NASZ WYWIAD. Pyffel: Choć Polska nie wypracowała strategii wobec Chin, Chiny wybrały nas na strategicznego partnera

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / Radek Pietruszka
Fot. PAP / Radek Pietruszka

Premier Chin Wen Jiabao oraz kilku ministrów chińskiego rządu rozpoczęło dwudniową wizytę w Polsce. Poza rozmowami szefów rządów, podpisane mają być porozumienia dotyczące m.in. współpracy małych i średnich przedsiębiorstw, współdziałania w zakresie zrównoważonej infrastruktury oraz współpracy kulturalnej.

W Belwederze Wen Jiabao spotka się z prezydentem Bronisławem Komorowskim.

Wieczorem zostanie wydany oficjalny obiad na cześć szefa chińskiego rządu.

Jutro natomiast premierzy zainaugurują w hotelu Hilton Forum Gospodarcze Polska-Europa Środkowa-Chiny. Z tej okazji do Warszawy przyjadą szefowie rządów: Bośni i Hercegowiny, Chorwacji, Czarnogóry, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Macedonii, Rumunii, Serbii, Słowacji, Słowenii, Węgier oraz wicepremierami z Albanii i Bułgarii.

O znaczeniu wizyty chińskiego premiera dla wPolityce.pl oraz Stefczyk.info mówi Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska – Azja.

 

Czy organizowanie forum gospodarczego z udziałem 15 premierów właśnie w Polsce można traktować jako sygnał, że naprawdę dla Chin się liczymy i mamy być ich okienkiem kontaktowym z Europą?

Oczywiście. To już jest postanowione. To się dzieje od 2008 roku, szkoda, że wiele mediów tego nie zauważa. Jesteśmy trochę zaskoczeni jak drogowcy przez zimę. Ten świat się zmienia, globalizuje. Coraz większą role odgrywają Indie, Brazylia, Chiny i wiele innych krajów. A my cały czas żyjemy w świecie zachodnim z lat 90. Dlatego nas to zaskakuje. Chiny wybrały nas na kluczowego partnera w naszym regionie i od 2008 roku konsekwentnie tę politykę realizują. Z kraju, który był Chinom nieprzychylny, krytykował je za łamanie praw człowieka, za sytuację w Tybecie, uczyniły strategicznego partnera. Co ciekawe – strategicznego partnera, który nie ma strategii wobec Chin. Wyraźnie widać to od grudnia ub. r. i wizyty w Pekinie prezydenta Bronisława Komorowskiego. To była przełomowa wizyta. Przyjazd do Polski premiera Wen Jiabao wpisuje się w tę logikę rozwoju relacji z Polską.

 

Zwrot Chin w naszą stronę widać też było w czasie szanghajskiego Expo w 2010 roku, które niespodziewanie okazało się naszym wielkim sukcesem, gdzie zostaliśmy wyjątkowo docenieni, gdzie wyróżniono marszałka polskiego Sejmu transmitując w telewizji jego wystąpienie.

Dokładnie. Zredukowaliśmy budżet na Expo o 70%, a udało się tak skutecznie wypromować nasz pawilon, że liczba go odwiedzających była ośmiokrotnie większa od naszych założeń. To było gigantyczne osiągnięcie. Na zakończenie Grzegorz Schetyna – tylko marszałek Sejmu – przemawiał z premierem Viktorem Orbanem, który bardzo starał się przyciągnąć Chiny na Węgry, z sekretarzem generalnym ONZ, z premierem Wen Jiabao. W Polsce nikt o tym nie napisał! Nie miało to żadnego znaczenia. Widać więc, że ten proces od jakiegoś czasu postępuje, a my z jakichś powodów go nie zauważamy. Brakuje nam strategii w relacjach z Chinami, są one jakąś ciekawostką, egzotyką. A przecież w dzisiejszym globalnym świecie Chiny i Ameryka odgrywają najistotniejszą rolę. W najbliższej dekadzie Polskę czeka więc olbrzymie wyzwanie i nie wolno go zignorować.

 

Wczoraj Donald Tusk chwalił się w Rijadzie, że Polska jest największym magnesem dla zagranicznych inwestycji w Europie. Czy teraz, dzięki Chinom, nasza moc przyciągania okaże się jeszcze większa? Jakie realne możliwości stoją przed Polską, jako liderem regionu, z którym Chiny chcą współpracować, mimo wspomnianego przez pana braku strategii?

Na szczęście ta strategia powoli się wykuwa. Pojawił się raport Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Powstał portal gochina.gov.pl. Jest kilku polityków – wspomniany Schetyna czy Waldemar Pawlak, którzy widzą pojawiające się możliwości. Ale to wszystko na razie jest w powijakach. Inicjatywa jest po stronie chińskiej. Oni mają pomysł, rozbudowują swoją infrastrukturę, wchodzą do Polski z dwoma bankami – Bank of China i Bankiem Przemysłowo-Handlowym. Ten drugi specjalizuje się w operacjach finansowych, jego aktywa są dziesięciokrotnie wyższe niż aktywa wszystkich banków w Polsce. Działa trochę ta legenda zielonej wyspy. Chińczycy inwestują na całym świecie te miliardy dolarów, a u nas widzą miejsce, gdzie mogą inwestować bezpiecznie. Można się więc spodziewać wykupu polskich obligacji, które wciąż mają wysoki rating. Prywatyzacji dużo nie będzie, bo niewiele zostało do sprywatyzowania. Ale liczy się, że zainwestują ok. 30 mld w czterech kontraktach energetycznych na budowę bloków energetycznych, w których startują dwie chińskie firmy. Wsparcia inwestycyjnego może też spodziewać się Bogdanka. To wszystko stanowi duże wyzwanie dla Polski i mam nadzieję, ze dobrze się w nim odnajdziemy.

 

Gdy w Chinach był ostatnio prezydent Komorowski, wytykano mu, że nie wspomniał nic o prawach człowieka. Czy premier powinien zachować się inaczej? Czy też nie, z obawy o zaszkodzenie stosunkom z chińskim gigantem? Czy europejscy przywódcy powinni w ten sposób myśleć?

To może zszokować czytelników Stefczyk.info czy wPolityce.pl, którzy są przywiązani do pewnego etosu opozycyjnego, „Solidarności”, ale myślę, że to nie miałoby żadnego znaczenia. Sytuacja w Chinach zmienia się, lecz zależy od samych Chińczyków. Słowa Baracka Obamy nie robią żadnej różnicy, więc nie robiłyby tym bardziej słowa prezydenta Komorowskiego czy premiera Tuska. Cóż mogłaby zrobić Polska dla poszanowania praw człowieka w Chinach, skoro nie radzi sobie nawet z egzekwowaniem praw dla swojej diaspory na Litwie? Poza tym trzeba pamiętać, że byłyby to tylko ceremonialne wypowiedzi. Chińscy liderzy już rozumieją, że zachodni politycy muszą coś o tym wspomnieć, bo drgają im wtedy słupki poparcia, ale przełożenia na sytuację w Chinach nie ma to praktycznie żadnego. Jeśli ktoś chce walczyć o prawa człowieka w Chinach, to nie deklaracjami czy produkcją ton makulatury, jak robią państwa zachodnie, ale nieprzyjmowaniem chińskich pożyczek czy inwestycji. To skuteczniejsza droga. Jak wiemy, nie ma żadnego kraju, który by tak postępował. Polska była poszkodowana przez ostatnie 20 lat właśnie przez to, ze traktowała stosunki z Chinami zbyt idealistycznie. Chyba czas z tym skończyć.

znp, ruk

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych