest możliwe?

To jest możliwe. Ustawa przewiduje taką możliwość. Taką decyzję oddaje w ręce Donalda Tuska. To on jest w stanie powołać na nowo Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego i nakazać jej przeprowadzenie raz jeszcze badań i weryfikację dotychczasowych wniosków. To leży tylko w rękach Tuska.

 

- Czy w Pana ocenie tak może się stać?

Jeśli Donald Tusk tego nie zrobi, trzeba będzie powiedzieć, że przyłączył się do fałszerstwa. Będzie musiał zostać oskarżony o świadome fałszerstwo. Jeśli premier powoła komisję i wyjaśni, że nie miał świadomości tego oszustwa, że został wprowadzony w błąd, uniknie takiego zarzutu. To może być dla niego przykre, że będzie zmuszony wtedy wycofać się z przyjętej przez siebie linii dot. śledztwa, ale nie będzie oskarżony o świadome działanie na jego szkodę. Jeśli nie powoła na nowo komisji, czeka go akt oskarżenia w tej sprawie.

Rozmawiał saż

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.