Nasz wywiad. Ks. infułat Ireneusz Skubiś: "Dlaczego od razu po wygranych wyborach bierze się w ręce scyzoryki?"

Ks. infułat Ireneusz Skubiś, Jasna Góra. Fot. wPolityce.pl
Ks. infułat Ireneusz Skubiś, Jasna Góra. Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl, Stefczyk.Info: Oficjalnie w Polsce rządzi formacja chadecka, a więc chrześcijańsko-demokratyczna, mająca w swoich szeregach silną grupę określająca się jako konserwatywną. Czy, zdaniem Księdza Infułata, można uznać, że jest to władza przyjazna wobec świata chrześcijańskich wartości, wobec Kościoła?

Ks. infułat Ireneusz Skubiś, redaktor naczelny ogólnopolskiego, wydawanego w Częstochowie, tygodnika "Niedziela": Stwierdza Pan w swoim pytaniu, że w Polsce rządzi partia chadecka z silnym skrzydłem konserwatywnym. I tu rodzi się u mnie pewien znak zapytania.

Chrześcijaństwo jest dla mnie jednoznaczne, bo taka jest Ewangelia. Pan Jezus, założyciel Kościoła, powiedział:

Niech mowa wasza będzie tak – tak, nie – nie.

I to jest bardzo ważne określenie, dotyczące sposobu życia chrześcijańskiego. Ludzie połączeni w różnych ugrupowaniach partyjnych realizują cele, które mają w swojej świadomości. Ważne jest jedno: żeby chrześcijanin był chrześcijaninem, czyli także, mówiąc dobitniej - żeby polski katolik był katolikiem, czytaj: chrześcijaninem. Spojrzenie na niektóre sprawy – np. rozwody, antykoncepcja czy in vitro - różni się u katolików i u wyznawców innych wyznań chrześcijańskich. Katolik musi być człowiekiem szanującym naukę wiary, sakramenty i to co one oznaczają. Pozostaje np. otwarta kwestia sakramentu małżeństwa, wierności małżeńskiej; pozostaje kwestia życia chrześcijańskiego, autentycznego korzystania z sakramentu pokuty. Uważam to za podstawowe sprawy dla katolika.

Gdy mówimy o chrześcijaństwie, to musimy pytać, jak pewne posunięcia władzy, takiej czy innej, mają się do katolickiej nauki społecznej. Czy rzeczywiście można zaakceptować chrześcijaństwo w wydaniu, które dopuszcza rozwody, pewien luz moralny, brak sprawiedliwości? Sprawiedliwość jest przecież bardzo ważnym elementem życia społecznego. Dalej - jeżeli ktoś pobiera wyższe honorarium, powinien się zastanowić, czy na takie zasługuje. To jest kwestia sprawiedliwości wewnętrznej. Bo mamy prawo zapytać o dochody ludzi zwyczajnych, przeciętnych i tych będących na szczytach władzy. To także pewien sposób rozliczenia sprawiedliwości. Zaraz za tym idzie kwestia demokracji. Wszędzie wychodzi na światło dzienne sposób traktowania społeczeństwa.

Jest w prawie kościelnym ciekawe wyrażenie mówiące o „aequitas canonica” – słuszność kanoniczna. Polega ona na tym, że szuka się odpowiedzi nie tylko w postaci głosowania na różne kwestie, ale szuka się tego, co jest wewnętrznie spójne, właściwe. Jeżeli mielibyśmy do czynienia z opcją chrześcijańską w sprawowaniu władzy, to powstaje także pytanie: czy druga część społeczeństwa, która przegrała wybory, nie ma już żadnych praw? Dlaczego od razu po wygranych wyborach bierze się w ręce scyzoryki, by poodcinać ludzi, którzy w tym wypadku przegrali? Na tym polega brak słuszności kanonicznej, brak sprawiedliwości, że ci, którzy wygrali wybory, od razu zachowują się jak tyrani. Przegrałeś wybory – musisz odejść z pracy, i człowiek zostaje zatupany.

