Prof. Zybertowicz: Jest bezpośredni związek pomiędzy postępowaniem tak wpływowych dziennikarzy jak Olejnik, a jakością debaty

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Panie profesorze, duży odzew wśród naszych czytelników miał pana występ w programie Moniki Olejnik, gdzie niemal nie dopuszczano pana do głosu. Prowadząca program i jej drugi gość prof. Ireneusz Krzemiński wydawali się w ogóle zirytowani pana obecnością i pana poglądami.

TU ZNAJDZIESZ OPIS TEGO PROGRAMU

Jest sens w ogóle chodzić do takich programów gdzie możliwość uczciwej wypowiedzi jest tak ograniczona?

Prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog, Uniwersytet Mikołaja Kopernika: Jaki sens ma taka zabawa dla Moniki Olejnik, tego mogę się tylko domyślać. Gdyby poza tym programem, prowadzonym na dość żenującym poziomie, było kilka innych na poziomie dobrym, to bym tam nie poszedł. Ale kontekst jest, jaki jest. Więc chodzę.

Miałem powody, by w tej dyskusji uczestniczyć. Po pierwsze, chciałem pokazać, że istnieją inicjatywy monitorujące antypolskie i polonofobiczne postawy w Polsce i na świecie. Pokazałem w programie kartkę z adresem inicjatywy internetowej: antypolonizm.pl. Po drugie, kiedyś pewien profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego zaprosił mnie na obiad, a zapytany o okazję odpowiedział: „Gdy ciebie widzę w telewizji to się upewniam, że nie jestem idiotą”.

 

Ludzie chcą wiedzieć, że nie są sami.

Tak, że istnieją osoby funkcjonujące w naukowym i intelektualnym obiegu, które w podobny sposób interpretują ważne zjawiska społeczne. Zatem chodzę, godząc się na ryzyko nierównej gry z dwójką a czasem i trójką pozostałych osób w studiu.

 

Podjął też pan ryzyko wypomnienia autorce programu, jak bardzo promowała Palikota i Niesiołowskiego.

To nie ja wyliczyłem, to są obliczenia portalu Gazeta.pl, który sprawdził, kogo najczęściej zapraszali przez ostatnie pół roku Tomasz Lis i Monika Olejnik. Na jej 100 programów aż osiem razy zaprosiła Janusza Palikota, a siedem razy Stefana Niesiołowskiego. Liczby te przywołałem jako element analizy, której nie pozwolono mi spokojnie zarysować. Otóż, jeśli zgodzimy się iż wśród naszych kibiców występują także postawy rasistowskie i antysemickie, to tłem społecznym, w jakim takie postawy funkcjonują i które im sprzyja jest ogólna brutalizacja życia publicznego. A z kolei do tej brutalizacji w jakimś stopniu przyczyniają się dziennikarze, którzy uporczywie lansują, bo tak częste zapraszanie trzeba nazwać lansowaniem, polityków mających zasłużoną reputację agresorów i prowokatorów.

 

Dziennikarze chcą tej agresji?

Trudno to inaczej ujmować, jeśli np. do programu pani Olejnik „Siódmy dzień tygodnia” zaproszony zostaje Stefan Niesiołowski. Osoba go zapraszająca musi sobie zdawać sobie sprawę, że jest kwestią czasu, kiedy dyskusja z merytorycznej stanie się emocjonalna i pojawi się agresja. To inna sytuacja od tej, gdy komuś raz czy drugi zdarzy się powiedzenie czegoś ostrzejszego. Jednak w przypadku takich osób jak Niesiołowski, szef partii Andrzeja Rozenka, czy – może także – Kazmierz Kutz - należy mówić o agresji jako o pewnym pomyśle na uczestnictwo w przestrzeni publicznej. W „Kropce nad i” zamierzałem ukazać bezpośredni związek pomiędzy postępowaniem tak wpływowych dziennikarzy jak Monika Olejnik, a jakością debaty publicznej w Polsce oraz pośredni związek między jakością debaty medialnej, a brutalizacją życia publicznego w ogóle. Ta ostatnia zaś wytwarza kontekst przyzwoleń na antysemickie i brutalne zachowania w świecie kibiców.

 

Media niestety funkcjonują dzisiaj albo jako miejsce pyskówek z magla na żenującym poziomie, jak u Olejnik, albo miejsce śmiertelnie nudnego całowania po stopach prezydenta czy premiera jak u Lisa. Nie ma programu, poza "Bliżej" Jana Pospieszalskego gdzie by po prostu uczciwie rozmawiano.

Chciałbym móc z profesorem Ireneuszem Krzemińskim, który ma moim zdaniem dziwny sposób myślenia, ale jest przecież badaczem zdolnym do autorefleksji, odbyć publiczną, spokojną i rzeczową debatę. Ale w sytuacji gdy Monika Olejnik gra z nim w jednej drużynie, jest to niemożliwe. Przecież gdyby prowadząca audycję chociaż delikatnie dyscyplinowała prof. Krzemińskiego, mogłoby to skłonić go to utrzymania się w ramach rzeczowej wymiany argumentów.

Kluczowe znaczenie ma jest jednak owo szersze zjawisko. Gracze medialni promują agresję i wulgarność, premiują czasem antenowym regularnych prowokatorów, a za chwilę dziwią się, że wściekłość eksploduje w tylu miejscach także przestrzeni poza medialnej.

rozm. gim

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.