Arcyciekawy wykład prof. Zybertowicza pod namiotem "Solidarnych". Kto w Polsce ma mentalność postniewolniczą?

Wykład wygłoszony we wrześniu pod namiotem Solidarnych2010 w Warszawie fragmenty):

Z samego Torunia przyjeżdżam z książką "Pociąg do Polski", witam serdecznie wszystkich, którzy czują pociąg do Polski, którzy nie mówią "ten kraj" tylko "nasz kraj". Jeżeli ktoś z państwa przez ostatnie 10 lat nie czytał gazet, to tu wszystko jest. Bo to jest wybór mojej publicystyki z ostatnich 10 lat. I nawet jak ktoś się wybiera w krótką trasę, to ją przeczyta, bo minister Grabarczyk zapewni, że będzie długo jechał. I ta książka pełni funkcję kuloodporną, jak się przy sobie nosi, to się chroni polskość.

To jest mój "Pociąg do Polski", pociąg badacza do badania swojego kraju, i "Polska do pociągu", czyli opowieść o tym, co ważne, co ukryte, o mechanizmach władzy. 

Jest wiele mechanizmów władzy, których wielu Polaków nie rozumie. I zacznę od opowieści o jednym z takich mechanizmów. Widzę tu wiele kamer. Ostatni raz tak wiele kamer - tylko bardziej profesjonalnych - widziałem w 2007 roku, gdy na zjeździe Polskiego Towarzystwa Socjologicznego wygłaszałem referat o sieci biznesowej Zygmunta Solorza. Dlaczego wtedy tam się znalazły kamery? Otóż krótko przedtem byłem zaproszony do jakiejś dyskusji w telewizji TVN. Poproszono mnie o skomentowanie jakiegoś wydarzanie. I powiedziałem, że tego nie widziałem, bo kończyłem referat na zjazd PTS. Dziennikarka najwyraźniej dostała na słuchawkę radę, żeby ten wątek Solorza, o agenturalnym obudowaniu jego sieci biznesowej pociągnąć, znaczna część audycji była temu poświęcona, potem różne media to podawały, i filmowały ten referat. Dlaczego? Moim zdaniem polegało to na tym, że wtedy dwa koncerny medialne prowadziły ze sobą jakąś grę. Gdy wielcy napinają muskuły, słabsi mają zawsze coś do powiedzenia.

Podstawowy mechanizm władzy mówi tak: jeśli w danym społeczeństwie główne siły znajdują się w równowadze, to dobro wspólne od czasu do czasu może zatryumfować. I problem ze współczesną Polską polega na tym, że mamy rażącą nierównowagę sił, co powoduje, że dobro wspólne przegrywa. Tę równowagę można oczywiście odbudować.

Zastanawiałem się, wokół czego ten mój wykład zogniskować. I dostałem genialną odpowiedź od premiera Tuska. Otóż miał on niedawno konferencję na stacji metra w Warszawie, konkretną, przemyślaną, i odsłonił mi to, co jest sednem rządzenia tej ekipy. Od nas zależy, czy ten projekt będzie spełniony. Otóż Donald Tusk miał za plecami duży napis: 300 mld złotych. On mówi: jeśli my, tuskoludki, będziemy rządzili tuskokrajem, a Polacy dostaną 300 mld złotych z Unii, i będziemy mogli te pieniądze zużyć. I wszystkim nam będzie lepiej. Nie powiedział ani słowa o tym, że reformują instytucje, żeby lepiej działają. Że usprawnią sądownictwo. Że usprawnią wydawanie środków przez armię, zmniejszą korupcję, poddadzą kontroli tajne służby. Donald Tusk nie powiedział ani słowa o tym, że my Polacy możemy coś zrobić, żeby zorganizować lepiej nasze życie. Powiedział nam, że tam na Zachodzie są dobrzy wujkowie, którzy nam dadzą kasę. Nie mówił, jaki mają interes w tym, żeby nam dadź kasę, ale dadzą, bo są dobrzy. Ale sugestia jest prosta: dadzą nam kasę, jeżeli będziemy dobrzy. Musimy się właściwie zachowywać. bo jeżeli będziemy niegrzeczni, to nie dostaniemy.

