Z pompą ogłoszono rano w Pałacu Prezydenckim wyniki konkursu na budowę pomnika ofiar Smoleńska w miejscu tragedii. Przy okazji głos zabrał Bronisław Komorowski, używający jak zawsze w tym temacie charakterystycznego języka. Wedle obecnego prezydenta tragedia Smoleńska to "katastrofa lotnicza". Ot, tylko tyle. Mówił tak:
Chcę wyrazić ogromną satysfakcję, że z niełatwego i podejmowanego w niełatwym okresie zamysłu dzisiaj już wyłania się konkretny kształt trwałego upamiętnienia na miejscu katastrofy lotniczej w Smoleńsku.
Ale dalej zrobiło się niebanalnie. Oto bowiem Komorowski dał do zrozumienia, że budowa pomnika, którego projekt z hałasem wyłoniono, wcale nie jest pewna! Mówił, że ustalono to z prezydentem Miedwiediewem. Jednak - sugerował - w Rosji zmieniła się władza. Więc żeby pomnik powstał, trzeba się "postarać", a on ma nadzieję, że "będzie to możliwe". Oto dosłowny zapis tej wypowiedzi:
Chcę serdecznie podziękować Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego za to, że inicjatywę uzgodnioną z prezydentem Miedwiediewem, a więc na poziomie międzynarodowym zdołał w pełni podjąć i zamienić w konkurs międzynarodowy. (...)
Chcę jednocześnie zapewnić, że postaramy się o to aby także w dalszym ciągu wspólnym staraniem i rosyjskim i polskim ten pomnik został po prostu wybudowany w Smoleńsku i stanowił trwałe upamiętnienie tak dramatycznych chwil. Jestem przekonany, że pomimo wszystkich zmian, będzie to możliwe w formule uzgodnionej z prezydentem Miedwiediewem.
Nasze pytanie: czy jest jakiś dokument potwierdzający uzgodnienia z Miedwiediewem? Czy też i tym razem wszystko zawarto "na gębę"? Bo w pierwszym wypadku nic się przecież nie zmienia - umowa musiała zostać zawarta z Federacją Rosyjską a nie z konkretnym prezydentem. W drugim przypadku mamy zaś do czynienia z niewiarygodnym skandalem, kolejnym oszustwem wobec rodzin ofiar tragedii.
I jeszcze kuriozalna puenta prezydenckiej wypowiedzi:
Bo chodzi o to aby także w czasie tak dramatycznych przeżyć, tak dramatycznych okoliczności, starać się wydobyć to co poprzez ból, ale jednak ludzi i narody do siebie zbliża.
Kogo zbliża, tego zbliża. Na pewno politycznie 10 kwietnia 2010 roku otworzył Rosji do politycznej i ekonomicznej ekspansji w Polsce. Ale to nie jest pojednanie.
Wynika też z tego, że niewyjaśniona do dziś śmierć polskiej elity to zdaniem obecnego prezydenta najlepsza droga do... pojednania narodów. Kuriozalne. I nie tylko.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/129861-co-on-wygaduje-komorowski-dowodzi-ze-smierc-polskiej-elity-zbliza-do-siebie-polske-i-rosje-a-pomnik-w-smolensku-niepewny