Esbek znęcał się nad ludźmi "S", bił, nie pozwalał spać, jeść, pić, korzystać z toalety. Ale dla "Wyborczej" i tak jest ofiarą IPN

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Obrona byłych esbeków i tajnych współpracowników komunistycznych służb specjalnych w jaką od lat zaangażowana jest "Gazeta Wyborcza" zaczynała się od przestróg przez "zoologicznym antykomunizmem", potem przybrała formę relatywizacji donoszenia na kolegów i opozycję oraz wezwań by zająć się esbekami a nie TW - "ich ofiarami". Ale i to był tylko pozór, swoista mądrość etapu.

Co jest kulminacją tego procesu? Co jest na końcu tej drogi? Odpowiedź przynosi tekst jaki "Gazeta Wyborcza" zamieściła w poniedziałek w wydaniu papierowym, a dziś promuje na stronach internetowych. To historia 63-letniego funkcjonariusza SB, Mieczysława K., który żąda 80 tys. zł. zadośćuczynienia i odszkodowania.

''To symboliczna kwota za straty, jakie zafundował mi IPN'' - napisał we wniosku o odszkodowanie i zadośćuczynienie

- informuje "GW" już we wstępie do artykułu zatytułowanego:

Były esbek: IPN bezprawnie zrobił ze mnie zbrodniarza.

Jakąż to krzywdę wyrządził IPN temu panu? Niesłusznie go oskarżył? Przypisał czyny, których ten nie popełnił? Ależ skąd. W tymże tekście czytamy:

 

K. to jeden z esbeków, których rozliczał IPN. W Kujawsko-Pomorskiem nikt przed nim nie odpowiadał za prześladowanie opozycji w latach 80. O zbrodnię komunistyczną został oskarżony dwukrotnie. W 2003 r. IPN wytoczył mu proces za znęcanie się nad jednym z liderów toruńskiego podziemia, współpracownikiem KOR Stanisławem Śmiglem. Cztery lata później - za represjonowanie innego młodego mieszkańca miasta.

Postępowania w sądzie potwierdziły, że Mieczysław K. m.in. bił opozycjonistów po twarzy lub karku, ciągnął za włosy, brodę, dusił, popychał, groził i szantażował, nie pozwalał im pić, jeść, spać, korzystać z toalety, zmuszał do stania. Choć twierdzi on do dziś, że to nieprawda, w obu przypadkach sąd skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu, grzywnę - łącznie 2,5 tys. zł - i 1 tys. nawiązki.

 

W czym więc problem? A w tym, że prawomocne wyroki zostały uchylone, a sprawy umorzone z powodu przedawnienia.Zostawmy na boku kruczki prawne, od dawna wiemy, iż prawo III RP tak jest konstruowane by komunistycznym oprawcom włos z głowy nie spadł.

To co zadziwia w całej sprawie to pasja z jaką GW robi z esbeka torturującego opozycjonistów biedną ofiarę IPN, jak słowem tylko wspomni o cierpieniach opozycjonistów, jak patrzy na temat głównie z perspektywy oprawcy. Bo przecież jeśli coś w tym wszystkim szokuje, to nie krzywdy komunistycznego przestępcy ale jego bezkarność!

Gorzka to puenta opozycyjnej drogi "Wyborczej" i smutna odpowiedź na pytanie do jakiego upadku moralnego doprowadził swoją trzódkę Adam Michnik.

No i jeszcze jedno - bezczelność esbeków wynikająca  z ich bezkarności nie zna jak widać granic. Domagają się odszkodowań za i tak nieudane próby pociągnięcia ich do odpowiedzialności. A niezastąpiony ich medialny obrońca Marian Filar troszczy się:

Albo wymierzamy sprawiedliwość, albo bawimy się w Pana Boga, kierując się zasadą słuszności. Sąd nie ma jednak orzekać o umieszczeniu w piekle a o zadośćuczynieniu i odszkodowaniu

- mówi GW.

Jak widać pewne pojęcia mają dziś zupełnie inne znaczenie niż nam się wydaje. "Bezprawne" są próby pociągnięcia do odpowiedzialności ludzi, którzy znęcali się nad działaczami "Solidarności". A "prawne" to iż za te próby żądają oni w swojej bezczelności odszkodowań.

gim

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych