7-8 tysięcy osób wzięło udział w marszu w obronie wolności mediów. Ziemkiewicz: "Przyszedłem podziękować"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

7-8 tysięcy osób wzięło udział w marszu w obronie wolności mediów. Głównym postulatem uczestników było przyznanie TV Trwam miejsca na multipleksie. Organizatorami wydarzenia były poznański Klub Gazety Polskiej oraz Stowarzyszenie Solidarni 2010. Marsz wyruszył ok. godz. 14 sprzed Sejmu, a rozwiązał się przed Pałacem Prezydenckim.

Wśród uczestników nasz korespondent dostrzegł Rafała Ziemkiewicza, który tak mówi o swoich motywach:

Przyszedłem podziękować ludziom, którzy tu przyszli. Nie po to, by stawać na czele, bo jesteśmy jako dziennikarze od czegoś innego, ale podziękować ludziom za to, że nas wspierają. Nas, czyli dziennikarzy, który starają się odkłamywać propagandę, którzy się starają odkłamywać salon i tę wizję Polski, która jest narzucana Polakom za pomocą mediów  elektronicznych, a która ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co za czasów PRL-u. Żyjemy znów w czasach totalnego zakłamania, i trzeba kruszyć te szczeliny, tę skorupę. I każdy, kto nas w tym wspiera i usiłuje zwrócić uwagę społeczeństwa na to, że jest ogłupiane systematycznie i okłamywane tak jak za PRL-u, robi coś bardzo ważnego, za co należy się głęboka wdzięczność ze strony dziennikarzy.

Można też na naszą rzeczywistość spojrzeć odwrotnie: bardzo wielu ludzi opiera się jednak presji, tej propagandzie prorządowej, która wyłazi już niemal z każdej lodówki.

Za dawnych czasów to się mówiło, że człowiek włącza Pierwszy Kanał, a tam Towarzysz Sekretarz, przełącza na drugi kanał, a tam Towarzysz Sekretarz, przełącza na trzeci a tam ubek siedzi, i mówi: ja ci przełączę! Teraz tych kanałów jest kilkanaście, ale zasada jest ta sama.

Czy ta presja, te 1.4 miliona podpisów, tu tysiące ludzi, czy to wszystko może przynieść sukces? Władza musiałaby przeprosić za swój błąd, a jest to władza pyszna.

Z tym sukcesem nie będzie tak prosto. Ta władza działa na zasadzie, że wyznaczyła zagrodę dla paru milionów obywateli, których lekceważy całkowicie, wręcz stara się nastawić resztę społeczeństwa przeciwko tej grupie. I dopóki ma poczucie, że ta część jest zorganizowana i zmobilizowana, a większość jest przeciwko niej, to mieści się to w tym co można nazwać językiem policyjnym "modus operandi" władzy, i nikt tego nie będzie zmieniał. Władza przestraszy się wówczas, gdy otrzyma sygnał, że sprzeciw, protest wychodzi na zewnątrz.  Że coś się zaczyna dziać nie tylko w tej zagrodzie, którą zbudowali dla patriotów, ale że i na obszarach tradycyjnie zaludnionych lemingami, że i tam zaczyna się jakiś sprzeciw. Gdy tak się dzieje, to wówczas Tusk w dudy dmie, podwija ogon pod siebie, tak jak to było ze sprawą ACTA. Jego nie przestraszyło to, że wyszło w sumie pewnie ze 100 tysięcy osób na ulice, bo on na wybory potrzebuje milionów, przeraziło go to, że wyszły lemingi, które uważał za swoje. Dlatego zaraz zaczął przepraszać, podlizywać się, i teraz nawet usiłuje stanąć na czele protestów przeciwko ACTA.

Kluczową sprawą jest więc dotarcie z przekazem nie do tych, którzy już wiedzą, ale do tych, którzy nie wiedzą. Trzeba im powiedzieć, że wizja Polski i świata sączona przez media oficjalne, koncesjonowane przez radę Dworaka jest wizją fałszywą, że lemingi są oszukiwane, i że za to zapłacą. Że to jest na ich koszt, a nie kogoś innego.

Ciekawa metafora z tą zagrodą, ale jednocześnie mamy nawoływania niektórych środowisk konserwatywnych, które postulują rozwiązanie konfederacji, opuszczenie tej zagrody, ponieważ to już jest przeciwskuteczne - siedzenie w tym miejscu.

Opowiadał mi przyjaciel, jak kubańscy opozycjoniści zapytali go, co mają robić, jak walczyć z rządem, czy wysadzać pociągi czy drukować ulotki. On odpowiedział: robić wszystko, co się da. Więc jeżeli ktoś uważa, że poza zagrodą będzie działał lepiej, skutecznie, to niech działa. Ja też się staram działać poza zagrodą, tylko mam dość ograniczone możliwości. "Gęba" jest już obciążona pewnymi etykietami. Ale każdy kto może powinien oczywiście starać się działać poza tym obrębem, nie widzę sprzeczności. Konfederacja trwa, a ci, co chcą inaczej, niech robią inaczej.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych