wPolityce.pl: Wczoraj Niemcy sprzedawali swoje 10-letnie obligacje. 35 procent nie znalazło nabywców. To zdaje się zły prognostyk.
Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK: Nie sądzę, żeby do tej sprawy należało przywiązywać wielką wagę. Nie jest wykluczone bowiem, że mamy do czynienia z presją na niemieckie władze. Być może miał to być sposób wymuszenia na Berlinie zgody na emisję euroobligacji. Właściwie wszyscy poza Niemcami opowiadają się za tym rozwiązaniem. W związku z tym rodzi się podejrzenie, że doszło w tej sprawie do zmowy i obligacje nie były kupowane z powodu politycznych.
Niemcy są szantażowani?
Oni stoją pod ścianą. Coraz więcej krajów wymusza na nich również zgodę na dodrukowanie euro. Sądzą one, że problem zadłużenia w strefie euro jest nie do opanowania w tej chwili bez dodrukowania pieniądza. Na to również Niemcy nie chcą się zgodzić, ponieważ musieliby dokładać około 10 miliardów rocznie do wspólnej kasy.
Drukowanie pieniędzy rozwiąże sytuację?
Na dłuższą metę nic to nie zmieni. To raczej doprowadzi do tego, że Europejski Bank Centralny stanie się kolejnym bankrutem, który emituje znacznie mniej wartościowy pieniądz niż obecne euro. To oznacza większą inflację w Europie i nie gwarantuje wzrostu gospodarczego. Pieniądze powinny trafiać nie do bankrutów i zadłużonych banków, tylko do przedsiębiorców, inwestorów. Tylka tak można pobudzić wzrost gospodarczy.
Jak ewentualna zgoda na euroobligacje wpłynie na sytuację Polski?
Jeśli strefa euro będzie emitować obligacje, one wyprą z rynku nasze papiery. To będzie katastrofa. Będzie nam trudniej je sprzedawać. To spowoduje, że ciężej będzie nam pozyskać środki na spłatę zadłużenia. Dla nas to niesłychanie groźna sprawa. W tej sytuacji zadziwia stanowisko ministra Jacka Rostowskiego, który zgadza się na euroobligacje. To będzie nas kosztować nie 40 miliardów rocznie, ale niemal dwa razy tyle. Nasze obligacje musiałyby być zdecydowanie lepiej oprocentowane niż obecnie.
Czy niemieckie problemy mogą niepokoić inne kraje, np. Portugalię, Włochy, czy Hiszpanię?
Sprawa sprzedaży obligacji jest chwilowym problemem, wymuszonym raczej przez działanie rynków finansowych. Niemcy poradzą sobie ze spłatą swoich obligacji. Coraz częściej słychać nawet głosy, że Berlinowi bardziej opłaca się wyjście ze strefy euro. Coraz więcej doradców Kanclerz Angeli Merkel skłania się ku takiemu rozwiązaniu. Sądzę, że w rezultacie niemieckie papiery znajdą nabywców. W tej sprawie można się jedynie spodziewać dużych wahań kursów obligacji krajów mniej zamożnych. Unia dziś wisi u klamki Niemiec. Jeśli Unia przetrwa w obecnym kształcie, to tylko jeśli Berlin będzie decydował o rozwoju wypadków.
Dziękujemy za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/122535-co-sie-dzieje-nie-ma-chetnych-na-niemieckie-obligacje-berlin-ofiara-zmowy-rynkow-nasz-wywiad-janusz-szewczak