Zaczęło się od ataku lewaków. Potem zamieszki na Placu Konstytucji. Marsz Niepodległości powoli się rozchodzi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Nasz korespondent na Placu na Rozdrożu w Warszawie pod pomnikiem Romana Dmowskiego informuje, że Marsz Niepodległości powoli się rozchodzi:

 

To co się tu działo wyglądał niezwykle dziwnie. Było spokojnie, ludzie czekali na przemówienia. Ale policja otoczyła nagle wszystkich polewaczkami, zrobili kordon, zamknęli wszystkich w okrążeniu. Cały czas wzywają do rozejścia. Mówią, że organizatorzy rozwiązali manifestację.

Ludzie się powoli rozchodzą, robią jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcia.

 

TVN 24 podaje, że na Placu podpalono ich wóz transmisyjny, który spłonął. Nikt nie ucierpiał. Jeden z reporterów stacji musiał też uciekać przez - jak to określa stacja - tłumem.

Dzień zaczął się atakiem lewaków: grupa około 100 osób, wśród nich członkowie organizacji lewicowych zaatakowała policjantów na rogu ul. Nowy Świat i ul. Świętokrzyskiej w Warszawie, a następnie zabarykadowała się w kawiarni "Nowy Wspaniały Świat", którą dostała od miasta skrajnie lewicowa, leninowska "Krytyka Polityczna". W akcji wzięli udział radykałowie z Niemiec. Sytuacja została przez policję opanowana. Osoby, które zaatakowały policjantów, zostały wylegitymowane i przewiezione na komisariaty.

Według naszych relacji radykałowie lewicowi zachowywali się niezwykle agresywnie, atakując członków grup rekonstrukcyjnych, bijąc przypadkowych ludzi. Informacje o tym spowodowały wzrost napięcia.

Wbrew obawom na razie nie doszło do starć skrajnej lewicy z uczestnikami Marszu Niepodległości. Zamieszki wywołały nieznane bliżej grupy zgromadzone na Placu Konstytucji. Nasz reporter donosi, że doszło do nich w chwili kiedy policja zaczęła wypychać ludzi z Placu Konstytucji, twierdząc, że marsz jeszcze się nie rozpoczął:

Wtedy wybuchła tu regularna bitwa chuliganów z policją. Trwało to, w największym natężeniu, kilkadziesiąt minut. Wciąż w oddali słychać krzyki i strzały ślepej broni. Policjanci rozpoczęli pościg za chuliganami. Są bardzo brutalna.

Ludzie, którzy znaleźli się tu przypadkowo chowali się do okolicznych restauracji. Z boku wyglądało to dramatycznie. Trudno powiedzieć co to za grupy wywołują burdy. Wyglądają na klasycznych zadymiarzy szukających awantury.

Kim są sprawcy zamieszek?

Organizator Marszu Niepodległości odciął się od tej grupy, która zgromadziła się na Placu Konstytucji i wywołała zamieszki

- mówił na antenie TVP Info Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji. Rannych zostało 8 policjantów. Podkreślał, że Marsz Niepodległości jest legalny, że przebiega poza tymi zamieszkami spokojnie.

TVP Info donosi:

Grupy zamaskowanych osób zgromadzonych na pl. Konstytucji, skąd miał ruszyć Marsz Niepodległości, zaatakowały kordon policji, oddzielający ich od członków organizacji lewicowych. Policja użyła armatek wodnych, pałek i gazu łzawiącego. Posypały się kamienie, butelki, kosze na śmieci. Kilkanaście osób, w tym kilku funkcjonariuszy, zostało rannych. Około stu osób zatrzymano.

Korespondent wPolityce.pl donosi ze środka marszu:

Marsz ruszył po 15.40, formował się jednak na bardzo długim odcinku. Policja nieco zmieniła trasę. Jest tu około 15 tysięcy ludzi. Idąc w środku nie czuć żadnej agresji, idą zwykli ludzie, rodziny z dziećmi i wózkami, także starsze osoby. Atmosfera bardzo sympatyczna i spokojna. Dużo flag. Są motocykliści. Także naprawdę z tego punktu widzenia w ogóle nie widać żadnej awantury. Jest bardzo spokojnie. Tylko z oddali dochodzą jakieś hałasy. Widziałem m.in. Korwina-Mikke w białym szaliku, profesora Żaryna.

 

W tej chwili marsz się kończy. Trwa składanie kwiatów pod pomnikiem Romana Dmowskiego na Placu na Rozdrożu.

 

wu-ka

 

zrobili kordon, wzywają do rozejścia. Robi się ścisk. Zamykają zgromadzonych w okrążeniu

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych