Nasz wywiad, red. Cezary Gmyz: Już nie rechoczą o Smoleńsku. "By przykryć prawdę spuszczają ze smyczy tego tchórza Palikota"

Fot. Archiwum Cezarego Gmyza
Fot. Archiwum Cezarego Gmyza

wPolityce.pl:  Już nawet tygodnik "Wprost", który wyszydzał wszystkich domagających się prawdy o Smoleńsku ogłasza, że "niewiele wiemy" o katastrofie. Czy można więc powiedzieć, że dotychczasowa linia zwolenników rządowego niby-dochodzenia się rozsypała?

CEZARY GMYZ, dziennikarz śledczy, publicysta "Uważam Rze" i "Rzeczpospolitej": Mam wrażenie, że rechot, którego szczytem były wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu związane z krzyżem, powoli zaczyna więznąć w krtani.

Próby przykrycia prawdy, jak choćby wniosek Palikota o rozwiązanie zespołu smoleńskiego dobitnie świadczą, że coraz ciężej jest ukryć prawdę. Palikot zawsze jest spuszczany ze smyczy, kiedy pojawiają się kłopoty. Ten tchórz, który zaszył się w szczurzą norę po 10 kwietnia znów bryluje. Tym razem jednak nie jest to oznaka zwycięstwa kłamstwa lecz niebezpieczeństwa jakie niesie za sobą ujawnienie prawdy. Nawiasem mówiąc Palikot swoimi wygłupami usiłuje odwrócić uwagę od oskarżeń o okradzenie byłej żony i chowanie pieniędzy  przed polskim fiskusem w rajach podatkowych.

Niestety ostatnie wydarzenia związane z atakami hackerskimi pokazują, że nasze państwo jest w stanie gorszym niż przed katastrofą smoleńską. Od kilku dni widzimy bezradność naszych służb specjalnych, które nie są w stanie przywrócić działania internetowych stron rządowych. ABW zapewniała, że była przygotowana na najbardziej skomplikowane i nowoczesne ataki internetowe a ten się powiódł bo był zbyt prosty lub wręcz prostacki. Inny słowy szykowaliśmy się na wojnę atomową a zostaliśmy zabici łopatą. Żałosne.

 

Czy komisja rządowa powinna wznowić swoją pracę? Czy raport Millera w swojej istocie jest jeszcze do obrony?

Absolutnie Komisja Millera nie powinna wznawiać pracy. Blamaż byłego ministra a obecnie wojewody małopolskiego, który odpowiada nie tylko za autoryzowanie kłamstw Anodiny o obecności gen Błasika w kabinie pilotów, powinien się skończyć jego natychmiastową dymisją. Dodajmy, że Miller dalej brnie w te kłamstwa w wywiadach dla Gazety Wyborczej i Newsweeka. Niestety, jest to autoryzowane przez premiera.

Nie waham się stwierdzić, że Miller stojący na czele komisji badającej ten wypadek był sędzią we własnej sprawie. To on bowiem nadzorował Biuro Ochrony Rządu, które nie było w stanie zapewnić bezpieczeństwa głowie państwa. Do tego stopnia, że oficerowie BOR, którzy mieli sprawdzić lotnisko pod względem bezpieczeństwa premiera i prezydenta zostali odprawieni z kwitkiem przez ciecia. Jeżeli premier Donald Tusk czuje się dobrze chroniony przez ludzi generała Mariana Janickiego to ma bardzo dobre samopoczucie. Jedynym ciałem, ktore mogłoby przybliżyć nas do prawdy o katastrofie smoleńskiej jest komisja międzynarodowa.

 

Na czym polega istota zmian w naszej wiedzy o tragedii po odczytaniu zapisu dźwiękowego z kokpitu?

Nie chodzi tylko o ustalenie, że nie ma żadnych dowodów na obecność generała Błasika w kokpicie. Ze stenogramów sporządzonych przez Instytut Ekspetryz Sądowych im Jana Sehna w Krakowie wynika jeszcze jeden wniosek – prawie do ostatnich sekund lotu w kabinie panował wzorowy porządek. Zasada sterylnego kokpitu była w pełni respektowana a piloci w pełni skupieni na zadaniu jakim było nie lądowanie ale ocena sytuacji poprzez wykonanie próbnego podjeścia. Jeśli porównamy to ze stenogramami z wieży kontrolnej na której panuje chaos co najmniej od chwili gdy o mało na płycie lotniska nie roztrzaskał się rosyjski Ił to kokpit tupolewa była oazą profesjonalnego spokoju.

 

Czy Pana zdaniem tupolew uderzył w brzozę?

Na to pytanie muszę odpowiedzieć szczerze – nie wiem. I walnąć się jako dziennikarz w piersi, że wcześniej pewne wiadomości brałem za prawdę nie pytając o dowody. Jednak po ekspertyzie Instytutu im. Sehna a potem po tekście Pawła Reszki i Michała Majewskiego, którzy odkryli, że nikt nie chce się przyznać do rozpoznania głosu generała Błasika stwierdziłem, że trzeba zadać najważniejsze pytanie – skąd wiemy, że tupolew zawadził skrzydłem o brzozę i że to była przyczyna katastrofy? Jeszcze raz przejrzałem raport MAK, polskie uwagi do tego raportu i raport Millera wreszcie. Oraz załączniki do tych dokumentów.

To co rzuciło mi się teraz w oczy to fakt, że we wszystkich tych dokumentach uderzenie w brzozę skrzydłem jest traktowane jako aksjomat, dogmat wręcz, który nie wymaga udowadniania. Ekspertyz sporządzone przez profesorów Biniendę i Nowaczyka na potrzeby zespołu smoleńskiego nie dać się już zbyć rechotem – wariaci od Macierewicza. Czekam aż polscy i naukowcy zmierzą się z obliczeniami przez nich przedstawionymi. To również jest kwestia wiarygodności polskiej nauki.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.