Bardzo mocne argumenty dr. inż. Grzegorza Szuladzińskiego na rzecz hipotezy o wybuchach w Tu-154, które doprowadziły do katastrofy w Smoleńsku

fot. raport KBWLLP
fot. raport KBWLLP

Dr inż Grzegorz Szuladziński w rozmowie z dziennikarzami Gazety Polskiej Codziennie przedstawia mocne argumenty uzasadniające hipotezę o dwóch wybuchach w Tu-154, który przy próbie podejścia do lądowania  rozbił się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku.

Fragmenty samolotu były rozrzucone na dużej przestrzeni, co wyraźnie wzmacnia hipotezę o jego rozpadzie na wysokości parudziesięciu metrów. Gdyby maszyna rozpadła się na ziemi, obszar, na którym znajdowano potem szczątki Tu-154 byłby znacznie mniejszy

- podkreśla Szuladziński.

Szuladziński wskazuje również, że hipotezę o wybuchu potwierdza duża liczba małych odłamów - kilkucentymetrowych kawałków wraku, które odnajdywano na miejscu katastrofy - co jest typowe dla skutków działania materiałów wybuchowych.

Obecności odłamków w tak ogromnej liczbie nie da się inaczej wytłumaczyć, chyba, że uderzeniem w sztywną przeszkodę, z wielką prędkością. W tym wypadku, nie było ani żadnej sztywnej przeszkody, ani wystarczająco dużej prędkości, bo samolot leciał ok. 270 km/h - uzasadnia ekspert parlamentarnego zespołu ds. zbadania katastrofy

Zdaniem eksperta parlamentarnego zespołu ds. zbadania katastrofy smoleńskiej wszystko wskazuje, że do katastrofy samoloty doprowadził wybuch wysokoenergetycznego materiału wybuchowego.

Taki wybuch doprowadza do powstania silnej fali uderzeniowej, która rozchodzi się od źródła eksplozji, w związku z czym największemu zniszczeniu ulegają elementy znajdujące się najbliżej tego źródła. Zniszczenia kadłuba - m.in. "wydmuchnięcie" jego elementów - wskazują na użycie właśnie takiego materiału.


MiKo, Gazeta Polska Codziennie

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych