Czym jest dzisiaj patriotyzm? Jak rozumieć powołanie do działania na rzecz dobra wspólnego? Co proponuje nam atakująca dzień po dniu tradycyjne wartości lewica? Przed Świętem Flagi (2 maja) i świętem Konstytucji 3 maja warto przeczytać i przemyśleć ważny tekst pisarza i publicysty Piotra Zaremby w dodatku do "Rzeczpospolitej" "Plus Minus". Zaremba w swoich rozważaniach wychodzi od obserwacji dotyczącej sytuacji z ostatnich dni:
Groźny wzrok Piotra Pacewicza padł na piosenkę zespołu "Złe Psy" zatytułowaną "Urodziłem się w Polsce". Główny ideolog gazety Wyborczej nauczający ludzi, co mają myśleć o wszystkim: od seksu po zdrowie, policzył liczbę jej słów (105, w tym 20 razy "Polska") i wydał wyrok: "Wszystko to prostackie, śmieszne. Ale i groźne, bo nienawiść jest zaraźliwa".
Czy ma rację piętnując prostotę utworku? Więc powinien potępić całą popkulturę, która co i rusz preferuje tekściki złożone z kilku słów na wszystkie tematy: sprawiedliwości, miłości, rodziców, przyrody, szczęścia i nawet śmierci. Gdzie zaś zauważył nienawiść? W zapowiedzi "będziemy wojować i wygrywać"- w teorii może to dotyczyć wszystkiego: od meczów footballu po kampanie promocyjne na rzecz Polski?
Jak stwierdza publicysta, taka postawa ludzi "Wyborczej" już na progu zniechęca do brnięcia w dyskusję. Pacewicz zachował się zdaniem Zaremby dokładnie jak jury Polsatowskiego programu "Must be the Music". Oto czwórka celebrytów inną piosenkę o Polsce wykonaną przez licealistę z Sanoka Piotra Wolwowicza przyjęła za zgorszeniem pobożnych niewiast, którym pokazuje się wizerunek diabła. Zacytujmy portal Niezależna.pl: „skrzywiona Kora, która wydusiła z siebie jedynie: "No prawie że umarłam".
Ale, jak podkreśla autor tekstu, stawka sporu o "Złe psy" jest większa. I wskazuje jak to widzi medialna lewica w Polsce:
Wyborcza przez lata unikała zbiorczych deklaracji o patriotyzmie, co nie znaczy, że nie uczestniczyła w debacie o nim. Choćby traktując w odpowiedni sposób naszą historię.
Przykład tekstu Michała Cichego, który już w roku 1994 uczcił 50-lecie Powstania Warszawskiego opowieściami o Żydach mordowanych przez powstańców jest przywoływany już rytualnie. A przecież to tylko pierwsza z wielu tego typu "szokowych terapii".
Potem ich narzędziem stały się a to w pełni popierane na Czerskiej rewelacje Jana Tomasza Grossa, a to spory z niemieckimi historykami o "krwawą niedzielę" bydgoską, a to prztyczki wymierzane twórcom Muzeum Powstania Warszawskiego, a to wojny z organizatorami historycznych rekonstrukcji. Nie wszystko co pisali "rewizjoniści" z Czerskiej było nieprawdą. Tyle że prezentowane w nieznośnej prokuratorskiej manierze, przeciwstawiane rzekomej sztampie dotychczasowej celebry, często wyciągane z rękawa przy okazji rocznic, które miały być raz na zawsze zdekonstruowane, te rewelacje służyły jako taran. Do rozbijania „patriotycznych mitów”, które nie zawsze były mitami.
Publicysta dodaje:
Wszystkie te krucjaty, uwikłane zresztą w doraźne wojny z prawicą, a po 2005 w wojnę totalną z projektem IV RP, mogły być jeszcze od biedy uznane za narzędzie kształtowania patriotyzmu nowego - bardziej krytycznego i świadomego. Nawet jeśli stawał się on coraz bardziej kruchy, pozbawiony podstaw, można by rzec –właśnie bezobjawowy.
Ale ten przejściowy etap w środowisku lewicy się kończy. Dziś horyzont tego co akceptują przesunął się dużo dalej:
Skolonizowana przez dziennikarzy "Krytyki Politycznej", coraz szerzej otwarta na nowinki całkiem już lewackie, "Wyborcza" podążała z duchem czasu. Symbolem był tu artykuł "Patriotyzm jest jak rasizm" Tomasza Żuradzkiego, którym ów nieznany poza tym politolog "uczcił" rocznicę Cudu nad Wisłą w sierpniu 2007 roku. Autor nie zatrzymał się na atakach na PiS-owską ekipę rządzącą, jakich na tych łamach pojawiły się setki. Nie wystarczył mu nawet żarliwy pacyfizm, który kazał zderzyć wojskową defiladę z bitewnymi obyczajami małp.
Żuradzki otwarcie zakwestionował sens patriotyzmu: wszak "podział świata na państwa narodowe jest przypadkowym i krótkim okresem w dziejach ludzkości". Rzecz charakterystyczna, nie wywołało to reakcji czołowych publicystów tej gazety, którzy najwyraźniej chcieli kolejnej szokowej kuracji.
Promują w zamian "patriotyzm bezobjawowy". Wspólny mianownik jest jeden: wspierają wszystko, co osłabia „tradycyjnie pojmowaną polskość”. Dla tego celu warto się przebrać w stroje regionalistów i wielbicieli kultury ludowej (np. śląskiej), którą poza tym się pogardza.
Publicysta podsumowuje, że z coraz bardziej efemerycznych konstrukcji „patriotyzmu nowoczesnego” wyziera lekceważenie dla własnego społeczeństwa i okrzyk Olgi Lipińskiej: „życie jest najważniejsze”. W końcu w mgławicy świata bez norm i tożsamości znikają także idealistyczne poszukiwania takich odważnych ludzi jak Jan Józef Lipski chociażby. Ostaje się za to całkiem nie mgławicowa filozofia „pełnej michy”. Ktoś kto porzuca jedną zbiorowość, na ogół zdradza w ostateczności wszystkich.
gim, źródło: Rzeczpospolita
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/131545-filozofia-pelnej-michy-i-patriotyzm-bezobjawowy-wazny-esej-zaremby-o-tym-co-lewica-promuje-zamiast-patriotyzmu