To ważne! Antoni Macierewicz: Rosja była przygotowana na katastrofę 10/04, podejmowała zaplanowane i przemyślane działania operacyjne i propagandowe. Nasz wywiad

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

CZYTAJ: "Nasz Dziennik": tuż po katastrofie smoleńskiej ktoś na terenie Rosji manipulował przy telefonie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego

wPolityce.pl: "Nasz Dziennik" ujawnia szokującą informację, że tuż po tragedii smoleńskiej, 10 kwietnia 2010 roku, już o godzinie 10.46 czasu rosyjskiego ktoś z terenu Federacji Rosyjskiej odsłuchiwał nagrania na skrzynce śp. Lecha Kaczyńskiego, z jego telefonu. Jak pan ocenia wagę tej informacji?

Antoni MACIEREWICZ, szef parlamentarnego zespołu badającego tragedię smoleńską, poseł PiS: Ujawnienie tej informacji to jeden z przełomowych momentów w badaniu tego co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku. A jeśli, jak twierdzi "Nasz Dziennik", chodzi o 10.46 czasu rosyjskiego, to mamy do czynienia z informacją wręcz szokującą.

 

Dlaczego?

Bo to kwestionuje zupełnie podstawową informację spośród tych podawanych przez Rosjan - tę o czasie katastrofy. Od początku był z tym zresztą kłopot. Najpierw podawano godzinę 10.56, następnie 10.40, ostatecznie stanęło na 10.41. Ten czas potwierdzały wszystkie podawane nam dane - z wieży, z czarnej skrzynki, z parametru lotów. Wszystko to było dostosowane do przyjętej godziny 10.41. Jeżeli teraz okazuje się, że do telefonu pana prezydenta włamano się już o godzinie 10.46, czyli niecałe cztery minuty po dotychczasowym czasie katastrofy, to oznacza, że musimy zweryfikować także i to kiedy doszło do katastrofy. Nie ma bowiem fizycznej możliwości by odnaleźć telefon i następnie włamać się do niego jeszcze w czasie gdy pogorzelisko płonie, przewalają się fragmenty tupolewa. Taka sytuacja nie mogła mieć miejsca.

 

A więc wniosek - katastrofa mogła zdarzyć się wcześniej niż dotąd podawano?

Tak, taki wniosek można wyciągnąć, jest to oczywiste. Jeśli godzina 10.46 dotyczy czasu rosyjskiego, a wszystko na to wskazuje, katastrofa musiała się zdarzyć wcześniej, przynajmniej o kilkanaście minut niż dotąd podawano. To oznacza zaś, że cała dokumentacja, którą dysponujemy w tej sprawie, została sfałszowana. To by oznaczało, że jesteśmy świadkami jakiejś gigantycznej manipulacji w tej sprawie, z której i pan Jerzy Miller, szef komisji badającej tragedię i prokuratura musieli sobie zdawać sprawę.

 

Nawet jednak jeśli jest to czas polski, to informacja i tak jest szokująca. Bo świadczy iż dwie godziny po tragedii rzekomo pogubieni, pogrążeni w chaosie i przerażeni Rosjanie podejmowali działania jak najbardziej precyzyjne i dowodzące raczej dobrego przygotowania niż zaskoczenia. Wiedzieli co robić, nie cofali się przed niczym.

To znaczy także iż świadomie podejmowali działania zmierzające do wykradzenia informacji dotyczących bezpieczeństwa i polityki państwa polskiego. Uderzali w państwo, które właśnie straciło elitę. To stawia pytania o penetrację pozostałych urządzeń elektronicznych. I o to dlatego zapewniano nas, jak dziś wiemy już niezgodnie z prawdą, iż bez polskiego pozwolenia nikt nie miał dostępu do materiałów i informacji jakie znajdowały się przy prezydencie RP, polskich generałach i ministrach.

 

Po raz kolejny widzimy, że Rosjanie zachowują się jakby byli na tę katastrofę przygotowani. To niewyobrażalne, żeby z marszu, po takiej tragedii, jeśli jest  niespodziewana, podjąć tak precyzyjne działania skierowane przeciw państwu, którego elita zginęła. Nawet najlepsi kagebiści są chyba do tego niezdolni.

W pełni się zgadzam. Zespół Parlamentarny kilkakrotnie już wskazywał, że podejmowano szereg działań, które można nazwać przygotowawczymi, przed tragedią. Choćby obecność pięciu rodzajów rozmaitych służb wojskowych w okolicach lotniska, w tym specnazu! Po co tam, od początku, żołnierze specnazu?  A równocześnie zupełna "bezradność" w ratowaniu ofiar tragedii, żadnej próby udzielenia im pomocy.

 

Tu warto przypomnieć, że minister Radosław Sikorski już kilka minut po tragedii wiedział co się stało. Skąd?

To do dziś niewyjaśnione. Przekazał Jarosławowi Kaczyńskiemu, że wszyscy zginęli i że to była wina pilotów. To ostatnie było kłamstwem. Ale skąd wiedział iż wsie pagibli? Nie wiadomo. W świetle informacji podanej przez "Nasz Dziennik", w kontekście możliwego oszustwa co do czasu tragedii, wszystko to jawi się w innym świetle. Słowa ministra Sikorskiego wynikają zapewne z jakiejś innej wiedzy, o której opinia publiczna nie ma jeszcze pojęcia. Jedno jest pewne - Rosja była przygotowana na tę tragedię, podejmowała działania w sferze nie tylko propagandowej, ale i operacyjnej, które były przemyślane, całościowe, zaplanowane.

 

Minister Sikorski ujawnił nagrania swoich rozmów z ranka 10 kwietnia. Miały one wykazać źródło informacji iż wszyscy zginęli. Problem w tych, że dyspozytor z którym rozmawia nic takiego nie mówił, on nic niemal nie wiedział, nie podał też informacji o liczbie ofiar. Więc skąd Sikorski wiedział wtedy iż na pewno wszyscy polegli, że to "wina pilotów"?

Z tych rozmów wynika jednak coś bardzo ważnego - w momencie tragedii smoleńskiej cały system reagowania kryzysowego MSZ był zupełnie sparaliżowany, nic nie działało, nastąpiła niezrozumiała katastrofa internetowa. I nie wiemy do dziś kto naprawdę poinformował ministra Sikorskiego, być może ta sama osoba, która była członkiem zespołu decydującego po stronie rosyjskiej.

 

Wspomniał pan o prokuraturze. Jak pan minister ocenia umorzenie śledztwa w sprawie odsłuchiwania prezydenckiego telefonu 10 kwietnia?

Wyłączenie tego wątku do osobnego śledztwa, a następnie umorzenie pod pretekstem, że nie jest to przestępstwo a jedynie nieuprawnione skorzystanie z telefonu pana prezydenta Rzeczypospolitej, to jakaś kpina ze zdrowego rozsądku. Należałoby to nazwać po prostu matactwem.

 

Co powinna w tej chwili zrobić władza? Rząd?

W mojej ocenie pierwszorzędnym zadaniem Donalda Tuska jest w tej chwili pilne zwołanie na nowo komisji badającej tę tragedię, wznowienie jej prac. I wyznaczenie nowego zespołu prokuratorów, bo ci, którzy doprowadzili do takiej kompromitacji, wydają się niewiarygodni. Konieczne jest powołanie komisji międzynarodowej. Ujawnienie tego co podał "Nasz Dziennik" powoduje, że całe dotychczasowe badanie katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku ulega zakwestionowaniu. Czas by rząd zaczął działać na rzecz prawdy, a nie ukrywania prawdy o tajemnicy śmierci polskiej elity. Na razie tak to niestety wygląda - władza  współuczestniczy w matactwie, a nie w poszukiwaniu prawdy.

 

rozm. gim

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.