Władimir Bukowski w "Super Expressie": Smoleńsk to kłamstwo rosyjskich władz. "Oficjalna wersja nie może być prawdziwa"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Rosyjski dysydent, historyk i wykładowca Oksfordu Władimir Bukowski w rozmowie z "Super Expressem" komentuje fakt, że kilka dni temu rosyjska telewizja NTW wyemitowała film dokumentalny o katastrofie smoleńskiej.

Ocenia, że choć raport MAK miał dać odpowiedzi na wszystkie pytania, a w oficjalnej propagandzie nagłaśniane jest, że strona polska swoim raportem przyjęła większość tez rosyjskiej komisji ds. badań wypadków lotniczych i nie zgłosiła żadnych większych wątpliwości. Podkreśla:

Niewątpliwie jest to dziwne, że polska strona wybrała drogę dogadania się i nie wystosowała żadnych większych protestów. Zapewne polscy eksperci wiedzą więcej, niż chcą powiedzieć, ale postanowili wybrać "dialog". Dla wielu ludzi w Rosji było to zaskoczenie.

Bukowski mówi, że sami Rosjanie nauczyli się nie wierzyć swojej władzy. Dlatego dyskusje wciąż trwają, choć przeważnie dzieje się to w Internecie. Wątpliwości ludzi budzi szereg niejasności wokół technicznych detali na które - co zwykli Rosjanie dostrzegają - raport MAK nie dał jasnej odpowiedzi:

Np. dlaczego kontrolerzy nie zabronili lądowania na smoleńskim lotnisku, mając świadomość bardzo złych warunków atmosferycznych i niedoskonałości urządzeń technicznych w wieży kontrolnej? Dla mnie, jak i dla dużej części Rosjan, oficjalna wersja przyjęta przez rosyjską stronę nie przedstawia pełnego obrazu wydarzeń.

Rozmówca "SE" stwierdza, że emerytowani i wciąż pracujący piloci, kontrolerzy lotów bardzo szybko - korzystając z oficjalnych danych, do których mieli dostęp - zaczęli analizować tę katastrofę. I bardzo wielu stwierdziło, że oficjalna wersja nie może być prawdziwa. W rosyjskim Internecie ten temat jest wciąż żywy.

To ulubione zajęcie rosyjskiej władzy, by spychać odpowiedzialność na drugą stronę, a siebie przedstawić jako nieskazitelnie sprawną. Tak było za czasów Związku Radzieckiego, tak jest i teraz. Dlatego do wszelkich oficjalnych komunikatów podchodzimy z dużym dystansem. Powiem więcej - od kiedy sięgam pamięcią, nie usłyszałem prawdy ze strony rosyjskiej władzy.

 

Pisarz przypomina, że podobne niedopowiedzenia i zamiatanie sprawy pod dywan miało miejsce przy sprawie zamachów bombowych na domy mieszkalne w 1999 r. i wojnie w Czeczenii czy w Gruzji. Smoleńsk jest jednym z elementów większej układanki, a rosyjska władza również w tym wypadku prowadzi swoją tradycyjną politykę zakłamywania rzeczywistości.

Zastanawiające jest też to, że choć większość lotników pracujących w rosyjskich liniach lotniczych to byli wojskowi, dobrze przeszkoleni i z dużym doświadczeniem, to masowo obarcza się ich winą za wszelkie katastrofy:

 

Jest to mocno podejrzane. Prawdziwymi przyczynami katastrof lotniczych w Rosji są najczęściej po prostu przestarzałe samoloty, z wadliwym bądź brakującym - bo często skradzionym przez pracowników lotniska - sprzętem. Ale do jego użytkowania dopuszcza nie kto inny jak MAK, który później sam osądza przyczyny katastrofy. Stąd wieczne orzekanie o "winie pilotów" nikogo w Rosji już nie dziwi.


- podkreśla Bukowski.

wu-ka, źródło: SE

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych