TYLKO U NAS. Nagłe przyspieszenie w sprawie prokuratora Pasionka. Usłyszy zarzuty zanim zostanie rozpoznane zażalenie na jego zawieszenie

fot. wPolityce.pl, "Fakt"
fot. wPolityce.pl, "Fakt"

Nadzorujący smoleńskie śledztwo prokurator Marek Pasionek 21 października ma usłyszeć zarzuty w wewnętrznym postępowaniu dyscyplinarnym. To wczorajsza decyzja wojskowej prokuratury, która dziwi o tyle, że dzień wcześniej Pasionek poznał termin rozpoznania zażalenia na jego powtórne zawieszenie. Nastąpi to 9 listopada. Po wyborach sprawa nadzorcy smoleńskiego śledztwa znacząco przyspieszyła.

Prokurator został powtórnie zawieszony przed kilkoma tygodniami przez II instancję sądu dyscyplinarnego w prokuraturze wojskowej, którego skład został w dziwnych okolicznościach zmieniony – wyłączono dwoje prokuratorów z Warszawy, a na ich miejsce powołano dwóch z prokuratury poznańskiej, która prowadziła postępowanie dyscyplinarne, a w której wiele lat wiceszefem był Krzysztof Parulski. Poznań uchodzi za „teren Parulskiego”.

NPW nie chce udzielać żadnych informacji w tej sprawie zasłaniając się tajemnicą nawet w kwestii składu sędziowskiego.

Z naszych informacji wynika, że prokuratura wojskowa odstępuje od szukania dziury w całym i sprawdzania czy nadzorujący smoleńskie śledztwo ujawnił oficerowi FBI dane z postępowania w czerwcu 2010 roku. Pasionek najprawdopodobniej będzie oskarżany tylko o przecieki do mediów i składanie w tym zakresie fałszywych zeznań.

A to właśnie spotkanie z kończącym misję w Polsce oficerem łącznikowym USA miało być powodem zawieszenia nadzorcy smoleńskiego śledztwa. Tak - na podstawie materiałów prokuratorskich - relacjonowała to "Gazeta Wyborcza". NPW nie prostowała, ale złożyła doniesienie do prokuratury cywilnej i ujawnienie przez "GW" tajemnicy postępowania.

Pasionek nie mógł przekazać Amerykanom żadnych tajnych informacji, bo nie miał wtedy jeszcze do nich dostępu. Pierwszy raz zajrzał do tajnych akt postępowania ws. katastrofy dopiero po trzech dniach od spotkania w ambasadzie USA

Jego rozmowa z kończącym misję w Polsce oficerem łącznikowym USA była tylko wysondowaniem procedury zwrócenia się do Waszyngtonu o pomoc w śledztwie. Zresztą, jak mogliśmy we wrześniu przeczytać w „Uważam Rze”, wbrew ustaleniom Pasionka z amerykańskimi agentami (i szefem NPW Krzysztofem Parulskim), nie skorzystano z uzgodnionej najskuteczniejszej i dyskretnej formuły przekazania danych między służbami obu krajów, a (decyzją Parulskiego) zwrócono się do Amerykanów z oficjalnym wnioskiem o pomoc prawną.

Miało to być przyczyną braku spodziewanej odpowiedzi zza oceanu i nie przekazaniu polskim prokuratorom interesujących ich danych.

znp

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.