Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski zostali wezwani przed oblicze Komitetu Politycznego PiS, który ma ich rozliczyć za "szkodzenie kampanii". Oni sami przystąpili jednak do kontrataku. W rozmowach z kolegami nie wykluczają, że znajdą się poza partią.
Według naszych informacji już podczas weekendu przed wyborami europoseł Jacek Kurski rozwinął - teoretycznie także w imieniu Ziobry - akcję przekonywania swoich potencjalnych zwolenników w partii, że po wyborach należy rozliczyć Jarosława Kaczyńskiego ze słabych wyników. Apogeum tych działań przypadło na wieczór wyborczy, gdy ogłoszono, że różnica między PO i PiS wynosi 9 procent. Kurski z jednej strony dowodził, że ten rezultat jest zawiniony przez sztab i samego lidera, z drugiej - że on i Ziobro sami są zagrożeni przez represje, jakie spadną na nich po wyborach.
Skądinąd powinni się ich spodziewać. Nie przychodzili na spotkania sztabu wyborczego, za to pod koniec kampanii jeździli do niektórych okręgów aby poprzeć wybranych przez siebie kandydatów, często nie z pierwszych miejsc.
I tak na przykład Ziobro w Kaliskiem wzywał do głosowania na Andrzeja Derę przesuniętego na czwarte miejsce za to, że źle reprezentował klub parlamentarny PiS w pracach nad kodeksem wyborczym. W Radomiu Ziobro poparł Marzenę Wróbel. We Wrocławiu - geologa Mariusza Jędryska, który ze wsparciem Radia Maryja dostał trzeci wynik startując z 14 miejsca. Były to kampanie skuteczne: Dera pomimo słabej pozycji na liście miał pierwszy wynik.
Jednak te akcje rozeźliły wielu polityków PiS.
- We Wrocławiu Ziobro zrobił konferencję w biurze Dawida Jackiewicza, tamtejszej jedynki po to aby wezwać do głosowania na Jędryska. A Jackiewicz nic o tym nie wiedział - z oburzeniem relacjonuje ważny polityk tej partii.
Gdy to nałożyć na całkowitą bierność obu polityków w kampanii centralnej, powodów do odwetu jest aż nadto.
Rzecz w tym, że Ziobro ma w nowym klubie wielu bliskich sobie ludzi, którzy weszli do Sejmu z dobrymi wynikami. Poza wymienionymi to między innymi Beata Kempa ze Świętokrzyskiego, Andrzej Duda z Krakowa czy Arkadiusz Mularczyk z Nowego Sącza. Pytanie jednak, czy wszyscy ci ludzie staną za nimi, jeżeli dojdzie do konfrontacji z Kaczynskim. Pytanie też, czy do takiej konfrontacji w ogóle dojdzie.
- Są rozemocjonowani, ale nie wiem, czy starczy im determinacji - powątpiewa niechętny im poseł PiS poprzedniej i obecnej kadencji.
Wydaje się, że ostatnią rzeczą, jakiej powinien sobie życzyć PiS zaraz po wyborach powinna być taka awantura. Ziobro sam ponosi współodpowiedzialność za obecne oblicze PiS, nawet jeśli dystansował się od jego ostatniej kampanii. Jego manifestacyjne fetowanie w Brukseli ojca Rydzyka na samym jej początku na pewno tej partii nie pomogło. Z drugiej strony szukanie na siłę wewnętrznych wrogów też nie jest receptą na jej dobrą kondycję.
poz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/120057-czy-ziobro-i-kurski-beda-pierwszymi-ofiarami-porazki-pis-inni-chca-ich-rozliczac-ale-i-oni-chca-rozliczac-prezesa