Co odsłoniła mi ta opowieść, w której kluczem do rozwoju Polski nie jest nasza przedsiębiorczość, nie jest nasza innowacyjność, nie jest zdolność do samoorganizacji, nie jest nasz dynamizm, nie jest inicjowanie projektów na wszystkich poziomach.

To, co zaprezentował Donald Tusk, to jest dla mnie przykład mentalności postkolonialnej. Mówiąc jeszcze prościej: mentalności postniewolniczej. Jak ktoś z państwa wpisze w wyszukiwarce internetowej słowa "pułapka postkolonialna" i moje nazwisko, to znajdzie mój tekst z "Naszego Dziennika", w którym opisuję, co to jest mentalność postniewolnicza.

Jak niewolnik patrzy na świat? [Prof. Zybertowicz kuca.] Niewolnik patrz na świat od dołu. On jest na dole drabiny społecznej, i na górze są ci bogaci i potężni, którzy mówią mu, co ma robić, gdzie iść, co produkować, oni wyznaczają obszar jego wolności. Wielu Polaków jest ofiarą systemów, w których nie my byliśmy podmiotem, ani w grze międzynarodowej, ani w urządzaniu naszych polskich spraw.

Gdy Donald Tusk coś mówi, to wie, co mówi. Gdy przed wyborami samorządowymi pisał na plakatach "nie róbmy polityki", ale "budujmy", to nie dlatego, że on, człowiek, który od dwudziestu paru lat utrzymuje się z polityki,  uważa, że on nie robi polityki. Nie, jemu z badań wyszło, że Polacy są nieufni wobec polityki. Że Polacy mają niski poziom tolerancji na konflikt. Wielu z nas nie rozumie, że konflikt i kłótnia, jeśli tylko dzieją się w ramach cywilizowanych są czymś naturalnym w gospodarce rynkowej i demokracji. Że jeśli politycy nie kłócą się w parlamencie, to znaczy, że wszystko jest dogadane pod stołem. I w momencie, gdy odwracamy się plecami do polityki, bo mamy uraz do tych kłócących się, to odwracamy się od zdolności rozwiązywania problemów publicznych. Dokonujemy abdykacji z obywatelskości.

I Donald Tusk mówi cynicznie coś, co jest ewidentnym fałszem. Bo żeby budować dużo mostów i dużo dróg, najpierw trzeba środki wypracować i je przydzielić. A to od politycznych decyzji zależy, czy gospodarka może oddychać i tworzyć środki na budowę szkół, czy gospodarka nie jest w stanie oddychać. Donald Tusk traktuje Polaków jak ludzi pierwotnych. Gdy antropologowie na pocz. XX w. jeździli do plemion pierwotnych, stwierdzili, że niektóre z tych plemion nie wiedziały, jaki jest związek między życiem seksualnym a rodzeniem się dzieci. No bo spójrzmy tak prostolinijnie: robimy coś dzisiaj, zapomnieliśmy z kim to było, a tam się jakieś dzieci pojawiają. Związek przyczynowo-skutkowy nie jest oczywisty.

Doświadczyłem tej sytuacji w grudniu ub. roku, gdy przy okazji zmiany rozkładu jazdy doszło do załamania się ruchu pociągów. Stałem w tłumie ludzi, było chłodno, wilgotno, ludzie psioczą, denerwują się. W którymś momencie ktoś mówi: "Głosowaliście na Tuska, to teraz macie". A na to odpowiada młody, wykształcony, z dużego miasta, mówi: "Tylko bez polityki tutaj!". Otóż ten młody człowiek, nie wyglądający na jakiegoś przygłupa, najwyraźniej jak ci z plemion pierwotnych nie widział związku przyczynowo-skutkowego między wrzuceniem kartki do urny, a efektywnością infrastruktury.

I teraz gdy Donald Tusk mówi, że 300 mld złotych nam święty Mikołaj dostarczy, to on odwołuje się do postawy postniewolniczej. Jak byłem w Kenii i rozmawiałem z młodymi Kenijczykami, to oni mają takie wyobrażenie o białych. Że coś im dadzą, że można przyjechać do kraju białych ludzi, i pracować, jako np. ogrodnik.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.