Prof. Staniszkis o "proszkach" Kaczyńskiego: "Prosiłam go, żeby nie brał"

W programie „Fakty po Faktach” prof. Jadwiga Staniszkis odniosła się do sytuacji Jarosława Kaczyńskiego. Mówiła między innymi o środkach uspokajających, które prezes PiS brał w okresie tuż po śmierci brata (cytujemy za Gazeta.pl):

„Brał, ja sama jak go spotkałam w tym sztabie wyborczym, to prosiłam go, żeby nie brał, bo wiem jak to działa, człowiek traci kontrolę nad sobą. I rzeczywiście, to wpłynęło na jego sposób bycia, przynajmniej w początku kampanii. (...) To wyjaśnia bardzo wiele rzeczy. (…) Może nie pamiętać, co myślał wtedy, bo te proszki zacierają pamięć. (...) Te środki powodują, że on nie pamięta siebie z kampanii” - mówiła prof. Staniszkis.

Prof. Staniszkis odniosła się także do listu artykułu Jarosława Kaczyńskiego do ambasadorów, który rosyjskie media określiły jako "początek krucjaty":

„To nie jest prawda. Media kreują swoją rzeczywistość. To nie jest tekst zimnowojenny. Być może formuła skierowania tego do ambasadorów była reakcją na dziwaczne zaproszenie ministra Ławrowa przez ministra Sikorskiego na spotkanie z naszymi ambasadorami, ale generalnie jest to list wyważony, a w części dotyczącej naszego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi bardzo słuszny”.

Dziś widać, jak wielkim błędem Jarosława Kaczyńskiego była jego wypowiedź dla „Newsweeka”, w której na pytanie o to, kto wymyślił koncepcję kampanii, odpowiedział:

„Sztab. Dokładnie jego część. Ja byłem w potwornym szoku po śmierci brata – nic gorszego w życiu nie mogło mnie spotkać. Musiałem brać bardzo silne leki uspokajające, co też miało swoje skutki. Już 10 kwietnia, dosłownie w godzinę po katastrofie, dostałem w szpitalu takie środki. Ja nigdy w życiu przedtem podobnych leków nie brałem, w związku z tym zadziałały na mnie niezwykle silnie.”

Teraz czego nie powie Kaczyński, to powiedzą, że „jest na proszkach”, co już uczynił – po liście do ambasadorów – szef polskiej dyplomacji:

"Opozycji oczywiście zawsze wolno powiedzieć więcej niż rządowi. Ale jeśli chodzi o kolejne wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego to, wybaczą państwo, ale ja zadaję sobie zawsze pytanie, czy tym razem pan prezes jest na proszkach, czy nie."

Prawda, że klasa? Lech nie żyje, ale jest Jarosław. A polski minister spraw zagranicznych znów w pierwszym szeregu „przemysłu pogardy”. Minister Spraw Zagranicznych! Z prawdziwie „angielskim” sznytem. I ani słowa o meritum listu. A przecież nasze obsuwanie się w kierunku Moskwy widać gołym okiem.

 

No cóż, trzeba notować i pamiętać. Dobrze pamiętać.

Pat

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.