Dlatego bardzo bałbym się przyjąć – oczywiście z mojego punktu widzenia – władzę sprawowaną przez PO jako władzę chrześcijańską i demokratyczną. Wyznacznikiem dla tej oceny musi być przymiarka do Ewangelii i do katolickiej nauki społecznej, która jest wyrazem ewangelicznego spojrzenia na rzeczywistość. Jeżeli dzisiaj myślimy o rządach, które Pan nazywa chadeckimi, to muszę powiedzieć, że znam także głosy biskupów, którzy mówią, iż czują się gorzej obecnie w Polsce niż za czasów komunistycznych. Komuniści okazywali przynajmniej pewną pokorę w sytuacji, gdy było trudno np. ekonomicznie.

Obecna władza natomiast wykazuje ogromną hardość i poczucie pewności siebie. Nie ma najmniejszej pokory, uznania rzeczywistości, nawet tej, która jest trudna i przykra. Wiele mówi się o poprawie losu ludzi zwyczajnych, przeciętnych. Tymczasem zauważmy, że przez fakt przejścia do systemu nazywanego obecnie kapitalistycznym wielu ludzi zostało pozbawionych możliwości normalnego życia. Bo ile dzieci korzysta z wakacji, ile rodzin wyjeżdża na urlopy i kto może sobie pozwolić na to, co oferował kiedyś Fundusz Wczasów Pracowniczych? Owszem, sklepy w tamtych czasach były ubogo zaopatrzone, ale można było w nich kupić tanie produkty. Dzisiaj oglądamy wspaniałe sklepy z różnorodnymi towarami, ale nie można ich kupić, bo ludzi na to nie stać.

Wydaje mi się, że trzeba myśleć bardziej o najzwyczajniejszej sprawiedliwości i uczciwości publicznej, niż o nazwaniu czegoś chrześcijańskim. Chrześcijańskie jest to, co jest przede wszystkim uczciwe, wewnętrznie dobre, sprawiedliwe i demokratyczne.

 

W odniesieniu do słów księdza warto zauważyć, że niemal zupełnie bez echa przechodzi fakt, że rozmaite struktury państwowe finansują wielkimi sumami - w czasie całej kadencji PO to ok. 4 mln zł - środowiska tak skrajnie lewicowe, jak „Krytyka Polityczna” nawiązująca do zbrodniczych idei komunistycznych. Jak, zdaniem Księdza, można by to zatrzymać?

Jesteśmy porażeni informacjami, które do nas dochodzą, że są ludzie, którzy umieją się urządzić, trafić do odpowiednich funduszy, mają doskonałą orientację, jak się zdobywa pieniądze. Przeciętny Polak nic o tym nie wie. Nie obnaża nam się struktur funkcjonowania demokratycznego państwa. Funkcjonujące media są jakby niezainteresowane, żeby ludziom mówić prawdę, instruować ich. Ludzie są zupełnie postawieni w stan niewiedzy. Mówił pewien księgowy: Nie trzeba uczyć narodu. Naród powinien być ciemny i wielu rzeczy nie wiedzieć.

Wydaje się, że struktury pochodzące od komunistów są bardziej świadome, wiedzą o wielu możliwościach, np. w kwestii zdobywania funduszy. Za tymi formalnościami można iść, zdobywać pieniądze. Poza tym jest bardzo wiele instytucji, które kierują się swoimi wewnętrznymi prawami. Zauważmy, jak wygląda rynek reklam, jak są formułowane pakiety reklamowe, jakie dojście ma do nich opcja katolicka. Są takie kryteria zdobywania funduszy, o których przeciętny człowiek nie ma pojęcia. Nie wiemy, jakie są wyznaczniki, które podaje się jako obowiązujące w życiu publicznym.

Np. Dlaczego np. na żadnej stacji benzynowej nie zobaczy się pisma katolickiego. Przecież zaopatrują się tam katolicy, ludzie wierzący. Kto zadbał o to, żeby na żadnej stacji nie można było kupić prasy katolickiej? To są jakieś wewnętrzne prawidła, które istnieją, nie dopuszczające do funkcjonowania opcji katolickiej. Takich przykładów jest wiele.

Nie mieliśmy orientacji, zwłaszcza na początku przemian ustrojowych, że jedno zdanie znaczy bardzo dużo. Być może afery omawiane w Sejmie mają także podłoże, które miało pokazać, jak doprowadzać do takiego czy innego rozwiązania. Zwykły człowiek tego nie wie, i o tym mogą nie wiedzieć parlamentarzyści. Ale są specjaliści, którzy doprowadzają do takiego czy innego sformułowania prawa. Pewne posunięcia niektórych ludzi mogą mieć charakter korupcyjogenny, łatwiej w pewnych sytuacjach o korupcję, o to, żeby jakąś sytuacje nagiąć do takiego, a nie innego rozwiązania. Jest brak przejrzystości, transparentności.

Jednocześnie bardo ważną rolę powinny odgrywać struktury kontrolujące, jak np. NIK. Tych struktur jest za mało, a w każdym razie społeczeństwo powinno mieć możliwości wypowiadania się. Natomiast struktury sprawujące władzę powinny liczyć się ze społeczeństwem. Niestety, nie mamy wypracowanych sposobów na kontrolowanie władzy. Ci, którzy wygrywają wybory, zdobywają władzę cesarską na okres prawie 4 lata. Stąd jest bardzo duże zagrożenie przede wszystkim dla demokracji, także gdy chodzi o zdobywanie pieniędzy, o fundusze, o tzw. kominy płacowe, o milionowe odprawy. Nie ma sprawiedliwości w funkcjonowaniu państwa. Są ludzie, którzy obłowili się na ludzkiej krzywdzie. Tu jest kwestia tego, że taki sposób zdobywania jest niemoralny i w żaden sposób nie powinien być akceptowany przez społeczeństwo, a tym bardziej przez struktury państwowe.

Wracając do istoty pytania o „Krytykę Polityczną”, zwłaszcza po 11 listopada 2011 r., kiedy to prawdopodobnie biuro tego środowiska udostępniło swoje miejsce ludziom, którzy rozbijali Marsz Niepodległości, trzeba wyraźnie powiedzieć, że finansowanie takiej opcji jest co najmniej nadużyciem, a na pewno krzywdą dla wielu stowarzyszeń i organizacji społecznych.

 

W tej chwili ponad milion kopii podpisów i listów nadeszło do Radia Maryja w sprawie miejsca na multipleksie dla Telewizji Trwam. Czy, zdaniem Księdza, są szanse, by Krajowa Rada wysłuchała tych niezwykłych społecznych protestów?

Przypadek odmówienia koncesji dla Telewizji Trwam jest przypadkiem tragicznym. Pokazuje, w jakim miejscu jesteśmy jako państwo demokratyczne. Tu jest też  odpowiedź na pytanie, czy w Polsce funkcjonuje chrześcijański system wartości. Przez Kościół rozumiemy pojęcie struktury hierarchicznej ludu Bożego, ale bardzo mocno zwraca się uwagę na to, że Kościół to także lud Boży. W przypadku odmówienia koncesji na multipleksie cyfrowym dla TV Trwam widać totalne uderzenie w polskich katolików.

To nie jest grupa tysiąca osób, to milionowe rzesze ludzi, którzy chcą mieć swoją telewizję. Ona im odpowiada, jest zwyczajna i normalna. To nie jest telewizja dla tzw. moherów, jak zostało to powiedziane, ale normalna telewizja obywatelska. Zarówno Radio Maryja, jak i Telewizja Trwam spełniają taką rolę, jaką kiedyś sprawowało Radio Wolna Europa. W tej telewizji jest zawarta prawda, ludzie chcą żyć prawdą, chcą ją poznawać i dochodzić do niej. Natomiast media, niestety, działają w sposób bardzo wyrafinowany, nie są obiektywne, wielu dziennikarzom nie zależy na przekazaniu prawdy, lecz na pokazaniu się, zaimponowaniu choćby złośliwością czy cynizmem. Nie wykluczam, że są tu jacyś mocodawcy, którym zależy na takiej czy innej decyzji. Fakt odmówienia koncesji dla TV Trwam jest krzywdzący nie tylko dla Fundacji Lux Veritatis, która złożyła wniosek o koncesję, ale i dla wielkiej społeczności katolickiej.

To krzywda obiektywna i wybiegi, jakie stosuje p. Dworak i inni ludzie rzekomo z opcji chadeckiej, czyli PO, są pokrętne, nieuczciwe, niesprawiedliwe i domagałyby się jakiejś „katolickiej rewolucji”. Katolicy w Polsce zostali ewidentnie skrzywdzeni i mówienie p. Dworaka o jakichś kryteriach i obiektywnym spojrzeniu jest dla mnie wielkim zakłamaniem. To działanie antydemokratyczne, domagające się pewnie wyroku w Strasburgu. Obawiam się, że w Polsce takie wyrokowanie może pójść w zupełnie niewłaściwym kierunku.

Odmówienie koncesji dla TV Trwam jest działaniem porażającym zarówno dla polskiej demokracji, jak i dla tych wszystkich, którzy chcieliby uznać decyzje władz za słuszne i mające prawe pochodzenie. Moim zdaniem, KRRiT będzie zmuszona do udzielenia koncesji albo katolicy polscy będą uprawnieni z natury rzeczy do zdymisjonowania takiej Rady, włącznie z jej przewodniczącym. Jest to tak głęboka niesprawiedliwość i nieuczciwość, że znieść jej nie można. Zachodzi tu przypadek: albo – albo.  O TV Trwam upominają się nie tylko wierni, ale i polscy pasterze, którzy w sposób oczywisty staną za ludem Bożym.

To nie jest kwestia tylko Fundacji, o. Tadeusza Rydzyka i ojców redemptorystów. To sprawa milionowej rzeczy Polaków, którym dzieje się krzywda. Tej krzywdy jest już za dużo. Nieprawdę mówił p. Dworak, ile to katolickich programów mamy w telewizji. One są owszem, ale nie jest ich dużo, a poza tym ich redaktorzy są bardzo pilnowani, by w tych programach przypadkiem nie przekroczyć pewnego układu. Środowiska dziennikarskie związane z etatami na państwowych placówkach są więc bardzo ostrożne i nie przedstawiają pewnych oczywistości, które przecież są i o których ludzie między sobą mówią. Dlatego potrzebne jest takie radio i telewizja, wewnętrznie prawdziwie wolne i przekazujące prawdę, która jest potrzebna całemu narodowi. Narodowi należy się oddech wolności i prawdy. I o to będą musieli walczyć polscy katolicy.

 

Tygodnik „Niedziela” zmienił się ostatnio graficznie. Jak redakcja ocenia wprowadzone zmiany? Jakie są reakcje czytelników?

Zmieniliśmy makietę „Niedzieli”, bo wydawało się nam, że pewna zmiana jest potrzebna. To praca naszego zespołu, który chce, by treści tygodnika były bardziej czytelne. „Niedziela” jest pismem katolickim, jest związana z życiem Kościoła, począwszy od papieża po ostatnią parafię, a jednocześnie chce realizować pewną normalność życia codziennego.

Nie uważam „Niedzieli” za pismo prawicowe czy lewicowe, bo byłoby to wciśnięcie go w jakąś opcję. Jesteśmy zwyczajnymi ludźmi i tacy też ludzie powinni nas czytać. Dla mnie zwyczajny człowiek w Polsce to chrześcijanin, katolik, wierzący w Boga, wyznający zasady prawdy i dążenia do niej. Światłem dla życiowych rozwiązań dla polskiego katolika jest głos Ewangelii, głos Jezusa Chrystusa, w sposób szczególny katolicka nauka społeczna. To nic nadzwyczajnego.

Chcemy, żeby wypowiedzi w „Niedzieli” były obiektywne, byśmy głosili ludziom prawdę, której rzecznikiem był bł. Jan Paweł II. Nie głosił on nadzwyczajności, tylko zwyczajną naukę ewangeliczną, głosił to, co jest oczywiste w życiu narodu i w tym także mieścił się polski patriotyzm, czyli spojrzenie na Boga i Ojczyznę. Symbolem patriotyzmu dla Jana Pawła II była Jasna Góra, dlatego przybywał tutaj się modlić i kazał przykładać ucho do tych murów by pytać, czy nie ma w nich głosu niepokoju. Jasna Góra jest dla mnie symbolem Polski, która zawsze opowiadała się za wolnością, za prawdziwą demokracją i za tym, co jest słuszne dla świata, dla innych narodów, a przede wszystkim dla naszego kraju. Największym kryterium jest kryterium prawdy i o taką prawdę stara się nasza „Niedziela”, na ile nam się to tylko udaje.

Serdecznie dziękujemy księdzu infułatowi za rozmowę.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych