Rodzice nie oczekują już od szkoły dobrej edukacji, chcą bezpieczeństwa. S. Kłosowski: "To sytuacja horrendalna, niespotykana od 1989 roku"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / P. Polak
fot. PAP / P. Polak

Jak donosi dzisiejsza „Rzeczpospolita”, rosnąca fala przestępczości w polskiej szkole powoduje, że przekazywanie uczniom wiedzy schodzi na drugi plan. Dla rodziców ważniejsze jest uchronienie dzieci przed przemocą i narkotykami.

Co więcej, MEN roztrwonił pieniądze z programu „Przyjazna szkoła”, który miał poprawić bezpieczeństwo w polskich szkołach. Z 6 mln zł, które zostały przeznaczone na ten cel, aż 4,5 mln wydano na lansowanie idei wprowadzenia do szkół sześciolatków, a 1,25 mln zł na promowanie zdrowego stylu życia. Tylko 250 tys. zł MEN przeznaczyło na realizację działań profilaktycznych z zakresu przeciwdziałania narkomanii.

To przykład marnotrawienia środków finansowych i włączania ich w propagandę. To jak w PRL, gdzie liczyło się propagandowe uprawnianie polityki, a nie rzeczywista dbałość o bezpieczeństwo. Ja od samego początku kwestionowałem program „Radosna szkoła” i „Przyjazna szkoła”. Ten program zastąpił program rządu PiSu „Zero tolerancji dla przemocy w szkole”. Pod względem PR program PO lepiej się sprzedaje i lepiej brzmi. Jednak okazuje się, że ta przyjazna szkoła jest coraz mniej przyjazną. To widać choćby w statystykach policyjnych, dotyczących przestępstw. Skala staje się niebezpieczna

- mówi były wiceminister edukacji, poseł PiS Sławomir Kłosowski w rozmowie z portalem Stefczyk.info.

Odnosząc się do wyników ankiety, przeprowadzonej przez Instytut Badań Edukacyjnych na grupie blisko 5 tys. rodziców uczniów klas IV szkół podstawowych, z której wynika że aż 80 procent rodziców oczekuje od szkoły zapewnienia bezpieczeństwa, tylko 40 proc. liczy na kompetentnych nauczycieli, a zaledwie co czwarty rodzic oczekuje wysokiego poziomu nauczania, stwierdza:

Rodzice coraz częściej nie mogą być spokojni o to, czy ich dziecko po całym dniu w szkole wróci w stanie nienaruszonym, czy nic mu się nie stanie. To sytuacja horrendalna, niespotykana od 1989 roku. Z takimi przypadkami nie mieliśmy do czynienia, żeby rodzice żyli w niepewności, czy ich dziecko będzie bezpieczne.


- mówi poseł Kłosowski, podkreślając, że o kardynalnych błędach popełnianych przez MEN i nieudolnym gospodarowaniu finansami, mówił w Sejmie uzasadniając wniosek o odwołanie minister Krystyny Szumilas ze stanowiska.

Pieniądze zamiast iść choćby na walkę z narkomanią, czy poprawę bezpieczeństwa idą na działania PR-owskie. Jedna z gazet opisała swoje badania, z których wynika, że popularność marihuany na terenie gimnazjum za rządów Platformy wzrosła. Rząd wydaje krocie, źle je kieruje i dlatego nie ma żadnej profilaktyki. Uczniowie, którzy brali udział w badaniu, powtarzali hasła wygłaszane publicznie przez Janusza Palikota. To jest przerażające, że tego typu działanie profilaktyczne w zakresie narkotyków nie funkcjonuje. Są pewne środki, ale to działanie nie jest koordynowane. Opinie skrajnie lewicowe np. Palikota lepiej trafiają do młodzieży niż to pseudoprofilkatyczne działanie MEN

- podkreśla. Zdaniem byłego wiceministra jedynym ratunkiem dla polskiego szkolnictwa jest zmiana władz w resorcie i na stanowisku premiera.

Bez zmiany na tych stanowiskach nie da się nic polepszyć. Jeśli to udałoby się zrobić, trzeba natychmiast przywrócić większą dyscyplinę w szkole, należy przywrócić narzędzia jej egzekwowania. Trzeba działać nie w oparciu o powiedzenie „róbta co chceta”, ale w oparciu o pewne prawa i obowiązki w szkołach. Szkoła musi działać jak dobrze zgrana rodzina konserwatywna. Każdy musi mieć swoje prawa, ale być świadomy również obowiązków. Każdy do każdego musi odnosić się z szacunkiem, znać granice. Dopiero wtedy, jeśli nauczyciele będą szanowani, jeśli uczniowie będą świadomi obowiązków, można spodziewać się pozytywnych zmian.



Rozmawiał KL, źródło: Stefczyk.info

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych