Nasz wywiad. Putin ma komfortową sytuację w Europie. „Polski rząd wycofując się z aktywnej polityki wschodniej, spełnił żądania rosyjskie”

Fot. PAP / EPA
Fot. PAP / EPA

Opozycja na moskiewskich ulicach jest za słaba, aby zaszkodzić Putinowi. Chyba, że służby zechcą ja wykorzystać do własnych rozgrywek – mówi w rozmowie z wPolityce.pl i Stefczyk.info dr Przemysław Żurawski vel Grajewski z Uniwersytetu Łódzkiego. Politologa gorzko konstatuje, że na własne życzenie zrezygnowaliśmy z jakiejkolwiek podmiotowości w polityce wschodniej.

 

Amerykańskie gazety – zwłaszcza „New York Times” i „Washington Post” piszą o możliwości niedotrwania Władimira Putina do końca – sześcioletniej już – kadencji. Co mogłoby o tym zdecydować? Czy ta opozycja, która tak ostro zaprotestowała, a nie wyłoniła żadnych wyrazistych liderów, jest w stanie zmusić nowego-starego prezydenta do wcześniejszego odejścia albo chociaż do zmiany swojej polityki?

Odpowiedź na pierwszą część tego pytania jest pozytywna, albowiem w Rosji zawsze wszystko może się zdarzyć. Jest to kraj na tyle specyficzny co do swoich struktur władzy i mechanizmów sukcesji - niedemokratycznych i zbliżonych swa naturą do nieformalnych związków mafijnych – że jakiś gwałtowny obrót wydarzeń zawsze jest możliwy.

Nie sądzę natomiast, aby ta dzisiejsza opozycja była w stanie odsunąć Putina od władzy. Chyba, że grające między sobą poszczególne odłamy rosyjskich służb specjalnych: grupa Sieczina – Patruszewa czy Czerkiesowa – Zołotowa usiłowałyby instrumentalnie wykorzystać manifestacje, wówczas będą one miały znaczenie. Natomiast sami manifestanci, czyli opozycja wyprowadzająca ludzi na ulice, nie jest w stanie wyłonić z siebie elit będących w stanie zasiąść na Kremlu. O końcu prezydentury Putina może więc zdecydować raczej gra wewnętrzna służb i klanów oligarchiczno-kagiebowskich (oczywiście GRU też ma swoją ważną pozycję), a nie opozycyjne portale społecznościowe zwołujące ludzi na manifestacje.

 

Czy czynniki zewnętrzne mogłyby odegrać tu jakąś rolę? Np. zaangażowanie Waszyngtonu w Iranie?

Sytuację światową mamy dosyć skomplikowaną. Z jednej strony Rosja jest skonfliktowana z Zachodem, zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi, na tle irańskiego programu jądrowego. Może to oczywiście utrudniać Putinowi grę w tym sensie, że skończy się reset i Rosja wejdzie w rzeczywisty, a nie tylko werbalny konflikt z interesami Zachodu. Werbalnie Putin stosował go na potrzeby wyborcze, cały czas zarzucając – nawet w przemówieniu już po zwycięstwie – opozycji nie antyrządowość, ale antypaństwowość, jakby to byli uzurpatorzy lub agencji obcych służb.

 

W kontrze do głosujących na Putina szczerych patriotów.

To jest oczywiście gra retoryczna. Natomiast na scenie międzynarodowej chronienie Syrii czy sprzeciw wobec sankcji nakładanych przez społeczność międzynarodową na Iran może doprowadzić do starcia poważniejszego niż realne interesy amerykańsko-rosyjskie i utrudnić grę Rosji. Podobnie w rejonie Azji Centralnej, a także nad Morzem Czarnym. Niedocenionym graczem w obszarze interesów Rosji jest Turcja, która bez przerwy rośnie w siłę, jest państwem lepiej zorganizowanym i bardziej dynamicznym. Na drugim końcu kontynentu mamy tandem rosyjsko-chiński, w którym Rosja usiłuje grać na sojusz, ale Pekin (a nie Stany Zjednoczone) jest de facto najpoważniejszym zagrożeniem jej interesów na Dalekim Wschodzie. Rosja nagle obudzi się w roli młodszego brata, w której już jest przez Chiny obsadzana. Tyle, że nie przyjmuje tego do wiadomości.

 

Sytuacja międzynarodowa Rosji może się więc pogarszać.

Tak, choć mamy jeszcze kierunek europejski i tu – z punktu widzenia Rosji – jest lepiej. Obserwujemy wyraźne załamanie się zdolności oddziaływania Unii Europejskiej, co Putin może starać się wykorzystać. Na tym będzie budował obraz swojego sukcesu. Może to być penetracja na kierunku Grecji, która od dawna uchodziła za rosyjskiego konia trojańskiego w Unii Europejskiej. Rosja stara się kupić główną grecką firmę energetyczną, co zablokowałoby południowy korytarz przesyłowy surowców energetycznych z basenu Morza Kaspijskiego (nota bene Chiny kupiły port w Pireusie). A zatem jeśli kolejne kraje europejskie będą pogrążały się w kryzysie zadłużeniowym, będzie to otwierało pole dla penetracji rosyjskiej. Rosja będzie mogła mówić o własnej skuteczności. Już może. W końcu to Unia zwracała się ostatnio o pomoc do Rosji i Chin, a nie odwrotnie, jak bywało w poprzednich dekadach. Warto więc patrzeć na rozwój sytuacji w Unii, ale też na jej pograniczu z Rosją. Przecież Ukraina i Białoruś w ostatnich latach wykonały zwrot ku Wschodowi, co może być interpretowane jako sukces Moskwy. Myślę, że ten kierunek będzie dla Rosji obszarem tworzenia propagandowego – co najmniej – sukcesu, natomiast na kierunku amerykańskim, dalekowschodnim czy centralnoazjatyckim będą narastały kłopoty.

 

A jak będzie wyglądać polityka Putina wobec Polski i jak nasze władze powinny się zachowywać wobec Kremla? Z jednej strony od dwóch lat mami nas się tymi okrągłymi zdaniami o ociepleniu, o normalizacji stosunków, ale z drugiej ani w polityce historycznej, ani energetycznej, ani w kwestiach bezpieczeństwa przełomu nie widać. Przeciwnie – jesteśmy pod coraz większym naciskiem Rosji a jednocześnie coraz bardziej przez nią ignorowani, mówiąc najdelikatniej.

I to się nie zmieni. Rząd polski ustami swojego ministra spraw zagranicznych wyraźnie zadeklarował wycofanie się z aktywnej polityki wschodniej, co miało miejsce 31 sierpnia 2009 roku w słynnym artykule Sikorskiego. I potwierdza to czynami. Mamy wyraźne ochłodzenie relacji z państwami bałtyckimi, przede wszystkim z Litwą. Dzieje się to na tle mniejszościowym, ale nie tylko. Polska nie weźmie udziału w inwestycji trzech państw bałtyckich w elektrowni jądrowej w Wisaginie, w której pierwotnie mieliśmy uczestniczyć. Na szczęście w zeszłym tygodniu mieliśmy pozytywną informację, że podtrzymujemy polskie zaangażowanie w budowę mostu energetycznego z państwami bałtyckimi, co pewnie będzie przedmiotem kontrowersji z Rosją.

 

Kontrowersji?

Warto pamiętać, że szef elektrowni w Wisaginie jesienią 2011 roku wypadł w tajemniczych okolicznościach za burtę na Zalewie Kurońskim i zginął bez wieści. Na tym polegają „kontrowersje z Rosją” na styku twardych interesów.

 

A przecież Litwa to najmniejszy z naszych wschodnich sąsiadów.

Mamy oczywiście zupełne wygaszenie kierunku ukraińskiego, w istotnej mierze z uwagi na wydarzenia na samej Ukrainie, ale rząd polski starał się o to od stycznia 2008 roku, gdy wyraźnie wycofał się z poparcia dla Ukrainy w jej sporach z Rosją. Podobnie nieobecni jesteśmy na obszarze Gruzji, a zatem faktycznie spełniliśmy żądania rosyjskie, czyli wycofaliśmy się z polityki rywalizacyjnej na obszarze między Rosją a Unią Europejską.

 

Nic nie dostając w zamian.

Przeciwnie – dokładamy do tego, choćby płacąc najwyższe ceny gazu w Europie. Niech świadectwem tego będzie skierowanie sprawy przeciwko Gazpromowi – bardzo słuszne zresztą – przez ministra Mikołaja Budzanowskiego  do arbitrażu w Sztokholmie. W kwestiach energetycznych absolutnie nie widać tego rzekomego ocieplenia relacji polsko-rosyjskich. Inna kwestia to dążenie Polski do utrzymania się w tzw. głównym nurcie polityki europejskiej, kształtowanym przez Niemcy i Francję. Te z kolei grają na współpracę z Rosją, również w sensie antyatlantyckim, antyamerykańskim. Francuzi sprzedają Rosji broń (mistrale), Niemcy budują centrum szkolenia bojowego armii rosyjskiej pod Niżnym Nowogrodem (porozumienia z czerwca 2011 r.). A nie wiadomo nic na temat jakiegokolwiek konsultowania tych decyzji z Polską, czy to jako partnerem z Unii, NATO czy z Trójkąta Weimarskiego. A zatem rzekoma silna pozycja Polski polega na tym, że w ogóle nie bierze się jej pod uwagę przy tego typu sprawach. Chyba, że założymy, iż Polski nie interesuje transfer wysokiej technologii wojskowej do Rosji. Przy tym dziwnym założeniu moglibyśmy uznać, że wszystko jest w porządku. Myślę więc, że we wszystkich tych obszarach będziemy marginalizowani za zgodą polskiego rządu. To realizowana od paru lat polityka, która dotarła już chyba do świadomości decydentów na Kremlu, a także do innych naszych sąsiadów. Stąd nie zabiegają oni o poparcie Polski, tylko o decyzje w tych centrach, w których rzeczywiście zapadają. Nowa kadencja Putina raczej to zjawisko nasili niż osłabi.

ruk, znp

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych