Europejscy przywódcy mają już tylko kilka tygodni czasu na to, by zapobiec katastrofie, jaką byłby upadek waluty euro - ostrzega sobotni niemiecki dziennik "Suedeutsche Zeitung".
Komentator gazety napisał, że Europie potrzebny jest jeden minister finansów, wspólny budżet, podobne systemy emerytalne i socjalne oraz zharmonizowana polityka podatkowa.
Pod tym ostatnim pojęciem kryje się dla Polski wielkie niebezpieczeństwo - oznacza bowiem utratę jedynej właściwie naszej przewagi konkurencyjnej nad państwami Zachodu to jest niższych kosztów pracy.
Autor komentarza kreśli pesymistyczny obraz sytuacji w UE:
W Europie panuje nastrój przygnębienia. W przeddzień wyborów w Grecji widać wyraźnie, że rozpoczął się ostatni decydujący etap kryzysu walutowego.
Przyznaje, że nie tylko sytuacja w Grecji doprowadziła do głębokiego kryzysu, wskazując na konieczność pomocy dla hiszpańskich banków, włoską depresję, niepokojące sygnały wysyłane w pierwszych dniach po objęciu władzy przez nowego prezydenta Francji oraz "podjazdowe wojny" w Niemczech o ratyfikację paktu fiskalnego.
Może się zdarzyć, że Europa nie znajdzie w sobie wystarczającej siły, by przepędzić upiora sprzed swoich drzwi
- czytamy w największej niemieckiej opiniotwórczej gazecie.
Zdaniem komentatora w minionych dwóch latach Europie udało się stworzyć "istotną broń przeciwko kryzysowi". Pod kierownictwem Niemiec strefa euro zaaplikowała sobie "mieszankę polityki oszczędnościowej i reform", a obecnie dopisywany jest program działań służących wzrostowi gospodarczemu.
Mimo tego, autor nie kryje obawy, że jeśli problemy Włoch pogłębią się lub też bilans finansów publicznych we Francji ukaże "finansowy przechył na niespotykaną dotąd skalę", to "nie pomogą już żadne gwarancje", a problemy okażą się większe niż możliwości pomocy ze strony Niemiec.
Wtedy kraje opuszczą euroland. Europejska waluta upadnie
- przewiduje "SZ".
Według gazety szefowie europejskich rządów mają już tylko kilka tygodni czasu, aby zapobiec nadciągającej katastrofie. Komentator ocenia, że na szczyt UE w Brukseli pod koniec czerwca przygotowano kilka pomysłów, które "mogą stanowić nową jakość w procesie ratowania euro".
O politycznym skoku jakościowym będzie można mówić tylko wtedy, jeżeli w ciągu kilku miesięcy uda się zbudować unię fiskalną, unię bankową oraz konieczną dla realizacji obu projektów unię polityczną. Innymi słowy: Europie potrzebny jest minister finansów, wspólny budżet, podobne systemy emerytalne i socjalne oraz zharmonizowana polityka podatkowa
- wyjaśnia komentator. Dodaje jednak, że większość Europejczyków nie chce takiej Europy. Także w Niemczech zwolennicy takiej integracji stanowią mniejszość - przyznaje, podkreślając, że nawet czarne scenariusze: upadek euro, szturm na banki, upadek gospodarki, masowe bezrobocie, wzrost znaczenia ekstremistów nie będą w stanie dodać skrzydeł entuzjastom Europy, aby zrealizować taki ambitny projekt.
Zdaniem "SZ" alternatywą dla tych pomysłów może być "Plan B", zakładający zgodę nowego rządu Grecji na pakiet oszczędnościowy, jednak po renegocjacji warunków umowy i przy zachowaniu euro. Dla Niemiec oznaczałoby to "uwspólnotowienie długów" w Europie.
To niezbyt popularne rozwiązanie, lecz ciągle jeszcze tańsze niż upadek euro, co kosztowałoby same tylko Niemcy grubo ponad bilion euro
- czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".
Warto tu dodać, że zbieranie podatków i ich dystrybuowanie to od wieków kluczowy element tak demokracji, jak i celu dla którego powstały państwa narodowe. Zaskakujący jest więc całkowity brak w tekście jednego pytania - czy państwa narodowe na takie przekazanie kompetencji Unii, a w rzeczywistości głównie Niemcom, się zgodzą.Skąd pewność, że tak? I to założenie w tle - nie trzeba pytać o tak fundamentalną zmianę ludzi, nie trzeba.
Warto przypomnieć słowa posła PiS do Parlamentu Europejskiego i znawcy tego systemu Konrada Szymańskiego, który kilka miesięcy temu mówił:
To jest mechanizm kluczowy dla integracji europejskiej. Otóż najpierw daje się ludziom coś fajnego. Na przykład podróżowanie bez paszportów i granic. Wszyscy są zachwyceni, szczęśliwi. Ale po jakimś czasie się okazuje, że przy okazji trzeba, o czym nie mówiono wcześniej głośno, wprowadzić wzajemne uznawanie wyroków, wspólną politykę azylową, czy imigracyjną... Z euro było tak samo. Świadomie, a nie w wyniku błędu, zbudowano system w którym za jakiś czas miało dojść do przesilenia. Jeśli chodzi o istotę podobnego do obecnego. Wtedy, przy tej okazji zamierzano uzyskać od państw członkowskich coś normalnie nie do uzyskania – zarządzanie gospodarcze z Brukseli. Podając to jako konieczny warunek uratowania wspaniałej, wspólnej waluty. To polityka indukowania zmian, wprowadzania nierównowagi, którą potem trzeba wyrównać – dalszą integracją. Dotąd zresztą niezwykle skuteczna.
O tym, że obecne plany ratunkowe, których było już siedem, od dawna ostrzega także prof. Krzysztof Rybiński.
gim, inf. własna, PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/134497-czy-o-to-w-tym-wszystkim-chodzi-prasa-niemiecka-wskazuje-kierunek-wspolny-minister-finansow-unii-i-wspolny-budzet