Tajne spiski rządzące światem, wpływy w rządzie światowym, ciemne twarze zasłonięte kapturami, spotykające się potajemnie by knuć i załatwiać tajne interesy. Czy to ohydna antysemicka opowieść z poprzedniego wieku? A może komunistyczna propaganda o klasie burżuazyjnej skazanej na wymarcie? Nie. Nic z tych rzeczy. Tak po prostu dzisiaj ilustruje i opisuje legalną, oficjalną strukturę katolicką pismo mające na sztandarach postęp i walkę o prawa człowieka, szczycące się amerykańską licencją: "Newsweek Polska".
OPUS DEI - kim są i jakie mają wpływy w Polsce
- pyta na okładce. Zdjęcie to niewidoczna twarz w kapturze z krzyżem w ręce. Andrzej Stankiewicz i Piotr Śmiłowicz wspinają się w swoim tekście na szczyty dziennikarstwa "spiskowego". Stwierdzają:
W latach 90. mieli stać za prywatyzacją PZU, potem tworzyli Telewizję Puls. Dziś boi się ich Jarosław Kaczyński, a premier Donald Tusk zastanawia się, czy rzeczywiście mają wpływy w jego rządzie.
Mieli? Czy rzeczywiście? Brakuje w tym zestawieniu zatruwania studni i zrzucania czcionki. Ale cóż to przeszkadza dzielnym śledczym - oni przecież wiedzą jak dochodzić prawdy. Cytują więc dowód. Słowa... Janusza Palikota, który atakując Jarosława Gowina pytał czy w rządzie mamy "agentów Kościoła katolickiego". Dziennikarze są zmartwieni. Powód?
Gdyby rzeczywiście )...) należeli do Opus Dei, szef rządu miałby poważny polityczny problem. Tak istotni politycy w tak ważnych dla państwa resortach zobowiązani byliby kierować się wyłącznie katolickimi dogmatami. Bez żadnych wyjątków - bo tak nakazuje doktryna organizacji
- straszą. Dokładnie tak samo jak straszyli (czy reporterzy wiedzą, że powielają ten schemat nienawiści?) antysemiccy propagandyści przez cały XIX wiek. Tak opisywał rzekome żydowskie wpływy Der Struemer. Tak budowano rasistowskie stereotypy... A jednak, dziś, w wolnej Polsce, pod sztandarami wolnej prasy tak samo wolno szczuć przeciw katolikom.
A potem płynie opowieść - insynuacje pomieszane z powszechnymi znanymi faktami na temat Opus Dei, które jest po prostu jednym z wielu dzieł Kościoła. A że może elitarnym? Czy to zbrodnia?
Gwoździem numeru jest ramka - główna ilustracja numeru. Jej zdjęcie zamieszczamy powyżej. Jest zatytułowana:
ZAPRZECZAJĄ, ŻE SĄ W OPUS DEI, CHOĆ SIĘ ICH O TO POSĄDZA
I dalej:
Nazwiska tych prominentnych polityków pojawiają się zawsze, gdy mowa o Opus Dei. Ci zaś zapewniają, że nie są członkami Dzieła.
No właśnie... W ten sposób polski "Newsweek" pod kierownictwem Wojciecha Maziarskiego wnosi epokowy wkład w rozwój światowego dziennikarstwa. Od teraz można napisać wszystko. Że są ludzie podejrzewani o udział w spisku takim a takim - i dodać, że oni zaprzeczają. Że ci podobno kradną - ale zaprzeczają. Itp., itd.
A poważnie: chłopaki bawią się bez obciachu. Ale spokojnie - nagrodę jeszcze jakąś dostaną. Za dziennikarstwo śledcze zapewne... W końcu w walce z Kościołem każdy chwyt dozwolony. Prawda?
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/122903-oto-wklad-newsweeka-w-rozwoj-dziennikarstwa-swiatowego-i-wspolczesny-rasizm-posadza-sie-ich-ze-sa-w-opus-dei