Dwa lata. "W kategorii państwowej – nigdy, po zakończeniu wojny, Polska nie okazała się tak bezsilna w dochodzeniu swoich praw"

10 kwietnia 2012r. będziemy obchodzić drugą rocznicę największej polskiej katastrofy po II Wojnie Światowej. Najpoważniejszej katastrofy w wielu wymiarach. W kategorii liczb bezwzględnych – nigdy jeszcze tylu wybitnych obywateli naszego kraju nie zginęło w tym samym momencie. W kategorii państwowej – nigdy, po zakończeniu wojny, Polska nie okazała się tak bezsilna w dochodzeniu swoich praw. Wreszcie w wymiarze moralnym – nigdy jeszcze tyle podłości i kłamstw nie wypowiedziano w kraju i za jego wschodnią granicą o nieżyjących naszych przywódcach.

Kategoria liczb bezwzględnych musi porażać swoim rozmiarem. Podczas ostatniej wojny tragicznie zginęło mniej polskich generałów, niż w ten zamglony poranek w Smoleńsku. Trudno sobie by było nawet wyobrazić zebranie tylu najważniejszych postaci naszego życia państwowego w jednym miejscu. Prezydent kraju wraz z Małżonką, Prezydent na obczyźnie, cała wyższa generalicja, szef Narodowego Banku Polskiego, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, ministrowie, posłowie, senatorowie, szef Instytutu Pamięci Narodowej, wybitne postacie życia politycznego, kulturalnego, duchowni, kombatanci. Bez przesadnego patosu można powiedzieć, że na pokładzie tego samolotu była większość ludzi obrazujących Majestat Rzeczypospolitej. Ten Majestat w jednej chwili runął w dół, w sowieckie błoto. Jakie polskie służby były tam na lotnisku przygotowane do ochrony pasażerów TU-154M? Jeden przypadkowy BOR-owiec nawet bez bocznej broni? Bez prezydenckiej kolumny transportowej, zapewnionej mobilnej ochrony? Czy polski prezydent miał iść do katyńskich grobów na piechotę, tak jak doprowadzani byli 60 lat wcześniej polscy oficerowie?

W kategorii państwowej tragedia ta przedstawiała się i niestety przedstawia się nadal równie katastrofalnie. Polski minister spraw zagranicznych w kilkadziesiąt minut po zdarzeniu stwierdza, że wszyscy zginęli, zamiast żądać od Rosjan rozpoczęcia akcji ratunkowej. Zamiast krzyczeć na cały świat, że do wraku samolotu w ogóle nie są dopuszczani lekarze i karetki pogotowia, woli mówić, że samolot rozbił się z winy pilotów. Nie wiem, czy w historii II i III Rzeczpospolitej był inny, równie niekompetentny dyplomata. W kraju sytuacja również przypomina ponurą groteskę. Urzędnicy pełniącego obowiązki prezydenta, marszałka Sejmu na podstawie niepotwierdzonych komunikatów Rosjan (jak mogły być potwierdzone, skoro Rosjanie w ogóle nie szukali we wraku żywych ludzi?!) domagają się przekazania władzy B. Komorowskiemu. Zamiast natychmiast zebrać i wysłać do Smoleńska lekarzy sądowych, archeologów, czy wreszcie oddziałów BOR-u w celu zabezpieczenia wraku stanowiącego polską własność, telewizje pokazują aktora D. Olbrychskiego wygłaszającego laudację „Do przyjaciół Rosjan”! Bez słowa sprzeciwu zgadzamy się na narzuconą nam przez Sowietów Konwencję Chicagowską, tak jak byśmy sami w ogóle nie mieli własnego zdania w tej sprawie. Zamiast poprosić kraje natowskie o pomoc w ustaleniu przebiegu katastrofy, polski rząd oświadcza, że ma w pełni zaufanie do „gospodarza śledztwa”. Zachodnie kraje słuchając tego wszystkiego z niedowierzaniem przecierają oczy. Czy to Polska 2010 roku, czy może 1910? Minister zdrowia z mównicy sejmowej kłamie, że polscy lekarze brali udział w sekcjach zwłok ofiar i że ziemia na terenie zdarzenia została przesiana na pół metra w głąb. Po pewnym czasie te stwierdzenia pani minister zostają usunięte z sejmowego stenogramu ! Wszystkie te rzeczy dzieją się w biały dzień w ponoć cieszącej się już ponad dwudziestoletnią niepodległością Polsce. Ministerialny urzędnik podaje, jako przykład świetnej współpracy ze stroną rosyjską to, że oddano nam wszystkie zwłoki. Doprawdy, prawdziwi łaskawcy! Tymczasem sprawujący obowiązki Głowy Państwa Bronisław Komorowski  stwierdza, że Państwo Polskie zdało egzamin w tej tragicznej sytuacji, m.in. dlatego, że sprawnie zorganizowało wszystkie pogrzeby! Nie wiadomo, płakać, czy śmiać się przez łzy?

Co wiemy po dwóch latach od 10.04.2010r.? Że piloci w ogóle nie próbowali lądować, a jedynie zeszli na prawidłową wysokość decyzyjną. Że Sowieci w ogóle nie przeprowadzali sekcji zwłok ofiar tragedii (z wyjątkiem zwłok Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego), że teren katastrofy nie był zabezpieczony, a do tej pory okoliczni mieszkańcy posiadają nie wiadomo ile elementów wraku, czy wręcz rzeczy pasażerów.

Nie wiadomo, czy w ogóle dostaniemy z powrotem wrak samolotu, stanowiący polską własność, jak i dziesiątki ważnych przedmiotów z jego pokładu (telefon satelitarny prezydenta, broń BOR-owców i ich kamizelki kuloodporne, laptopy itd.). Na rosyjską kpinę zakrawa fakt, że oddali nam kabury pistoletów, ale broń nadal mają u siebie. Nawet nie udają, że nie mogli jej znaleźć. Ale czego oczekiwać po stronie rosyjskiej skoro nasz premier publicznie dziwi się rodzinom ofiar, że chcą po 2 latach przeprowadzać sekcje zwłok swoich najbliższych. Nie wie, lub nie chce wiedzieć, że to jest decyzja polskiej prokuratury, a nie „fanaberia” ich matek i żon . Wiemy, na podstawie ekspertyzy Instytutu im. Zahna, że nieprawdziwa była informacja o obecności gen. Błasika w kabinie pilotów. Członek rządowej komisji ministra Millera przyznał z rozbrajającą szczerością, że głos generała został rozpoznany na zasadzie ... eliminacji, jako najbardziej prawdopodobny. A prezydent B. Komorowski w ostatnich dniach stwierdził, że w końcowym raporcie z prac tej komisji nie należy zmieniać nawet przecinka … No, bo przecież państwo zdało egzamin …

Dlaczego przez 24 miesiące od tragedii żadna polska uczelnia, czy instytut badawczy nie przeprowadziły symulacji przebiegu katastrofy? Czemu bardziej zainteresowane jej przeprowadzeniem są amerykańskie placówki naukowe, niż nasze krajowe politechniki?

Przez minione dwa lata codziennie toczy się walka z pamięcią o już nieżyjącym prezydencie. Codziennie Rosjanie kpią z polskiego państwa „w żywe oczy” nie oddając nam czarnych skrzynek i wraku samolotu . Ostentacyjnie trzymają go w skandalicznych warunkach pod gołym niebem. Codziennie sondują na jak wiele mogą sobie pozwolić z polskim rządem. Jak wielkie będą pokłady jego cierpliwości. Okazuje się, że jak dotąd są one niezmierzone.

Tysiące ludzi w Polsce nadaremnie czeka, aż nasz rząd „odważy się” na powołanie międzynarodowej komisji do sprawy zbadania katastrofy. A z każdym dniem do badania jest coraz mniej. Możemy tylko apelować do instytucji międzynarodowych o pomoc w wyjaśnieniu tej strasznej zagadki, wstydząc się przed wolnym światem, że nasze władze same tego zrobić nie potrafią. Pewnie latami nie dowiemy się, jak było naprawdę. Być może nie dowiemy się tego już nigdy. Pozostała nam tylko pamięć o tych którzy znów zginęli na „nieludzkiej ziemi”. Jeśli kiedykolwiek o nich zapomnimy, Ty Boże zapomnij o nas …

Jarosław Lewandowski

za: warszawskipis.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych