"Za buntem przeciwko prezesowi kryje się przesadne mniemanie o własnej wartości i niecierpliwe czekanie na większe kariery i władzę"

Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński po posiedzeniu Komitetu Politycznego partii, 14 bm. Komitet podjął decyzję o wykluczeniu z partii członków klubu Solidarna Polska. Fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński po posiedzeniu Komitetu Politycznego partii, 14 bm. Komitet podjął decyzję o wykluczeniu z partii członków klubu Solidarna Polska. Fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz

Na łamach konserwatywnej prasy trwa dyskusja o przechodzącej w kulminacyjny etap frondzie ziobrystów. Mają szansę czy nie? Jakie motywy nimi kierują? Są ofiarami czy sprawcami? W "Tygodniku Solidarność" o sprawie pisze red. Jan K. Kruk. W jego opinii Jarosław Kaczyński konsekwentnie działa w tym kierunku, by państwo sprawiedliwie dzieliło dochód narodowy, aby surowiej zwalczało korupcję i nepotyzm i aby obywatelom zapewniło równość wobec prawa. I dalej:

 

Jestem świadomy błędów prezesa PiS, ale nie aż tak nieświadomy, aby nie zauważyć, że Ziobro i jego drużyna przez długie lata popełnili błędów dużo więcej i bardziej brzemiennych w skutki. Co więcej, błędy popełniali w dużo gorszym stylu niż Kaczyński.

(...) Obawiam się, że to nie szczytne cele polityczne kryją się za buntem przeciwko prezesowi i jego „pachołkom”, ale przesadne mniemanie o własnej wartości i niecierpliwe czekanie na większe kariery i władzę. Zamiast grzać opozycyjne ławy, woleliby brylować w terenie jak ci z partii koalicyjnych, którzy dzielą i rządzą, powiększają swoje wpływy, zdobywają przyjaźń ludzi biznesu i celebrytów. Ale czy ziobryści potrafią zdobyć przyjaźń i uznanie wyborców? Sądzę, że są bardzo naiwni

- ocenia red. Kruk. I podkreśla, że "Beata Kempa, która uzyskała w Kielcach około 70 tys. głosów, podczas gdy następni na liście PiS po około 7 tys. uważa, że zawdzięcza to sobie". A to jego zdaniem nieprawda:

 

Wygląda na to, że większość dysydentów PiS-u nie zdaje sobie sprawy, że bez namaszczenia prezesa, w polityce by nie zaistniała, pieniędzy nie zarobiła i zaproszeń od Moniki Olejnik i Tomasza Lisa nie otrzymała. Ale nie o to chodzi, aby wdzięczni byli, lecz o to, aby mieli pomysły i trzeźwą ocenę sytuacji. Dysydenci powinni zatem rozważyć, czy to dobry moment, aby PiS przejmował władzę.


Zdaniem publicysty "Tysola" dziś w PiS nie ma polityka dostatecznie przygotowanego, aby przejąć dowodzenie od Kaczyńskiego:

Świadomie piszę dowodzenie, a nie demokratyczne kierowanie. Czy to takie złe? Warto zauważyć, że kiedy mówimy PO, to w domyśle... Donald Tusk. Stawiając zarzut Kaczyńskiemu, że nie przygotował i nie wskazał następcy, trzeba sobie zadać pytanie – a Tusk to zrobił? Właśnie dlatego, że nie zrobił, panuje nad partią niepodzielnie i partia zwycięża.
Demokracja wewnątrzpartyjna to iluzja. Jak widać i teraz członkowie poszczególnych partii w Polsce zachowują się podobnie jak w partiach bolszewickich – ważą słowa, aby nie podpaść. W PiS natomiast mała grupka chciałaby, aby było całkiem inaczej. Chyba po to, aby było łatwiej się dzielić.

Zdaniem autora najwyższa jednak pora, aby Kaczyński począł korzystać z rad prospołecznych ekonomistów. - Wtedy dotrze do większego elektoratu niż mają partie koalicyjne, a PiS, merytorycznie przygotowany, przejmie władzę - ocenia.

gim, źródło: Tygodnik Solidarność

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.