„To jest ciekawe, bo Polska jest jedynym krajem, w którym ten sprzeciw tak mocno się wyraził”. Prof. Krasnodębski dla Stefczyk.info

Fot. PAP / Marek Zakrzewski / wPolityce.pl
Fot. PAP / Marek Zakrzewski / wPolityce.pl

Ci młodzi ludzie walczą o wolność, ale jednocześnie obnażają bylejakość państwa - mówi portalowi Stefczyk.info o protestujących przeciw ACTA prof. Zdzisław Krasnodębski. Filozof społeczny podkreśla, że żyjemy w kraju, w którym buduje się boiska, ale nie jest się w stanie zabezpieczyć centrum władzy przed atakiem cybernetycznym.


Czy możemy mówić o rodzeniu się nowego ruchu społecznego? Wskazują na to niektórzy socjologowie. Choć z drugiej strony słychać głosy, że ten zryw jest chwilowy i oglądamy już jego apogeum, że trwałego sprzeciwu nie będzie?


To jest ciekawe, bo Polska jest jedynym krajem, w którym ten sprzeciw tak mocno się wyraził. Gdzie indziej, np. wśród młodzieży niemieckiej nie widziałem żadnego poruszenia. Pewnie dlatego, że ich kraj na razie ws. ACTA się wstrzymuje. Myślę, że u nas jest to związane z szerszą społecznie sytuacją młodzieży, pragnącej wolności, a jednocześnie czującej te ograniczenia i np. nie za bardzo odnajdującej się na rynku pracy. Istnieje pewien rozdźwięk pomiędzy nią a rządzącymi. Przecież to są ci młodzi, wykształceni z wielkich miast.

Ci, którzy rzekomo głosowali na Platformę.

A teraz ich miłość wobec tej partii się rozczarowała. PO miała być liberalna, na luzie, a dziś w oczach tych młodych ludzi – pewnie młodszych od głosujących na Platformę w 2007 roku – uosabia zupełnie coś innego. Politycy powinni wyciągnąć wnioski z tego, że młodzi buntują się z przywiązania do wartości wolności. Co więcej, sprzeciwiają się narzucaniu nam czegoś z zewnątrz, bez wytłumaczenia, po cichu. To pozytywny objaw – niechęci wobec zewnętrznych struktur władzy.

Ale jednak bardziej chodzi o władzę wewnętrzną, która nie wywiązuje się ze swoich zadań, a wręcz działa wbrew zasadom.
Państwo powinno zapewniać wolność słowa, a tego nie robi. I nie chodzi tylko o ACTA. Mamy przecież zjawisko drugiego obiegu, które wytworzyło się z naszych powodów lokalnych, a nie globalnych. Okazało się, że internet stał się medium bardzo ważnej debaty alternatywnej, a teraz próbuje się go ograniczyć.

Czy zda sobie sprawę z tych błędów Donald Tusk? Zrozumie, że ci młodzi ludzie teraz dopiero mogą mu realnie zagrozić? Pierwszy raz obrzucono siedzibę Platformy kamieniami. Nie Smoleńsk, nie wojna z kibicami, którzy w teorii byliby najbardziej skorzy do takich działań, a dopiero niebezpieczeństwo cenzurowania Internetu, zabierania wolności wywołuje takie reakcje. Co teraz zrobi władza?
Zawsze uważałem, że prędzej czy później ktoś zacznie obrzucać kamieniami siedzibę partii rządzącej. Również z tego powodu, jak ona rządzi, jak manipuluje opinią publiczna, jak ogranicza się tylko do wizerunku. Myślałem, że mieliśmy inne powody mobilizujące społeczeństwo do takiego sprzeciwu. Przede wszystkim właśnie Smoleńsk. Ale też protestowały pewne grupy społeczne – kibice, a ostatnio aptekarze i lekarze grożąc pewnego rodzaju strajkiem. Widać, że problemy naszego kraju narastają. Oczywiście zaskakujące jest to, że właśnie ACTA była kroplą przelewającą czarę goryczy. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, że chodzi o głębsze problemy.

Wróćmy więc do kwestii trwałości tego sprzeciwu – wygaśnie czy przybierze na sile?
Trudno to na razie przesądzać. Może to być tylko krótkotrwały impuls, jak flash mob. Ludzie zbiorą się na chwilę, by szybko zniknąć i zainteresować się czymś innym, na zasadzie happeningu. Mieliśmy negatywny przykład tego rodzaju zjawiska, gdy demonstrowano przeciw krzyżowi na Krakowskim Przedmieściu. Byłoby ciekawe sprawdzić, na ile są to podobne środowiska. Tam też niektórzy demonstranci sprzeciwiali się zagrożeniu wolności – manifestowali w kwestii rozdzielenia Kościoła i państwa etc. Jakaś część tych ludzi z tego właśnie powodu popiera Palikota, a on gra na tych nastrojach, instrumentalizując te rzeczy. Ale myślę, że te nastroje powinny być przez nas bardzo poważnie wzięte pod uwagę. Zarówno przez analityków życia politycznego, jak i samych polityków, wszystkich tych, którzy zastanawiają się, jak budować państwo polskie. Impuls jest może zaskakujący, formy też bardzo ciekawe – te maski czy ataki hakerów – ale nie możemy tracić z oczu aspektu nieprofesjonalności tego państwa. Naprawdę mamy tu trochę analogii do Smoleńska, który pokazał, jaki jest stan naszego lotnictwa, BOR-u, ochrony prezydenta.

Obnażył to, co powinno funkcjonować perfekcyjnie.
Obywatele zakładają, że coś działa. Może nie tak jak w USA, gdzie chroni się prezydenta w sposób doskonały, ale choć trochę podobnie. Tyle, że trzeba chyba być ze starszego pokolenia, aby to dotarło tak dobitnie. Teraz okazuje się, że mimo świadomości zagrożenia wojną cybernetyczną, mimo wiadomości o atakach na Łotwę czy elektrownię jądrową w Iranie, w Polsce paru młodych ludzi może w zasadzie unieruchomić państwo w Internecie. To jest szokujące. To całkowita kompromitacja, kolejna wśród wielu. Młodzi ludzie pokazali jeszcze raz całkowitą bezsilność państwa, bezhołowie, brak jakiejkolwiek dbałości o bezpieczeństwo. Żyjemy w kraju, w którym buduje się boiska, ale nie jest się w stanie zabezpieczyć centrum władzy przed atakiem cybernetycznym. Ci młodzi ludzie de facto zmobilizowali się linią wartości, która mobilizuje też starsze pokolenie, choć w nieco innych kwestiach.

Więcej na Stefczyk.info.

znp

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.