Zaremba w "Uważam Rze": Tuska usilne szukanie kamienia filozoficznego, pomysłu na „nowe otwarcie” po EURO

PAP
PAP

"Tusku, nic nie musisz,tylko trwaj" - tytułuje swój artykuł o rządach Donalda Tuska Piotr Zaremba w najnowszym numerze tygodnika "Uważam Rze".

Zdaniem publicysty - "ten rząd w jakich by nie był opałach, zachował elementarną żywotność, zdolność do PR-owskiego kreowania rzeczywistości":

Możliwe, że dramatyczne apele nowego ministra infrastruktury Sławomira Nowaka o to aby zdążyć z odcinkiem autostrady A2 między Warszawą i Łodzią, to przysłowiowa koza z dowcipu, którą rabin wstawił chwilowo do zbyt ciasnego mieszkania. Aby usunąwszy  potem zwierzę, wywołać uczucie ulgi.

Jeśli w ostatniej chwili „zdążą”, wszyscy odetchną i pochwalą tę ekipę. Zapominając o innych tylko obiecanych drogach. I o takich aferach jak ta z podwykonawcami zrujnowanymi przez nierzetelną DSS za której wiarygodność sam minister Nowak ręczył. I tak będziemy świętować. A potem pojawi się samo Euro i będziemy świętować bardziej jeszcze. Problem będzie, jeśli nasza reprezentacja nie wyjdzie z grupy. Ale już Tusk coś tam wymyśli. Będziemy się cieszyć z tego, że wszystko się domknęło. Nic się nie zawaliło. Dobiegło do szczęśliwego końca.

I tak jest ze wszystkim - ocenia Zaremba:

Kiedy premier przyozdobił nam ostatnie dni swoimi gospodarskimi wizytami, kpinom nie było końca. Nawet w przyjaznych mu gazetach, także w Internecie. Internauci odkryli, że Tusk kupował bilety w kasie, gdzie nie miał prawa ich dostać (bo była dla Przewozów Regionalnych, a on jechał Intercity). Jednym słowem potiomkinowskie wioski!

Ale naturalnie, rację mają ci komentatorzy, którzy twierdzą, że są to rozrywki mniejszości. Większość cieszy się widząc w telewizjach gospodarza, którzy wszystkiego dogląda. I znów, może to poczucie błogości mogłyby zakłócić relacjonujące zdarzenia media elektroniczne. Ale tu wszystko odbywa się bezpiecznie, czy TVN, czy Polsat czy TVP.  Co najwyżej pojawiła się odosobniona  szczypta ironii w TVN 24. Ale to i tak przekaz dla wybranych. Redaktor Jakub Sobieniowski z TVN-owskich „Faktów” , który stał się już symbolem nowej propagandy sukcesu, nie pozwoli sobie nawet na ton niedowierzania.

Zdaniem Zaremby - Donald Tusk do gazet zagląda, "usiłuje też zachowywać łączność z Internetem, więc bolą go drwiny mniejszości".  Ale to nic nie zmienia - bo "Tusk wie, że i tym razem mu się upiecze".

Może trzeba się będzie uważniej przyglądać sondażom. Może nie wszyscy jego tradycyjni zwolennicy upatrujący w nim gwaranta normalności pójdą w ślady nowego wiceministra rozwoju regionalnego, a dawnego dziennikarza „Wyborczej” Konrada Niklewicza, który z gorliwością neofity jadąc na weekend z rodziną znajdzie czas aby wrzucić na twittera kilkuzdaniową apologie swego rządu, który tyle buduje. Może ktoś znowu zakpi. Ale w ostateczności wygra strach przed opozycją. I wiara, że gwarantowi warto raz jeszcze dać szansę. A gdy ze strony części opozycji padają apokaliptyczne wizje katastrofy, a Polak ich nie widzi, tym łatwiej pogodzi się z nieuchronnym.

Jak ocenia publicysta, "naturalnie Donald Tusk wie, że w Polsce nic nie trwa wiecznie, więc warto patrzeć dalej niż własny nos":

Tym przerasta większość partyjnych kolegów. Stąd usilne szukanie kamienia filozoficznego, pomysłu na „nowe otwarcie”. Na czas, gdy już szaleństwo Euro przewali się przez Polskę.

Szef rządu widzi, że przez ostatnie miesiące wielka operacja pod tytułem: organizujemy mistrzostwa Europy, pomóżcie i jak najmniej krytykujcie, pozwalała nie odpowiadać na wiele innych pytań. A teraz trzeba będzie tę perspektywę budować od początku. Wskazywać nowe cele. Uzasadniać swoją przydatność do końca kolejnej kadencji.

Trafnie to zauważa, ale pomysłu na otwarcie na razie podobno nie znalazł. Miota się ze swoimi doradcami od ściany do ściany. Trochę nie z własnej winy – trudno prognozować rozwój wypadków, kiedy niewiadomą jest przyszłość Europy. Pewne rzeczy wiadomo: na przykład zdecydowanie zmniejszy się napływ do Polski unijnych środków. Ale przyszłość może przynieść kataklizm wywołany zawaleniem się strefy euro, dotkliwą recesję, albo też stabilizację na obecnym poziomie. Nie wszystkie parametry zależą od nas.

Coś jednak od Tuska zależy, tyle że znalazł się on po troszę w pułapce między logiką polskiej polityki w ogóle (na którą miał w ostatnich latach decydujący wpływ) oraz swoim usposobieniem i metodą rządzenia. Dziś już na przykład wiadomo, że po przeforsowaniu ustawy emerytalnej, premier popadł w zniechęcenie i nie będzie próbował kolejnych reform.

Zdaniem Zaremby - Tusk jest przekonany, że awantura wokół przesuwania wieku emerytalnego tylko mu zaszkodziła. Receptą na nowe otwarcie ma być - jak głoszą intensywne plotki - rekonstrukcja personalna rządu. Publicysta uważa, że plotka o rekonstrukcji ma pewne podstawy:

Ostatnio w Brukseli Jan Krzysztof Bielecki, bliski zaufany premiera, opowiadał europosłom PO, że obecny rząd jest zbyt słaby i doprasza się korekt. A wszyscy w PO pamiętają, że ten sam Bielecki był zwolennikiem wyeliminowania z ekipy Tuska Grzegorza Schetyny. I ze dopiął swego przy okazji afery hazardowej.

Z drugiej strony ci co znają Tuska najlepiej, przekonują żeby się nie gorączkować. W poprzedniej kadencji prawie nie wymieniał ministrów, i nic nie wskazuje na to aby zmienił swoje przekonanie, że interesującej ławki rezerwowych nie ma i nie będzie. Nawet plotki o rekonstrukcji najbliższego otoczenia wydają się mało prawdopodobne.

W sumie obecny premier stawia swoje otoczenie przed kwadraturą koła: jak zjeść ciastko i równocześnie je mieć:

Jak zmienić wiele żeby nie zmieniać niczego. W ostateczności ustabilizowanie się z lekka dziś drgających sondaży i uspokojenie nastrojów w następstwie udanego Euro i zaniechania reformatorskich pomysłów może go utwierdzić w przeświadczeniu, że tak jak jest, jest dobrze. Jedna więcej udana sztuczka z prowokowaniem lidera PiS, jeden więcej gest zachodnich polityków wobec Tuska – i wszystko wróci do normalności.

A jeżeli nie wróci?

Tusk może się pocieszać perspektywą ewakuacji w roku 2014 do Komisji Europejskiej, choć podobno ani go to specjalnie nie pociąga, ani nie jest dziś tak realne, jak przed kilkoma zaledwie miesiącami. Porażka Sarkozy’ego może być początkiem bardziej generalnego odwrotu centroprawicowej EPP, a bez gwarancji sukcesu polski premier nie stanie w szranki. Musiałby się zaś zadeklarować już przed europejskimi wyborami.

Możliwe też, następca Tuska będzie Tusk:

Co prawda obiecał, że nie będzie więcej startował w wyścigu o przywództwo PO, ale zawsze może się poczuć zmuszony okolicznościami. (...) Schetyna ma chyba  świadomość, że bez wycofania się samego Tuska, nie ma szans aby rzucić mu wyzwanie. A sam lider? Ostatnio ludzie z jego otoczenia zaczęli delikatnie sugerować, że jego następcą mogłaby być prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Czy to nie jest recepta na to aby partia przelękła się takiej pozbawionej charyzmy postaci jako drogi ku porażce? I nie zaczęła apelować do Tuska aby pozostał.

I tak dochodzimy do sedna: przekonanie, że dla Tuska nie ma poważnej kontroferty, jest rodzajem samospełniającej się przepowiedni.

Nie jest już dziś tak kochany, chwilami drażni. Ale platformersi nie potrafią sobie wyobrazić świata bez niego. A Polacy?

Sil

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.