Znieważenie marszałka Sejmu, a potem prezydenta RP oraz fałszowanie dokumentów i posługiwanie się nimi – takie zarzuty usłyszał twórca strony satyrycznej Antykomor.pl. Robert F. usłyszał zarzuty. Grozi mu 5 lat pozbawienia wolności.
O stronie AntyKomor.pl głośno było w maju ub. roku. Wtedy do mieszkania autora strony weszli funkcjonariusze ABW, którzy m.in. zabezpieczyli jego laptopa i inne nośniki danych. Czynności zleciła prokuratura w Tomaszowie Mazowieckim, prowadząca śledztwo w sprawie znieważenia głowy państwa. Po kilku miesiącach sprawa trafiła do piotrkowskiej prokuratury.
Na stronie gromadzone były materiały o prezydencie Bronisławie Komorowskim, a także m. in. gry polegające na strzelaniu do jego wizerunku oraz - jak podkreślała ABW - zdjęcia przedstawiające go jako "prostytutkę, homoseksualistę, pijaka, uczestnika czynności seksualnych".
Autor strony twierdził, że ma ona charakter wyłącznie satyryczny i nie znieważała prezydenta, jednak po tym, jak przeszukano jego mieszkanie zdecydował się na jej zamknięcie. Kilka tygodni później reaktywował stronę i umieścił ją na serwerze w USA.
Pod koniec maja autor strony złożył w warszawskiej prokuraturze doniesienie o podejrzeniu przestępstwa nadużycia władzy przez Agencję. Zawiadomienie dotyczyło przestępstwa przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy ABW i prokuratora oraz działania na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. W jego ocenie ABW nie miała podstaw prawnych do działań, bo Agencja nie ma ustawowych kompetencji do ścigania znieważenia głowy państwa.
Ostatecznie doniesienie trafiło do Prokuratury Rejonowej w Sieradzu, która w lipcu po przeprowadzeniu czynności sprawdzających odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Prokuratura uznała, że w tym przypadku nie doszło do przestępstwa przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych i działania na szkodę interesu publicznego lub prywatnego.
Akcja Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przeciw autorowi strony w oczach wielu komentatorów była zamachem na wolność słowa. Posłowie PiS złożyli w tej sprawie wniosek na Komisji ds. Służb Specjalnych, aby szef ABW i prokuratura przedstawili, dlaczego Agencja została zaangażowana w tej sprawie. Uznali, że ABW przekroczyła swoje uprawnienia, bo w katalogu przestępstw, jakimi - zgodnie z ustawą - się zajmuje, nie ma słowa o publicznym znieważaniu prezydenta RP.
Prezydent mówił wówczas, że z akcją ABW nie miał nic wspólnego. Zaznaczył, że potrafi z dystansem i autoironią podchodzić do satyrycznych materiałów, również na swój temat, jednak - jak powiedział - warto odróżnić żart od tego, co jest przejawem nienawiści, bądź zwykłego chamstwa.
Co ciekawe, do takich rozróżnień nie wzywał, gdy przez pięć lat kpiono, drwiono i niszczono śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jego nazywano chamem, pijakiem, alkoholikiem itp. Obrażano go nawet po śmierci. I nikogo za to nie ścigano, i Bronisław Komorowski nie apelował, by rozróżniać satyrę od chamstwa i siania nienawiści. Pogarda dla urzędującego Prezydenta przestała być akceptowana, gdy wybory wygrał Bronisław Komorowski. Dopiero teraz chamstwo od satyry trzeba odróżniać…
PAP,saż
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/130459-tworca-strony-antykomorpl-uslyszal-zarzuty-smial-sie-nie-z-tego-prezydenta-co-trzeba