Po co Rosjanie "wypucowali" wrak? "Chodzi tu o zdezawuowanie ewentualnych wyników badań w przyszłości"

Fot. PAP/Wojciech Pacewicz
Fot. PAP/Wojciech Pacewicz

"Nasz Dziennik" w dzisiejszym wydaniu analizuje ostatni ruch Rosjan - demonstracyjne wymycie wraku tupolewa w którym 10 kwietnia 2010 roku zginęła polska elita państwowa, ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim i Jego Małżonka na czele. Red. Anna Ambroziak opisuje, że fotoreporterów obsługujących wczorajsze uroczystości w Smoleńsku, którym pozwolono z bliska zrobić zdjęcia pewnych elementów zniszczonego Tu-154M, spotkało spore zaskoczenie: części samolotu wyglądają tak, jakby ktoś je dokładnie wyczyścił. I zauważa, że takim stanem rzeczy zdumieni są prawnicy:

Wrak samolotu to materiał dowodowy, który nie powinien być nikomu udostępniony. Jeżeli dowód nie został przebadany, nie mogą podchodzić do niego osoby postronne. Ktoś przecież mógłby coś podrzucić lub coś zabrać. Możemy domniemywać, że chodzi tu o zdezawuowanie ewentualnych wyników badań w przyszłości. Zawsze wtedy strona rosyjska będzie mogła powiedzieć, że coś zostało podrzucone lub zabrane i że to nie była ich wina

- ocenia Bogdan Święczkowski, prokurator w stanie spoczynku, były szef ABW.

Mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik prawny Jarosława Kaczyńskiego dodaje, że wrak jest niezbędnym dowodem do ustalenia przyczyn katastrofy. Żeby ją wyjaśnić, musi zostać spełniony jeden z trzech warunków: albo musi się zmienić rząd, albo musi się zmienić jego podejście do śledztwa, albo też należałoby zwołać komisję międzynarodową:

Wrak jest umyty. No więc ktoś tu ingerował. To konkretna demonstracja, ile dla nich znaczy polski Air Force One. W tej sytuacji chętniej widziałbym na uroczystościach w Smoleńsku zamiast ministra Bogdana Zdrojewskiego ministra sprawiedliwości. I ekipę roboczą, na ewentualność rozmów o zwróceniu wraku stronie polskiej

- konkluduje mec. Pszczółkowski.

Wymycie wraku świadczy o demonstracji siły strony rosyjskiej. To dowód w sprawie, którego dysponentem jest Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej. A dowód w sprawie powinien być w stanie takim, w jakim był w chwili zdarzenia. Polska jest tylko petentem. Może kierować tylko kolejne noty o właściwe zabezpieczenie dowodu

- mówi z kolei "Naszemu Dziennikowi" mec. Rafał Rogalski. I podkreśla, że wrak powinien zostać od razu po katastrofie przetransportowany do hangaru.

Daleki jestem od twierdzenia, że chodzi o zacieranie śladów. Ale na pewno to nie powinno mieć miejsca

- dodaje mec. Rogalski.

Gazeta przypomina, że przez blisko pół roku po katastrofie szczątki Tu-154M leżały pod gołym niebem, narażone na działanie śniegu, deszczu i wiatru. Dopiero na początku października 2011 r. przykryto je brezentową plandeką o powierzchni 2,5 tys. metrów kwadratowych. Niedawno nad szczątkami tupolewa postawiono prowizoryczną wiatę, konstrukcję z elementów metalowych i drewnianych.

Wymycie wraku jest tym bardziej zaskakujące, że nic nie wiedzą o tym polscy prokuratorzy. Nic niestety nie wskazuje by strona polska odzyskała wrak w możliwej do przewidzenia perspektywie. Przypomnijmy, że nie został on przez naszych ekspertów w ogóle zbadany.

Z kolei dla portalu Fronda.pl sprawę skomentował poseł PiS i szef parlamentarnego zespołu badającego tragedię smoleńską Antoni Macierewicz:

Nie wiem, co to oznacza. Jaki jest tego głębszy sens? - ja nie wiem, trzeba o to zapytać pana Putina. Ironizując można zapytać, czy to znak jego dobrej woli i chęci wyjścia naprzeciw polskim oczekiwaniom? Mówiąc o kwestii zbadania przyczyn tragedii, w wymiarze merytorycznym to jest po prostu dalsza część niszczenia dowodów. Świadomego, bezczelnego, brutalnego, cynicznego niszczenia dowodów, w otoczce nawet nie pozorów, ale pewnej retoryki, sposobu przekonywania, że ma się dobrą wolę, podczas gdy tak naprawdę chodzi o niszczenie dowodów. Co więcej, do dziś trudno, posługując się jedynie zdjęciami – powiedzieć, co tak naprawdę Rosjanie jeszcze zrobili przy wraku tupolewa. Czy tylko mycie, czy może lakierowanie, malowanie? Trudno to stwierdzić tylko w oparciu o zdjęcie. Niewątpliwym jest jednak to, że Rosjanie mogli dowolnie manewrować przy wraku, a u źródeł tego mechanizmu leży demonstracja siły i dowolności działania Rosjan. Putin mówi nam wszystkim: „to ja tu rządzę i będzie tak, jak ja będę chciał”.

gim, źródło: Nasz Dziennik

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.