Benzyna po niemal sześć złotych. I pytania o populizm i ceny, których dzisiaj już nikt nikomu nie zadaje. Bo władza sobie nie życzy...

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Dziś, kiedy rząd próbuje przepchnąć drastyczne podniesienie wieku emerytalnego, z ust polityków Platformy Obywatelskiej nie schodzi słowo "odpowiedzialność". Populizm to rzecz brzydka - przekonują. Populizmu nie lubią też wielkie media. Pytanie o rosnące bez ustanku ceny, zwłaszcza żywności i energii, nazywają populizmem.

Dlatego zapewne wśród licznych tematów (głównie o "zbrodniach" Kaczyńskiego) nie ma już miejsca na drobną nawet notatkę o cenach prądu, gazu i paliw. A te, jak widać na załączonym obrazku są skandalicznie wysokie. Za pełne zatankowanie baku nasz reporter zapłacił 326 złotych! Litr benzyny, na nie najdroższej wcale stacji, kosztuje bowiem już prawie 6 złotych. A ma być jeszcze więcej...

I tylko dla pamięci przypominamy na czym polega prawdziwy populizm. Oto fragment debaty z udziałem Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego w czasie kampanii 2007 roku:

 

D.T.: Gospodarka, z mojego punktu widzenia, to przede wszystkim portfele zwykłych ludzi. Szczególnie, że te nadzieje rozbudzono bardzo poważnie. Czy pan premier mógłbyodpowiedzieć dzisiaj na pytanie, czy wie ile podrożały naprawdę podstawowe dla ludzi niezamożnych artykuły w ciągu dwóch lat waszych rządów. Pytam o chleb, o ziemniaki, o jabłka, o kurczaki, o gaz ziemny i o benzynę. Wybrałem sześć najbardziej potrzebnych, najbardziej typowych artykułów podstawowych. I drugie pytanie, ile według pana pielęgniarka po 20 latach pracy dostaje na rękę. Ile dostała na rękę 30 września?

Jarosław Kaczyński: Jeżeli chodzi o pielęgniarki, bo może od tego zacznę, to ten wzrost, który zapewniliśmy po raz pierwszy od wielu lat, to był wzrost przeciętnie o 30 procent. I pielęgniarki dostają różnie w różnych szpitalach. Ale w tej chwili płacy pielęgniarek typu 800 zł, poza zupełnymi wyjątkami, już po prostu w Polsce nie ma. Są najniższe płace i niestety one czasem rzeczywiście wynoszą tylko tysiąc kilkaset złotych, w szpitalach powiatowych, wojewódzkich, jest lepiej. Lepiej jest jeszcze w różnego rodzaju ośrodkach wyspecjalizowanych. Ten wzrost cen, o którym pan mówił, jest wzrostem kilkunastoprocentowym. Przy czym, jeśli wziąć po uwagę realny wzrost płac, to on wynosi 18 procent. A poza tym, panie Donaldzie, ja bym panu powiedział tak, że jeżeli pan pyta o takie rzeczy, to ja bym panu jednak przypomniał to co działo się za panów rządu, no choćby za rządów Krzysztofa Bieleckiego, 969 tysięcy ludzi straciło pracę. Później był wasz wielki pomysł - NFI, prawie 300 tys. ludzi straciło pracę. Później był cud gospodarczy, ten drugi cud gospodarczy Balcerowicza, w okresie rządów AWS-u, kiedy to wy rządziliście gospodarką. Znów bezrobocie wzrosło ogromnie, prawie dwukrotnie. Krótko mówiąc, jeżeli pan zadaje takie pytania, to pan po prostu wkłada pewien kostium. No pan realizował zawsze zupełnie inne interesy niż interesy pielęgniarek.

Donald Tusk:  Dwa pytania, dwie błędne odpowiedzi. Jeśli chodzi o wzrost cen, to nie jest kilkanaście procent, bo chleb tak - 15 proc., ziemniaki - 33, gaz ziemny 21 proc., jabłka - 83 proc., kurczaki - 65 proc. To jest podwyżka cen tych podstawowych artykułów od stycznia 2006 do lipca 2007. Nie ma w Skrażysku-Kamiennej, gdzie sięgnąłem pod dane, pielęgniarki, która zarabiałaby tysiąc kilkaset zł. Pani Ewa, którą spytałem, dostała 1025 zł.

Jak już dziś wiemy, pani Ewa, słynna pielęgniarka, nie istniała. Była wymysłem propagandystów PO. A co do pytań, to dziś nikt władzy żadnych nie zadaje. Ani o powyższe wyliczenia, ani o inne słowa Tuska - groźbę, że jakby dziś rządził PiS benzyna byłaby po 5 złotych. Słownie: pięć złotych.

Ha, to dziś marzenie ściętej głowy.

gim

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.