ABW sprawdzała bilingi Cenckiewicza...przez pomyłkę

Rys. Andrzej Krauze, "TRÓJKI OBYWATELSKIE W POSZUKIWANIU EGZEMPLARZY RZECZPOSPOLITEJ"
Rys. Andrzej Krauze, "TRÓJKI OBYWATELSKIE W POSZUKIWANIU EGZEMPLARZY RZECZPOSPOLITEJ"

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sprawdzała billingi znanego historyka dr. Sławomira Cenckiewicza. Minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki tłumaczy, że stało się to przez pomyłkę i nikt konsekwencji nie poniesie.

W lutym "Nasz Dziennik" informował, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod pretekstem sprawdzenia połączeń telefonicznych Piotra Bączka, byłego członka Komisji Weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych i pracownika Służby Kontrwywiadu Wojskowego, ustalała billingi z telefonu stacjonarnego historyka Sławomira Cenckiewicza. Obaj byli związani z procesem likwidacji WSI i weryfikacji ich żołnierzy. Jacek Cichocki, minister spraw wewnętrznych, tłumaczy, że doszło po prostu do pomyłki, a nielegalne sprawdzenie billingów Cenckiewicza nie było zamierzone. Co więcej, zapewnia o rzetelności, skrupulatności i kontroli, jaką objęte są tego rodzaju czynności.

Zdaniem Bączka, tłumaczenia ministra są bulwersujące i żenujące. - Oznaczają, że ABW pod szefostwem Krzysztofa Bondaryka nie potrafi nawet prawidłowo odczytać numerów telefonicznych dwóch różnych osób mieszkających w innych miastach – powiedział Bączek „Naszemu Dziennikowi”. „Co ciekawe, szef MSW zapewnia, że funkcjonariusze są doskonale przygotowani do realizacji swoich czynności, znają odpowiednie przepisy, a kontrola wewnętrzna w Agencji wykazała, że nikt z nich nie ponosi i nie poniesie żadnych konsekwencji. Oznaczałoby to, że szef ABW Krzysztof Bondaryk znajduje się ponad prawem. Zdaniem Bączka, taka sytuacja sprawia, że szef służby może sprawdzać, pod pozorem "pomyłki", połączenia każdego obywatela zwłaszcza osób związanych z opozycją, łamać jego prawa konstytucyjne i nie ponosić żadnej odpowiedzialności”- czytamy w gazecie.

Nie wiadomo jak doszło do „pomyłki”. Zdaniem ABW, postępowania prokuratorskie prowadzone w sprawie rzekomych przecieków z Komisji Weryfikacyjnej czy osławionej korupcji przy weryfikacji (czego nigdy nie wykazano) oraz rzekomego handlu aneksem do raportu z działalności WSI były "bardzo skomplikowane", a funkcjonariuszowi zajmującemu się tymi sprawami po prostu się coś pomieszało z numerami telefonicznymi. Według ABW, nazwisko Sławomira Cenckiewicza wzięło się stąd, że - jak napisano w wyjaśnieniach - było w aktach umorzonej już sprawy rzekomych przecieków z Komisji Weryfikacyjnej, a Bączka - ponieważ przewijało się w sprawie rzekomego handlu aneksem. "Ze względu na skomplikowany charakter spraw nastąpiło omyłkowe przypisanie jednego numeru telefonu stacjonarnego osobie nie będącej w rzeczywistości jego abonentem" - wyjaśnia minister Cichocki. Więcej - ze względu na konieczność "przetworzenia bardzo dużej ilości danych o zróżnicowanym formacie nie można wykluczyć niedopatrzenia w tym zakresie"- informuje „Nasz Dziennik”.

Ł.A/Nasz Dziennik

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych