Stewarda we Wrocławiu pobił były żołnierz specnazu. Nowe informacje dotyczące piątkowej bójki

Polskie służby znają już nazwiska, adresy zamieszkania i profesje szóstki rosyjskich chuliganów, którzy w piątek we Wrocławiu pobili stewardów po meczu Rosja – Czechy – Pisze lokalny dodatek do „Gazety Wyborczej”.

Pracownicy stadionu analizując zapisy z monitoringu, doszli do miejsc, które Rosjanie wykupili.

Dane przekazano służbom rosyjskim, a te zidentyfikowały jednego z napastników - tego, który na zdjęciach jest bez koszulki i ma tatuaż na prawej łopatce. To były żołnierz specnazu – jednostki specjalnej wojsk Federacji Rosyjskiej.

Bandyci wciąż są na wolności. Nie wiadomo, czy wciąż w Polsce, czy wrócili do domów. Kolejne dwa mecze Rosjanie zagrają w Warszawie.

Znamy ich wizerunki i personalia. W tej chwili sprawdzamy, czy osoby te przebywają jeszcze w granicach naszego kraju. Jeśli okazałoby się, że już wyjechały, będziemy prosić stronę rosyjską o pomoc w ich ściganiu

– mówią policjanci.

Według „GW” do eskalacji przemocy na stadionie miało doprowadzić nieprofesjonalne zachowanie funkcjonariuszy policji:

Na nagraniu z monitoringu widać, że do mężczyzny, który podczas meczu rzucił na murawę racę, podchodzą najpierw policjanci po cywilnemu. Zamiast od razu wyprowadzić go z obiektu, wdają się z nim w niepotrzebną dyskusję. Trwa to kilkadziesiąt sekund. W tym czasie wokół zaczyna się gromadzić tłumek zainteresowanych rosyjskich kibiców. Zaczyna się robić gorąco. Widząc to i chcąc wspomóc osamotnionych policjantów, w sprawę włączają się stewardzi w charakterystycznych kamizelkach. To ten moment, od którego zaczyna się amatorskie nagranie zrobione telefonem komórkowym i zamieszczone w internecie.

Policjanci w cywilu mieli się ulotnić, gdy Rosjanie zaczęli bić stewardów.

znp, gazeta.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.